Awanturka. Szybka Chochla. Źródło: https://www.przyslijprzepis.pl/przepis/pasta-z-wedzonej-makreli-i-twarogu-awanturka

Czwartunio, pora śniadaniowa dla tych, co w domowych pieleszach, nie spiesząc się, słuchają Radia Kraków. A tu Wyczesane rozmowy wyskakują z awanturką. To w całym, a może i podwójnym znaczeniu tego słowa przygoda kulinarna — bierzemy do tego, co pod ręką z zakresu serów, rybek, warzyw i przypraw. Smacznego!

Wyczesane rozmowy. Radio Kraków, 2 marca 2023 r. Audycję „Przed hejnałem” prowadzą Anna Piekarczyk i Paweł Sołtysik.

Krakowskie i przedwojenne

Edukacyjny wymiar dzisiejszej rozmowy dotyczy dziedziny chronologizacji faktów językowych. Na wielu kulinarnych blogach i portalach, na przykład tutaj Sprytna Chochla, można się spotkać z twierdzeniem, że potrawa ta miała ścisły związek z PRL-owskim niedoborem wszystkiego, w tym artykułów spożywczych. By więc przyjąć gości smacznie, zdrowo, tanio, kreatywnie, trzeba było puścić wodze fantazji i zafundować im kulinarną przygodę z zawartością lodówki. Oto krakowski kalendarz z humorystycznym fragmentem, dowodzący, że w restauracji lub w handelku śniadańkowym awanturka znana była już 95 lat temu, w roku 1927, bo wtedy Wydawnictwo Senzacja mieszczące się przy ulicy Zielonej 7 drukowało Wielki ilustrowany kalendarz powszechny na rok 1928, a w nim taki przebieg rozmowy telefonicznej pewnego redaktora:

Na Państwa przepisy, zdjęcia i nazwy lokalnych frykasów czekam nieustannie. Proszę mailować lub mesendżerować.

W Międzynarodowy Dzień Listonoszy i Doręczycieli Przesyłek, o którym to święcie nic nie wiedziałem, przygotowałem do Wyczesanych rozmów w Radiu Kraków chaotyczną nieco gawędę o pisaniu listów. Ważne to zwłaszcza w kontekście coraz bardziej dziwniejącego świata.

Oto rozmowa, poniżej różne konteksty kancelaryjne, epistolograficzne i balonowe.

Wyczesane rozmowy, Radio Kraków, 16.02.2023 r.

Poczta balonowa 1936 i satyra 1937

Strajkujący akademicy śmiali się być może z rozmachu propagandowego Dni Krakowa 1936. Źle robili, bo Dni Krakowa powinny być huczne, podczas nich zaś pojawiła się poczta balonowa.

W Wyczesanych rozmowach pojawił się więc nawet przedwojenny wierszyk z „Blokadolu”, pisemka wydawanego przez strajkujących w 1937 r. lewicowych studentów. Balon jako narzędzie siania destabilizacji i niepokoju — już dawno!

Antyendecka i anty-antysemicka satyra z wiosny 1937 roku. Zdaje się, że heroizowana w czasach PRL akcja blokowania domu studenckiego Bratniaka nie jest dziś specjalnie pamiętana, a tym bardziej poważana.

Kontekst 1. Zemsta Aleksandra hrabiego Fredra [sic!]

A w tejże nieśmiertelnej komedii o polskiej zwadzie narodowej jest i o swadzie oraz epistolografii. Nigdy przy pisaniu listów nie należy wyłączać inteligencji własnej.

Kontekst 2. Feminativum piszpanna z roku 1930

Obyśmy nigdy po podyktowaniu głosowo naszym nowoczesnym edytorom czegoś takiego nikomu nie wysłali.

Sto lat temu w Krakowie… O czym szeptano, o czym ze wzburzeniem, lecz jednak w zawoalowany sposób pisał krakowski „Ilustrowany Kurier Codzienny” 8 lutego 1923 roku? Chciało się być wielkim miastem, więc i jego mroczne obsesje, odwieczne i młodopolskie chucie skojarzone z nowszymi trendami i nałogami, a nawet fascynacją nowoczesną techniką. Chciało się być jeśli nie jak Paryż i Berlin, to choćby jak Wrocław, który my współcześni znamy z powieści Marka Krajewskiego.

