Krapułek czy krapułka. Ilustracja Sebastiana Kudasa do ksiażki Karoliny Grodziskiej Ubożęta, półbożęta, 2023

„Jest inny świat, tak, wiem, gdzieś tu” – śpiewa Antonina Krzysztoń. Ta fraza towarzyszyła mi przy zachłannej lekturze nowej książki Karoliny Grodziskiej Ubożęta, półbożęta*. Fantastyka naukowa wcale nie musi być futurystyką, a nieznane światy nie muszą znajdować się w odległych galaktykach. Piszę, że to naukowa fantastyka, ale proszę sobie nie wyobrażać statków kosmicznych i podróży międzyplanetarnych. Za to nieznane społeczności, organizmy rozumne i inteligentne – owszem.

Tysiącletnie rezydencje możnych czy choćby chłopskie siedliszcza stale zamieszkane przez zmieniające się pokolenia tego samego rodu w naszej części makroświata nie istnieją. Omawiana książka dowodnie przekonuje, że towarzyszą nam byty pod względem swej materialności nieco chwiejne, ale za to przekraczające granice epok i światopoglądów. Może więc nie jest to naukowa fantastyka, ale nadrealizm erudycyjny.

Świat przedstawiony jest najzupełniej naszym światem, Kraków jest jego centrum, każda biblioteka zaś sercem i źródłem energii. Nie z samej wyobraźni zrodziły się opisywane ze skrupulatnością badawczą organizmy z rozgałęzionych drzew systematycznych, których nazwy i samo istnienie jest oczywiste, jakby czytała nam o nich wewnętrzna Krystyna Czubówna.

W kolejnych rozdzialikach poznajemy licznych towarzyszy naszych dni codziennych, lektur, herbat, toczenia kamieni i rysowania trójkątów. Nie tylko wszelakie prasłowiańskie domowe istotki pół boże, pół demoniczne, ale też przybyszów z kart słowników.

Warto wiedzieć, że za moc naszą „orłów, sokołów” i intelektualną finezję planów naprawy miasta i świata, państwa i kościoła oraz niespodziewany potem smutek odpowiadają… niestety, krapułki.

Nowy słownik podręczny łacińsko-polski, opracowany podług najlepszych źródeł przez Łukasza Koncewicza, b. prof. gimn. gub. lubelskiej, Książnica Polska Tow. Naucz. Szkół Wyższych, Lwów – Warszawa MCMXXII, s. 203 —————————-

Fascynuje ta książka szczególnym punktem usytuowania narracji – jest osobista, ale świadomie reprezentująca grono osób podobnie odbierających rzeczywistość, nierzeczywistość oraz absurd, otwarta także na przyuczających się do zaglądania „pod podszewkę świata”. To jest uniwersum inteligenckich domów, różnorodnych ludzkich prac i dni.

Rysunki Sebastiana Kudasa są autonomiczną fantastyczno-artystyczną opowieścią, wy-obrażeniami, czyli słowami przekształconymi w obrazy.

Sebastian Kudas, ilustracja do rozdziału Krapułki
Ilustracja po rozdziale Krapułki

Stłamsiłem w sobie dialektologa komparatystę i etymologa amatora, ale już zachwytu polszczyzną samą i zdolnościami słowotwórczymi, pamięcią i erudycją dusić i ukrywać nie będę. Ileż tu stworów sprawność, nieprzewidywalność, chwytność polszczyzny udowadniających. Rdzenie i przyrostki łączą się radośnie, płodząc coraz to nowe lub wcielając prastare maciupeńkie wyrazki.

Tu delikatne wspomnienie średniowiecznego kronikarza, jakiś poświst czci oddawanej dawnym bóstwom obecnej w odwiecznych, choć niby błahych słowach, tam jakieś bajtałaszki (wspomniane wśród paplaczy), przybysze w niewiadomych krain! Słowotwórcza biegłość oszałamia. Mógłby się pedant spierać, czy lepszym słowem jest nienasytca czy nienasyciec, ale to spór spekulatywisty z Obserwatorką, która przecież widzi lepiej od filologów.

