Pewnie niełatwo się abstrahuje od atmosfery kampanii wyborczej, gdy wszystko wokół (ale nie wśród moich słowników) tętni politycznymi emocjami. Dziś usłyszałem oświadczenie wojewody łódzkiego Zbigniewa Raua w sprawie kandydowania na urząd prezydenta Łodzi przez Hannę Zdanowską, skazaną przez sąd. To tylko podstawowy kontekst, ale przecież ja tu nie o wojewodach i prezydentach miast dla nich samych piszę, tylko o języku. Wojewoda mówił tak (nagrałem z kanału Polsat Info):
…podjąłbym działania…
Przedstawiciel rządu kontynuował:
…musiałoby doprowadzić…
Jestem zdumiony, zdziwiony, nieomal zszokowany. Przyznam szczerze, że przestałem się dziwić upowszechnianiu się akcentu na przedostatniej sylabie w czasie przeszłym, np. widzieliśmy, kupiliście. Mimo że o formach takich piszą w jednym miejscu Wielkiego słownika poprawnej polszczyzny PWN, że są rażące, a w innym, trochę kapitulancko, że są dopuszczalne.
Co do form tu przytoczonych
— podjąłbym — pierwsza osoba liczby pojedynczej, tryb przypuszczający, rodzaj męski
— musiałoby — trzecia osoba liczby pojedynczej, tryb przypuszczający, rodzaj nijaki
opinia moja i odczucie jest takie, że akcentowanie na drugiej sylabie od końca, przedostatniej, paroksytoniczne, jest rażące bezdyskusyjnie. Mnie poraziło i zraziło.
Wojewoda mówił podjąłbym, musiałoby. Byłoby znacznie lepiej, gdyby zaakcentował: podjąłbym, musiałoby.
Mówcy polscy! Unikajcie takiego akcentowania.