Za dwa tygodnie, 27 października, mam uczestniczyć w Starym Sączu w seminarium na temat krakowiaków sądeckich — bardzo ciekawego gatunku, żywego, emblematycznego dla regionu sądeckiego. Więcej informacji na facebookowej stronie Sądeckie krakowiaki.

Wyszło jednak na to, że o krakowiakach krakowskich wiemy wciąż za mało, toteż w oświatowym zapale porozmawialiśmy o znaczeniach słów K/krakowiak w Wyczesanych rozmowach w Radiu Kraków.

Wyczesane rozmowy, Radio Kraków, 13 października 2022 r.

Pytanie: jakiego określenia mieszkańców Krakowa zabrakło w moich wywodach?

Migawka krakowska sprzed 100 lat. Inflacja, więc trzeba sobie radzić. Czytam na głos:

Ilustrowany Kuryer Codzienny, 7 września 1922 r. Tommy to Ludwik Tomanek

O takiej giełdzie pisał niedawno (październik 2021) Krzysztof Jakubowski w miesięczniku „Kraków”. To on wynalazł to zdjęcie:

Dziś nie ma odpustu w krakowskim kościele pod wezwaniem św. Marii Magdaleny, bo kościoła od dwustu lat już nie ma. Jest plac, z dziwnymi konstrukcjami, w tym pomnikiem księdza Piotra Skargi, jezuity, który się nazywał Powęski.

Kościół podobno stał tam, gdzie wyodrębniony przez podniesienie fragment placu.

Źródłem nieocenionych informacji jest blog Grzegorza Bednarczyka. LINK. Tam też ikonografia.

Obraz Michała Stachowicza dokumentujący widok tego miejsca.

Piotr Hiacynt Pruszcz nic nie napisał o wyglądzie kościoła

Stołecznego Miasta Krakowa Kościoły i Klejnoty, 1647

A jeśli z Mościsk, to z których? Tych bliżej Lwowa czy Warszawy?

Katalog małych miasteczek wyśmiewanych przez innych zestawił m.in. Michał Misiarczyk w naukowym artykule z analizą socjologiczną, wart wspomnienia jest też blog Opowieści prowincjonalne, ale w Wyczesanych rozmowach dzięki Pani Redaktor Annie Piekarczyk uczyniliśmy krok naprzód, bo poznała ona frazeologizm fujara z Mościc przed wersją bardziej ogólną, czyli fujara z Mościsk. W Zbruczu opublikowano ukraińskojęzyczne dociekania, też warte sprawdzenia (Фуяра з Мостиськ).

https://pl.wikipedia.org/wiki/Elegant_z_Mosiny#/media/Plik:Elegant_z_Mosiny_(1).jpg

Na zdjęciu powyżej elegant z Mosiny, a ja zapraszam do posłuchania dzisiejszych Wyczesanych rozmów w Radiu Kraków.

Dr Artur Czesak, Wyczesane rozmowy, Radio Kraków, 21.07.2022 r.

Czekamy na mniej i bardziej lokalne uszczypliwostki, które wbrew mojemu pryncypialnemu stanowisku etycznemu jednak wzbogacają język.

Gdy umarł sto lat temu, pożałowano go szybko i po cichu, potem się pokłócono o to, że środowisko Tuwima i Słonimskiego pożegnało go obłudnie słodko, choć wcześniej z jego twórczości pokpiwało. Zmarł w wieku 25 lat. W czasie wojny był adiutantem generała Józefa Hallera, wcześniej poznał bezkres Rosji i opisał losy murmańczyków. A także Baśki Murmańskiej, o której uczono dzieci w szkołach przed 1939 rokiem.

W lecie roku 1920 zagrzewał do obrony przed bolszewikami. Kupiłem książkę prof. Macieja Urbanowskiego Paralele, korespondencje, dedykacje w literaturze polskiej XX i XXI wieku, Kraków: ARCANA, 2020,

a tam bardzo dobry szkic o Małaczewskim, zaskakujący, w zestawieniu z Ksawerym Pruszyńskim, który mu dedykował swoje reportaże z Hiszpanii targanej wojną domową. Maciej Urbanowski chadza własnymi drogami, a ja w swoich wędrówkach cieszę się, gdy znajdę gdzieś jego ślady.