Ma też książka Pani Doktór Grodziskiej wręcz walor praktyczno-poradnikowy, co potwierdzam niniejszym solennie. Dwa dni się głowiłem, gdzie leży świeżo zakupiona stara monografia wróbla (bezwzględnie konieczna przy pisaniu pewnego tekstu), i już zacząłem się autodestrukcyjnie obwiniać o bałaganiarstwo. Niesłusznie! Teraz wiem, że to jakiś domowy, rozpleniony pośród regałów i starannie wyważonych stert ksiąg i kser chachmęt rozwinął na nią swój ogon. Nie moja więc wina. Q.E.D.

Czy to książka z morałem, w końcu nieco bajeczna? Jam wydestylował taki: wino w domu musi być, skoro są oćmaki.


* Karolina Grodziska, Ubożęta, półbożęta, ilustracje Sebastian Kudas, Wydawnictwo Austeria, Kraków – Budapeszt – Syrakuzy 2023 Do nabycia TUTAJ.

Wakacyjny temat, choć dla zrównanego metodą poszukiwania z mordercami obywatela nic w tym lekkiego i przyjemnego na końcu nie było. Czy wulgaryzmy i przekleństwa w miejscach publicznych są dobre? Nie. Psują powietrze.

Polsat i Wydarzenia24, 25.08.2023

Miało być o zbędnych, denerwujących i nowych zapożyczeniach, a i tak najpierw wtarabaniły się truskawki, bo jest na nie SEZON. O sezonie, epizodzie, a nawet wyprawie do resortu (ale nie warszawskiego) wiedliśmy rozhowory w Radiu Kraków w ramach Wyczesanych rozmów.

Wyczesane rozmowy, 22 czerwca 2023 roku.

Nowe sezony nie z łaciny przez francuski,
ale z angielskiego

Już 150 lat temu wyklęty poeta Rimbaud napisał Sezon w piekle, czym przyczynił się do rozmazania znaczenia tego słowa, ale współcześnie użytkowników języka polskiego drażnią anglicyzmy zastępujące słowa (niekoniecznie rodzime), które w wystarczająco zrozumiały sposób nazywały różne rzeczy.
Krótki epizodzik wakacyjnego uczucia albo epizod zagrany przez kogoś w serialu to jednak nie godzinny film (odcinek zwany epizodem!) o smokach z w którejś z kolei serii (sezonie???) o smokach i okrucieństwie natury ludzkiej w światach nieco odrealnionych, lecz podobnych do tego, w którym żyjemy.

A Państwa jakie słowa denerwują?

Można adresować do mnie pytania.

Sezon i wyrazy pokrewne w słowniku tzw. warszawskim z początku XX wieku

Żeby nawet tak podstawowe słowo nie było łatwe do objaśnienia?! Tak właśnie jest i im w którymś ze słowników narracja gładziej wygląda, tym bardziej prawdopodobne, że przeskakuje ponad trudnościami rozwoju fonetycznego lub semantycznego.
Zapraszam do posłuchania dzisiejszych Wyczesanych rozmów:

DZIECIĘCY czy DZIECINNY? Dawniej było DZIECKI. INFANTYLNY — nie lubię tego słowa. Dlaczego nie mówimy DZIECKA (skoro DZIECKO) ani DZIECIĘTA (skoro DZIECIĘ). Bo język nieusłuchany jest i bryka.
Jak się ma DZIECKO do KID i KINDER?

Święty Florian ze skopcem w ręce

Wyczesane rozmowy w klimacie maturalnym, trochę z woli Redaktora Pawła Sołtysika. Jednak nie Lalka? Ależ na pewno Lalka może być odniesiona do postaw ludzkich w różnych sytuacjach.