Sensacja!

Na tropie „Zielonego Słonia”
Krakowscy czciciele bogini Venus.
„Sabaty” wtajemniczonych. — „Czarna noce” erotyczne. — Wzruszenia nadzmysłowe. — Morfinizacya, kokainizacya, spirytyzm. – Degenerat-erotoman.

Kraków, 8 lutego.

Należy powtórzyć jeszcze stwierdzenie, że Kraków ma swoją prawdziwie wielkomiejską sensacyę. „Zielony Słoń” — to nazwa pełna fantazyi, pobudzająca wyobraźnię do widzeń egzotycznych i pikantnych.

Gdyby w Krakowie żył obecnie Sherlock Holmes i gdyby była na miejscu wytwórnia filmów kinematograficznych! I jeden i druga mieliby pole do popisu na szerokim grzbiecie „Zielonego Słonia”…

Zjawienie się tego dziwotworu pasuje nareszcie Kraków na prawdziwe „gniazdo-wielkomiejskiego zepsucia”. Brudna fantazya twórców „Zielonego Słonia” wyczuła i wybadała, gdzie znajduje się nerw naszych czasów. Podjęli się więc hurtownej dostawy wzruszeń nadzwyczajnych i „nadzmysłowych”.

W tym kierunku rozwinęli oni wielką pomysłowość i puścili w ruch wszystkie środki, jakich dostarczyć może współczesna cywilizacya. Morfinizacya, spirytyzm — unosiły uczestników „Zielonego Słonia” w krainę podświadomości, połączonej z przyjemnem podrażnieniem zmysłów.

A kto jeszcze nie „dojrzał” do tych podnioslych eksperymentów — ten mógł zaspokoić swoją ciekawość i żądzę na drodze wyszukanego erotyzmu. W piwnicy na ulicy Floryańskiej i w jakimś innym lokalu na placu Matejki elektryczność oddawała cuda swej techniki na usługi wyznawców „Zielonego Słonia”. Dyryguje temi cudami jakiś samorodny geniusz elektrotechniczny — zresztą pozatem wszechstronnie uzdolniony degenerat, erotoman, pijaczyna, morfinista — 27-letni osobnik, o wyglądzie 15-letniego chłopca — słowem typowy produkt wielkiego miasta…

Ten to degenerat i elektrotechnik (syn bardzo zamożnych rodziców z Warszawy) inaugurował i urządzał „czarodziejskie” przybytki „Zielonego Słonia”, pełne niespodzianek, makat, kotar, wiatraczków, gdzie przy świetle wielkich lamp łukowych (prąd „pożyczony”) silniejszem od słonecznego, odbywały się sabaty „wtajemniczonych” pod przewodnictwem „kardynała”.

A w sabatach tych podobno brały udział panie z najlepszego towarzystwa i uczeni panowie którzy mieli tu nadzieję znaleźć materyały do studyów psychicznych i nadzmysłowo-spirytualnych..

Kraków, ulica Floriańska 44 – miejsce domniemanych ekscesów opisanych w „IKC”. Widok obecny

Ale na tem nie koniec. Idąc po tropach „Zielonego Słonia”, natrafiono na ślady innych jeszcze tego rodzaju „okultystów”. W tym samym domu .przy ul. Floryańskiej 44, gdzie w piwnicy rezydował „Zielony Słoń”, na parterze był pokój kawalerski pewnego akademika, nazwiskiem R., który na swoją rękę urządzał „czarne msze” erotyczne. Ten sam akademik miał drugie mieszkanie na Czarnej Wsi, gdzie również odbywały się schadzki „pań” i „panów”, czcicieli bogini Venus. Słowem tropy „Zielonego Słonia” są głębokie i liczne. Prowadzą one we wszystkich kierunkach i doprowadzą niewątpliwie do wykrycia wielu jeszcze tajemnic „wielkomiejskiego” Krakowa, o których później.

Kaczka dziennikarska, kurierkowa fantazja, a może?

