Zielony Słoń na Floriańskiej

Sto lat temu w Krakowie… O czym szeptano, o czym ze wzburzeniem, lecz jednak w zawoalowany sposób pisał krakowski „Ilustrowany Kurier Codzienny” 8 lutego 1923 roku? Chciało się być wielkim miastem, więc i jego mroczne obsesje, odwieczne i młodopolskie chucie skojarzone z nowszymi trendami i nałogami, a nawet fascynacją nowoczesną techniką. Chciało się być jeśli nie jak Paryż i Berlin, to choćby jak Wrocław, który my współcześni znamy z powieści Marka Krajewskiego.

Sensacja!

Na tropie „Zielonego Słonia”
Krakowscy czciciele bogini Venus.
„Sabaty” wtajemniczonych. — „Czarna noce” erotyczne. — Wzruszenia nadzmysłowe. — Morfinizacya, kokainizacya, spirytyzm. – Degenerat-erotoman.

Kraków, 8 lutego.

Należy powtórzyć jeszcze stwierdzenie, że Kraków ma swoją prawdziwie wielkomiejską sensacyę. „Zielony Słoń” — to nazwa pełna fantazyi, pobudzająca wyobraźnię do widzeń egzotycznych i pikantnych.

Gdyby w Krakowie żył obecnie Sherlock Holmes i gdyby była na miejscu wytwórnia filmów kinematograficznych! I jeden i druga mieliby pole do popisu na szerokim grzbiecie „Zielonego Słonia”…

Zjawienie się tego dziwotworu pasuje nareszcie Kraków na prawdziwe „gniazdo-wielkomiejskiego zepsucia”. Brudna fantazya twórców „Zielonego Słonia” wyczuła i wybadała, gdzie znajduje się nerw naszych czasów. Podjęli się więc hurtownej dostawy wzruszeń nadzwyczajnych i „nadzmysłowych”.

W tym kierunku rozwinęli oni wielką pomysłowość i puścili w ruch wszystkie środki, jakich dostarczyć może współczesna cywilizacya. Morfinizacya, spirytyzm — unosiły uczestników „Zielonego Słonia” w krainę podświadomości, połączonej z przyjemnem podrażnieniem zmysłów.

A kto jeszcze nie „dojrzał” do tych podnioslych eksperymentów — ten mógł zaspokoić swoją ciekawość i żądzę na drodze wyszukanego erotyzmu. W piwnicy na ulicy Floryańskiej i w jakimś innym lokalu na placu Matejki elektryczność oddawała cuda swej techniki na usługi wyznawców „Zielonego Słonia”. Dyryguje temi cudami jakiś samorodny geniusz elektrotechniczny — zresztą pozatem wszechstronnie uzdolniony degenerat, erotoman, pijaczyna, morfinista — 27-letni osobnik, o wyglądzie 15-letniego chłopca — słowem typowy produkt wielkiego miasta…

Ten to degenerat i elektrotechnik (syn bardzo zamożnych rodziców z Warszawy) inaugurował i urządzał „czarodziejskie” przybytki „Zielonego Słonia”, pełne niespodzianek, makat, kotar, wiatraczków, gdzie przy świetle wielkich lamp łukowych (prąd „pożyczony”) silniejszem od słonecznego, odbywały się sabaty „wtajemniczonych” pod przewodnictwem „kardynała”.

A w sabatach tych podobno brały udział panie z najlepszego towarzystwa i uczeni panowie którzy mieli tu nadzieję znaleźć materyały do studyów psychicznych i nadzmysłowo-spirytualnych..

Kraków, ulica Floriańska 44 – miejsce domniemanych ekscesów opisanych w „IKC”. Widok obecny

Ale na tem nie koniec. Idąc po tropach „Zielonego Słonia”, natrafiono na ślady innych jeszcze tego rodzaju „okultystów”. W tym samym domu .przy ul. Floryańskiej 44, gdzie w piwnicy rezydował „Zielony Słoń”, na parterze był pokój kawalerski pewnego akademika, nazwiskiem R., który na swoją rękę urządzał „czarne msze” erotyczne. Ten sam akademik miał drugie mieszkanie na Czarnej Wsi, gdzie również odbywały się schadzki „pań” i „panów”, czcicieli bogini Venus. Słowem tropy „Zielonego Słonia” są głębokie i liczne. Prowadzą one we wszystkich kierunkach i doprowadzą niewątpliwie do wykrycia wielu jeszcze tajemnic „wielkomiejskiego” Krakowa, o których później.

Kaczka dziennikarska, kurierkowa fantazja, a może?

Nie znalazłem niczego o Zielonym Słoniu w bogatych faktograficznie i ciekawych książkach Krzysztofa Jakubowskiego Kraków pod ciemną gwiazdą ani Krzysztofa Kloca Wielkomiejska gangrena. Czy możliwe, by stugębna plotka umarła wraz z bohaterami wydarzeń? Krakauerzy i cracovianiści, czy wiecie i powiecie coś o Floriańskiej 44? A teraz bezczelne odniesienie literackie. Czy walc Zalany słoń mógł być jakimś oddźwiękiem Zielonego Słonia z roku 1923?

Ilustrowany Kurier Codzienny, 9 lutego 1923 r.

A dlaczego cztery zielone słonie z popularnej piosenki (muzyka: Lucjan Kaszycki), która się okazuje wierszem Anny Świrszczyńskiej, „kochają się jak wariaty”?