Wyczesane rozmowy do posłuchania

Ja miałem jednak pomysł imieninowy i imienniczy. Florek dawniej się nazywał Tworek, a Floryjańska ulica i brama — Tworzyjańska. Nie bardzo już wiemy, czy była to tylko adaptacja fonetyczna, czy cokolwiek z jakimkolwiek Janem miało to wspólnego (mniej niż 3,5%), może jakiś starodawny Tworzymir był czynnikiem oswajającym XII-wieczną polszczyznę z obcym brzmieniem patrona miasta Kleparza, a potem jego południowego sąsiada, czyli Krakowa.

Brama Floriańska z lejącym wodę Patronem. Koło McDonalda

Jeszcze w XVII wieku!

Całkiem niedawno, bo niecałe 400 lat temu śmiało używano formy Tworzyjański, jak na obrazku, gdzie jest fragment poematu Władysław IV (wydanie z 1649) autorstwa Samuela ze Skrzypny Twardowskiego. Niemało też jest nazwisk i nazw miejscowych z tym elementem. Po drugiej wojnie światowej polscy lingwiści, świadomi sprawy, potrafili ustaropolszczyć na przykład nazwę miejscową Floriansdorf (Florensdorf / Florsdorf) w gminie Marcinowice (Groß Merzdorf) w powiecie świdnickim na Dolnym Śląsku – i stworzono Tworzyjanów.

Tworzyjanie!

Skomplikowane są dzieje męczennika utopionego 5 maja 304 roku na terenie dzisiejszej Austrii. Pamiętają o nim ci, co mają do czynienia z przeciwieństwem wody, czyli ogniem – strażacy i hutnicy. Śpiewano o nim w Bogurodzicy, pamiętano, no przecież!, w cyzjojanach.

Święty Florian, dawniej Tworzyjan. Rynek w Myślenicach

Pytanie do liturgistów i historyków. Mamy Cyzjojan płocki, a w nim mnemotechniczny wiersz dotyczący maja.

3 maja to Znalezienie Krzyża Świętego, 4 maja to Święty Florian, po staropolsku Tworzyjan, 8 maja — Święty Stanisław zabity przez króla Bolesława. Ale co oznaczają lub co skracają sylaby jan pan przypadające na 6 lub 7 maja?

Profesor Maciej Włodarski tego akurat w przypisie nie podał.

Nie wydaje mi się, żeby jan mógł być pustą sylabą. Może 6 czy 7 przypadało jakieś święto wyparte przez apostołów Filipa i Jakuba, a może mamy do czynienia z jakimś skażeniem tekstu i te właśnie sylaby jan i pan w jakiś sposób mogły się odnosić do łacińskiego Iacobus et Philippus?

Źródło skanów i problemów: Polska poezja świecka XV wieku, oprac. Maciej Włodarski, wyd. 4, zm., Wrocław – Warszawa – Kraków: Zakład Narodowy imienia Ossolińskich – Wydawnictwo, 1997, s. 125.

Najczęściej mówimy o domowych lub rodzinnych pieleszach, ale język się zmienia, a i świat nie stoi w miejscu. Idzie więc o skojarzenia. Czy w pieleszach jest ciepło, przyjemnie, przytulnie, miękko, bezpiecznie? A może to jest synonim rodzinnych konfliktów, utarczek, harówki, a czasem też pieluch, tych tetrowych oczywiście. Pielucha z pieleszami bliska brzmieniowo, a jak pisał prof. Wiesław Boryś, „nie można wykluczyć pokrewieństwa”.

Wyczesane rozmowy o pieleszach

Tak oto gawędziliśmy z Panem Redaktorem Pawłem Sołtysikiem, choć zaczęło się od konopi i Filipa vel filipa.

A jak Państwo mówią o pieleszach?

Czy mówią tylko o wtulaniu się w ciepłe i miękkie, a może to jakiś barłóg, jak dawny pielesz, legowisko dzikiego zwierzęcia?
Wprawdzie już wiemy, że za jakiś czas zajmiemy się słowem murszeć, ale jestem otwarty na wszelkie pytania o pochodzenie słów, powiedzeń i poprawne czy też najczęstsze w danym czasie ich użycie.