Nie znalazłem niczego o Zielonym Słoniu w bogatych faktograficznie i ciekawych książkach Krzysztofa Jakubowskiego Kraków pod ciemną gwiazdą ani Krzysztofa Kloca Wielkomiejska gangrena. Czy możliwe, by stugębna plotka umarła wraz z bohaterami wydarzeń? Krakauerzy i cracovianiści, czy wiecie i powiecie coś o Floriańskiej 44? A teraz bezczelne odniesienie literackie. Czy walc Zalany słoń mógł być jakimś oddźwiękiem Zielonego Słonia z roku 1923?

Ilustrowany Kurier Codzienny, 9 lutego 1923 r.

A dlaczego cztery zielone słonie z popularnej piosenki (muzyka: Lucjan Kaszycki), która się okazuje wierszem Anny Świrszczyńskiej, „kochają się jak wariaty”?

Właśnie się ukazał nowy numer informatora, który można znaleźć w filiach Biblioteki Kraków i w miejskich punktach informacyjnych, np. na Plantach po drodze z przejścia podziemnego w stronę ulicy Szpitalnej, a także w sieci. Tak, to to pismo, które publikuje moje Fiszki (089.3), ale nie o swoim tekście dziś chcę napisać. Tematem numeru są obok aktualności i innych ciekawych treści nowe odczytania i nowe tłumaczenia klasyki literatury.

Okładka „Biblioteki Kraków”, luty 2023 r.

Człowiek i wnętrze

Na zdjęciu Pani Kierowniczka Biblioteki Głównej Ludmiła Guzowska. To gabinet Jerzego Pomianowskiego (1921–2016), człowieka o biografii bogatej, nieprawdopodobnej (bo tak wiele razy życie jego mogło być przerwane), wypełnionej pracą nad tłumaczeniami, głównie z języka rosyjskiego. Na przykład opowieści Isaaka Babla, w tym o armii konnej Budionnego — groza czy romantyzm krwawej rewolucji? Wielką zasługą późnych, pełnych energii lat życia było założenie rosyjskojęzycznego czasopisma „Nowaja Polsza” (Новая Польша). To były lata z nadzieją na dialog, przynajmniej z częścią ludzi myślących i wrażliwych.

Drobna, lecz znacząca część dorobku translatorskiego Jerzego Pomianowskiego

Wewnątrz numeru o Jerzym Pomianowskim i jego gabinecie napisała w artykule Słowa dusza ludzka Greta Lemanaite.

Gabinet powstał w roku 2020:

“Jerzy Pomianowski – znakomity pisarz, tłumacz i publicysta – był ważny nie tylko dla Krakowa, ale dla Polski. Chcemy w Bibliotece Kraków gromadzić i udostępniać pamiątki związane z takimi osobistościami” – mówił PAP dyrektor Biblioteki Kraków dr Stanisław Dziedzic. Dodał, że replika gabinetu Jerzego Pomianowskiego została zaaranżowana na piętrze, będącym jednocześnie poddaszem Biblioteki Głównej i pomieszczenie to bardzo przypomina krakowską pracownię pisarza w willi przy ul. Gramatyk

Radio Kraków, 7 maja 2020 r.

Adres: Powroźnicza 2

Miejsce niebanalne, tuż za mostem Dębnickim, na dębnickiej stronie. Jest to XIX-wieczny budynek, w którym mieszkała córka Jana Matejki Beata, żona Wincentego Kirchmayera, a więc tradycja.

Obok tradycji architektonicznej i historycznej — nowość, czyli książkomat, jeden z kilku w Krakowie.

Książkomat nieco kosmiczny. Podpis: Stanisław Lem

Dziś w kościołach rzymskich Ofiarowanie Pańskie, tradycyjnie Matki Boskiej Gromnicznej, ale Kalendarz Krakowski z roku 1871, kiedy łaciński układ dni był taki sam jak w 2023, podaje Oczyszczenie Najświętszej Maryi Panny.

Kalendarz polski, ruski, astronomiczno-gospodarski i domowy na rok Pański 1871, mający dni 365, ułożony podług wieczystego kalendarza przez Stolicę Apostolską pod dniem 13tym stycznia 1853 roku dla dyecezyi krakowskiéj zatwierdzonego, na sposób F. X: Ryszkowskiego, filozofii i medycyny doktora, na południk krakowski wyrachowany, w Krakowie, w księgarni Józefa Czecha w RYNKU GŁÓWNYM w domu pod MURZYNAMI, naprzeciw kościoła N. P. Maryi, 1871

Czterdzieści dni po Bożym Narodzeniu — data znów jakoś graniczna, a gromnica przypomina o progu życia i śmierci oraz klęskach naturalnych i ludzką ręką spowodowanych.