O Małaczewskim w Polskim Radiu LINK

Krzysztof Polechoński o Eugeniuszu Korwin-Małaczewskim LINK

Eugeniusz Małaczewski w Wikipedii LINK

Koń na wzgórzu — czyta Adam Ferency LINK

Eugeniusz Małaczewski właśc. Eugeniusz Korwin-Małaczewski, pseud. i krypt. Siemion Biednyj, E.M., Eu-Ko-Ma, K-M., M. (ur. 1 stycznia 1897 w Kiwaczówce(ukr.) koło Humania na Ukrainie, zm. 19 kwietnia 1922 w Zakopanem) – prozaik i liryk, żołnierz Wojska Polskiego w Murmańsku 1918–1919, kawaler Orderu Virtuti Militari.
Syn Fabiana i Klementyny z domu Brelinskiej. Ukończył gimnazjum w Humaniu i pracował w tamtejszej kancelarii adwokackiej. Od 1915 był ochotnikiem w armii rosyjskiej. Od lipca 1917 był oficerem I Korpusu Polskiego w Rosji, a od stycznia 1918 – III Korpusu. Po rozbrojeniu przez Austriaków skierował się na północ, do oddziałów polskich, ale po drodze trzykrotnie aresztowali go bolszewicy. Skazany na śmierć uciekł z konwoju. Od lipca 1918 służył w Archangielsku, w oddziałach Murmańczyków (odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari za walki o zdobycie tego miasta), a następnie przeszedł do Błękitnej Armii gen. Hallera. Uczestnik wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku, podczas której awansowany został do rangi porucznika. Po wojnie prowadził niewielki majątek na Ukrainie. Zmarł w zakopiańskim hospicjum na gruźlicę. Został pochowany na Nowym Cmentarzu w Zakopanem.
Odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari nr 6941 oraz Krzyżem Walecznych.

Co po stu latach?

Gdy się szuka racji dla antycynizmu, może Małaczewski wskazuje jakiś trop, w dymie i zimnie?

Wakacyjne Wyczesane rozmowy w Radiu Kraków toczą się niespiesznie mimo że temat dotyczy alertów wezwań do czynności do aktywizmu do wzmożonego wysiłku.

Z panem redaktorem Pawłem Sołtysikiem omówiliśmy — od końca opowiadam — wakacyjne wspomnienia, które mamy wspólne, czego byłem pewien, czyli czytanie Przygód Tomka Sawyera. Głównym tematem było morskie obrazowanie we frazeologii anglojęzycznej i lądowe we frazeologii polskiej, a punktem stycznym jest frazeologizm Wszystkie ręce na pokładall hands on deck.

Krytycy tego zapożyczenia frazeologicznego zarzucają mu dosłowność i bezsensowność ponieważ hands w angielskim frazeologizmie to zleksykalizowani sailors ‘marynarze’.

Orhan Wasilewski nazywa je hamburgeryzmami, kąśliwie się o nich wyraża w inteligentnym wpisie Maciej Świerkocki:

Jak bowiem ustalić, kto pierwszy wpadł na urzekający w swej prostocie pomysł – który, nawiasem mówiąc, dobrze ilustruje niebezpieczeństwa literalnego „przenoszenia” struktur z jednego języka do drugiego – żeby angielski idiom all hands on deck przełożyć jako „wszystkie ręce na pokład”? Prawdopodobnie źródłem tego bojowego wezwania w polszczyźnie jest korpomowa, jego popularność sięgnęła jednak daleko poza biura, gdyż weszło już ono do języka codziennego, drażniąc dosłownością tłumaczenia i sprzeciwiając się logice. A hand to oczywiście „ręka”, ale także najzwyczajniej w świecie „marynarz, członek załogi”, o czym pomysłodawca przekładu zdaje się nie wiedzieć, w przeciwnym wypadku przetłumaczyłby bowiem ten zwrot jako „cała załoga na pokład”, zachowując jego przenośne znaczenie, wymagające stawiennictwa od wszystkich pracowników czy zwyczajnie: wspólnego, solidarnego działania. Tymczasem „ręka” po polsku to nadal tylko ręka, co sprawia, że „dłonie na pokładzie” brzmią niezręcznie. Bo co w myśl takiej strategii tłumackiej zrobić na przykład ze zdaniem The ship went down with all hands? Przełożyć jako „Statek poszedł na dół (zatonął) ze wszystkimi rękami”?

Moim zdaniem jednak mamy do czynienia uzupełniającą się synekdochą obecną w obu językach.