Najpierw pobożny hałas wszczynali duchowni na koniec przejmującej wielkoczwartkowej ciemnej jutrzni odprawianej już w Wielką Środę po południu:

Na końcu jutrzni duchowieństwo uderza książkami o siedzenia, z czego łoskot powstaje. Wtedy akolita wychodzi z ową palącą się świecą, stawia ją na trójkącie i gasi. Łoskot przypomina trzęsienie ziemi i pękanie skał przy śmierci P. Jezusa, świeca zaś gorejąca, wyniesiona z za ołtarza, jest zapowiedzią zmartwychwstania Chrystusa Pana.

Ks. Tomasz Kowalewski, Liturgika, Płock 1920, s. 95

W Radiu Kraków o kołatkach wszelakich z przejściem do sikawek

Z Panem Redaktorem Pawłem Sołtysikiem rozmawialiśmy w przedświątecznym nastroju, gdy się powaga sakralna i soteriologiczna mąci z powodu zapachów przygotowywanych posiłków, a sacrum miesza z profanum, o wielkoczwartkowym instrumencie. Zapraszam do posłuchania Wyczesanych rozmów:

Ale dlaczego już w czwartek?

O szczegóły proszę pytać poważnych historyków liturgii, których wiedza i pamięć sięga dalej niż ostatnie kilkadziesiąt lat. Albowiem msza upamiętniająca Ostatnią Wieczerzę z obmyciem nóg (mandatum) odprawiana była dawniej przed południem. Dowód z kalendarza z roku 1879.

Zatem jeśli msza z Gloria była w Wielki Czwartek przed południem, to już w południe mogli chłopcy biegać po wsi z kołatkami i obwieszczać, że pora odmówić Anioł Pański, a tych, co zadbali o dostarczenie „sygnału czasu” do każdego gospodarstwa, stosownie wynagrodzić. Że zaś wiek chłopięcy sprzyja bieganiu po wsi, a nie mistyce, to i wyścigi takich kołatek na kołach można urządzić, jak w Bukówcu Górnym albo Mnichowicach w Wielkopolsce.

W morawskiej części Górnego Śląska (że tak nazwę laskie miejscowości w okolicach Raciborza, jak Borucin) chłopcy chodzą po wsi i nie tylko klekocą, ale też zbierają łakocie. Poniżej fotografia Błażeja Duka z jego fotoreportażu.

Nazwy i kształty

Na zdjęciu powyżej są kołatki mobilne (skrzekoty, klekoty), ale w użyciu liturgicznym i okołokościelnym są instrumenty mniejsze, o, takie na przykład (ze Szwajcarii, z Wikipedii).

Dzięki zapytaniu facebookowych znajomych dowiedziałem się, że w Podegrodziu, koło Znamirowic (Sądeckie) i w Pisarzowej (powiat limanowski) są to kalapatki, zaś prof. Józef Kąś w Ilustrowanym leksykonie gwary i kultury podhalańskiej zebrał następujące nazwy: kłapac, klapac, klekotka, kłapacka, kłapatka, kłapoc, kłopatka, kołotka, taradajka, tarajka, trzepok.

Zaraz Niedziela Palmowa, ale w Wyczesanych rozmowach już było kiedyś o tym, że komuś potrafi odbić palma, więc antycypując Pesach i czytania chrześcijańskiej Wigilii Paschalnej, wspomnimy Księgę Wyjścia i budzące grozę, dla wierzących wzniosłe, sceny kolejnych klęsk spadających na faraona, jego serce, sługi i lud.

Plagi spadają

O plagach powszednich i nadzwyczajnych rozmawiałem z Redaktor Anną Piekarczyk. Proszę posłuchać

Artur Czesak, Wyczesane rozmowy, Radio Kraków, 30 marca 2023 r.

Szyldy — istna plaga!

