Święta Małgożata

Zwróciłem niedawno uwagę, że rzeczownik planeta, nie on jeden, w ciągu minionego stulecia zmienił rodzaj gramatyczny. Był męski — ten planeta, jest żeński — ta planeta. Nie bardzo wiadomo, jak takie procesy zachodzą, czy oddziałuje przymus rozpowszechniany przez media czy zwyczaj rozpowszechniany przez liczniejsze od starego młodsze pokolenia.

Goszczący w Krakowie prof. Josef Bartoň zwrócił uwagę, że takie zmiany zachodziły też i dawniej, także między językami, które były w kontakcie, elitom rzymskim znane:

dobra analogia: gr. margarités (masc.) > łac. margarita (fem.) „perła” (Już jutro jest Małgorzaty!)

Mnie to przypomina dwie sprawy. Że jeszcze do niedawna polskim gwarowym zdrobnieniem było Margośka — czyli zachowywało się pierwotne r z Margarity. Takie imię nosi np. bohaterka Komorników Władysława Orkana, co zmienił sobie nazwisko, bo mu się ojcowe nie podobało. Ale myliłby się ten, kto by wierzył analizie literackiej z roku 1953: „Powieść Orkana jest jednym wielkim aktem oskarżenia przeciwko ustrojowi kapitalistycznemu”.

Druga — że pismo jest wtórne w stosunku do wymowy i trudne. Gdzieś koło Nowego Wiśnicza, a może już w Królówce, stoi pięknie odnowiona kapliczka. Zachowano zapis imienia Świętej, dzierżącej identyfikujący ją krzyż, którym jak włócznią dźga smoka — Małgożata.

Błąd? Błąd. No i co z tego? Błąd sprzed wieku jest godnym pieczołowitych zabiegów pomnikiem przeszłości.