MEANING: all hands on deck means that everyone must work together because they have a lot of work to do.

https://englzone.wordpress.com/2017/05/16/idiom-2-all-hands-on-deck/

W angielskim już mniej widoczną, w polskim sprawiającą, że angielski idiom po prostu ma sens, a ponieważ w języku źródłowym ma on co najmniej dwie sytuacje prototypowe, w których jest używany, czyli tę bardziej dosłowną nawodną i przenośną, gdzie nie ma pokładu i marynarzy, ale jest praca do wykonania, na przykład w firmie, toteż nie wydaje mi się, żeby należało z przyczyn narodowych potępiać samo zaistnienie tego frazemu w polszczyźnie. Proszę posłuchać zresztą.

W 1906 roku w pięknym stołecznym mieście Lwowie ukazała się książka Polska. Obrazy i opisy. Przepojona jest głębokim patriotyzmem, a jednak krwawy wiek XX i burzliwy czas obecny reinterpretują taką historyczną mapę ówczesnych marzeń o wielkiej Polsce.
Wszystko się wywróciło.

Stanisław Majerski, Polska pod względem politycznym.

Małopolska po Białą Cerkiew? Doprawdy, ktoś tu się zagalopował.

Za to w 1919

Oto zaś mapa wielkiej Ukrainy, graniczącej z Gruzją, na zachodzie zaś sięgającej po Bielsk Podlaski, Leżajsk i Nowy Sącz.

Źródło: Tymoteusz Pawłowski, Wojna o niepodległość Ukrainy 1914–1922 (link)

Bez komentarza

Teraz jest wojna, ale jeśli nie dojdzie do zagłady świata, znów dyplomaci, fantaści i propagandziści będą debatować o granicach.

Zaczął się czerwiec, a ja dziś dopiero zajrzałem do majowej „Pomeranii”. Zajrzałem, oczywiście od końca, bo tam najwięcej się człowiek-czytelnik najwięcej od razu dowiaduje, albowiem co w Pelckowie (Pëlckòwò), to i na całych Kaszubach. Tak to Roman Drzeżdżon umiał zawsze opowiedzieć. A tu czytam, że „przëszedł czas na òddzãkòwané”. Po siedemnastu latach. Autor dojrzał, ale czy się zmęczył? Szkoda. O wiele krótszą felietonową karierę kończy też tekstem Iskandery (po polsku) Tomasz Słomczyński. Jeśli kogoś drażniły teksty na aktualne tematy, wypowiadane we własnym imieniu, więc kontrowersyjne, to też szkoda. Zobaczymy, czym i kim zostaną zastąpieni wspomniani tu felietoniści.
A że trochę mnie to smuci, to pozwolę sobie na uwagę krytyczną dotyczącą podawania składu Redakcji jakimś takim rozmywającym się kolorem. Estetyka ma swoje prawa, ale informacja większe.

Na początku zaś informacja o promocji książki Mateusza Bullmanna Nordowé pòwiôstczi. Kupuję.


Dopisek po paru dniach (10.06.2022)

I czym się to kończy? Nie tylko opowieści z Nordy M. Bullmanna, ale i wiersze Norwida, i wstęp do Pięcioksięgu, i lekcjonarz, którego wcześniej nie byłem w stanie znaleźć, wreszcie ciekawe przedsięwzięcie: teksty zapisane przez Friedricha Lorentza przetranskrybowane / przełożone na współczesny język kaszubski i przy okazji także na polski, choć specyficzny.

Droga z krzyżem jest krzyżowa, a to, co wokół Świętego Krzyża (nieco przewrotnie Łyśca) — to świętokrzyskie. Teren to obszerniejszy, bo to i zabory pozwężały i porozszerzały ten obszar, i zmiany granic województw cięły, gdy na przykład Opatowskie znalazło się w województwie ze stolicą w galicyjskim Tarnobrzegu.
Zmiana w polszczyźnie i kulturze nie zawsze jest łatwa do uchwycenia, ale od czego są książki.
Gwarowo to Małopolska północna, o czym informują metryczki i komentarze, m.in. nieocenionego prof. Stanisława Cygana.
Ale tu i teraz moje wielkie podziękowanie dla niezwykłej doktor Alicji Trukszyn z Działu Dziedzictwa w Wojewódzkim Domu Kultury im. J. Piłsudskiego w Kielcach. Ileż nut, słów, myśli, zdarzeń! Idzie jesień, poczytamy.