Klemens Bąkowski, O wartości zabytków świeckiego budownictwa Krakowa 1897, s. 12 (przypis)

Czartoryscy? To nic osobistego

Mamy więc zapożyczenie słowa plaga do polszczyzny. Powstał następnie frazeologizm biblijnej proweniencji (biblizm) plaga egipska, plagi egipskie, dziesięć plag egipskich, a stąd już prosta droga, którą poszło wiele jednostek frazeologicznych tego typu, czyli modyfikacja, sekularyzacja, a nawet hiperbola, czyli jedenasta plaga egipska, według wesołych, a często finansowo gołych emigrantów paryskich z XIX wieku: to Czartoryscy.

Album Pszonki, 1845

O Pszonce trzeba by kiedyś coś napisać, a może i o książętach Czartoryskich, nie bez zasług dla kultury narodowej.

Chimeryczne jest coś podobne do chimery, a właściwie Chimajry greckiej po łacinie Chimaerą nazwanej. Zygmunt Kubiak w Mitologii tak ją opisał:

Potwór ten, określony wyrazem (chimaira) po grecku oznaczającym po prostu „kozę”, jawi się nam w jednym wersie (181) śledzonej tu przez nas opowieści Homerowej: Z przodu lew, z tyłu wąż, a koza pośrodku. Według Teogonii miał on aż trzy głowy: Iwią, kozią i wężową (czy smoczą). W greckiej sztuce jest to szczególnie dziwne, gdy kozi łeb wyrasta ze środka grzbietu potwora. Według Hezjodejskiego poematu Chimera ziała nieodpartym ogniem” (w. 319), a była rodu boskiego: pochodziła od Tyfona (ostatniego syna Ziemi) i Echidny, będącej od góry piękną kobietą, od dołu wężem.

Nasze chimery i chimeryczne zachowania

W języku polskim oczywiście mamy do czynienia z przetworzeniami zarówno rzeczownika, jak i przymiotnika. Chimeryczne są więc marzenia i działania — kapryśne, nieracjonalne, jakby motywowane różnymi zupełnie przyczynami. Chimery zaś zbliżają się do fochów albo focha w liczbie pojedynczej. Tak oto rozmawialiśmy o nich w Wyczesanych rozmowach w Radiu Kraków:

Wyczesane rozmowy, 23 marca 2023 r.

Obrazy i cytaty

Redaktor Paweł Sołtysik snuł myśl, że polszczyzna jest nieco chimeryczna, przez swoje zawijasy graficzne i niespodzianki w odmianie, ale jam się tym sugestiom nie poddawał, bo polszczyzna piękna i klarowna, choć jej znawcy… Różnie to bywało. Nie wiem, który z luminarzy bardziej był chimeryczny — Kazimierz Nitsch czy Aleksander Brückner, nazwany przez tego pierwszego chimerycznym polihistorem. Chyba przyganiał kocioł garnkowi, jeśli wierzyć wspomnieniom o Nitschu snutym przez jego uczniów, zafascynowanych wiedzą, lecz ze zgrozą wspominających tyrady mistrza, w których nisko oceniał on ich wiedzę i chęci do nauki.

Język Polski, organ TMJP, 1947

Jak wyziera Chimera?

Piękno i groza. Mogłaby Chimera vel Chimajra wyglądać tak jak na rycinie:

Jacopo Ligozzi, przełom XVI i XVII wieku

A gdzie Bellerofon(t) na Pegazie?

Oto pędzi Bellerofon, któremu cząstka –t– w imieniu według erudytów dopiero w przypadkach zależnych pojawiać się powinna, ołowiany grot w pysk Chimajry wraża, ten się w ogniu roztopi, ołów zaleje wnętrzności potworne i ukatrupi monstrum.

Bellerofon na Pegazie Chimerę zabija. Źródło: https://www.museerolin.fr/en/museums-masterpieces

To mozaika z II lub początku III wieku naszej ery, w sensie: po Chrystusie, odkryta w roku 1830. Czy mogła wpłynąć na przedstawienia Świętego Jerzego?