Wyczesane rozmowy zaś o wszystkim naraz, od Krakowa po Punxsutawney [wymawiamy z grubsza: panksatoni], gdzie Dzień Świstaka vel Świszcza przepowiadającego pogodę. Zaglądamy na chwilę do Irlandii, by się dowiedzieć o tamtejszym święcie Imbolc, liczymy na rychłą wiosnę i poprawę świata.

Z czubka choinki ręczny mikser – zawsze o to pytam

Dziś dzień wyrzucania (albo przesadzania, jeśli żywe) świątecznego drzewka. Tradycyjnie praktyczni i zręczni mężczyźni z czubka choinki potrafili wystrugać mikser kuchenny ręczny wielozadaniowy.
Proszę więc posłuchać audycji i albo do Radia, albo do mnie wszelkimi kanałami słać opowieści o tym, jak się nazywa ten przyrząd i jakie potrawy można nim wyczarować.

Wyczesane rozmowy, Radio Kraków, 2 lutego 2023 r.

Autoetnografia

Chwila namysłu nad własnym myśleniem i działaniem to autoetnografia. Instytucją pomagającą nam w namyśle nad sobą jako społecznością i indywidualnościami jest Muzeum Etnograficzne, które ślicznie ową mątewką, tarajkę, chabarkę, rogolkę, kwirlejkę, ów fyrlok, rogocyk, trzepok, owego koziełka sfotografowało.

Mątewka ze strony Muzeum Etnograficznego im. Seweryna Udzieli w Krakowie (MEK)

Przed chwilą, gdy siadałem do pisania, wyświetliła mi się smutna wiadomość od Instytutu Historii UJ, że umarł prof. Aleksander Krawczuk. Nie miejsce tu na opisywanie zasług uczonego, ale to on pierwszy przemawia do nas swoim wspomnieniem w najnowszych „Wyczesanych rozmowach”:

Pragnąłbym wsiąść znowu do małego wozu tramwajowego „jedynki”. Rozpoczynała jazdę przy dawnym moście drewnianym, potem toczyła się, rozdzwoniona, przez pełną kramów Mostową i Wolnicę, przez zatłoczoną Krakowską, Stradom i wąską Grodzką na Rynek. Zniżkowy bilet uczniowski kosztował 10 groszy. To było dla chłopca dużo: dwie czekoladki „anglasy” z obrazkami.

Wspomnienie niegdyś drukowane w „Przekroju”. Cytuję za: Krzysztof Jakubowski, Pierwsza Setka Profesora Krawczuka, „Kraków i Świat” XVIII: 2022, nr 6 (210), czerwiec, s. 2.

O moich poszukiwaniach tychże frapujących anglasów, czyli czekoladek z obrazkami do kolekcjonowania londyńskiej firmy Anglas (Anglo-Asiatic Company), i o pomocy dobrych ludzi opowiadałem w Wyczesanych rozmowach w Radiu Kraków.

Z red. Pawłem Sołtysikiem i Anną Piekarczyk, której nie dopuściliśmy do głosu. Radio Kraków, 26 stycznia 2023 r.

Czekoladki produkowano w Oliwie, wówczas należącej do Wolnego Miasta Gdańska. Kolekcjonerskie swe manie, w tym o zbieraniu obrazków z czekoladek „Anglas”, wspominał niegdyś także Stanisław Lem, lecz mnie wyszukiwarka zaprowadziła przez Kanadę na Półwsie Zwierzynieckie.

Anglas, archiwum Allegro

Jak wspominał przysmaki Stefan Kramarski

To skomplikowane, ale w gruncie rzeczy proste. Pani Krystyna Kramarska-Anyszek włączyła do swoich wspomnień tekst napisany przez swojego brata Stefana Kramarskiego, jedne i drugie zaś, wcześniej wydrukowane w mikroskopijnym bibliofilsko-familijnym nakładzie, w kanadyjskim „Gońcu“ w 2021 roku umieściła wnuczka autorki, krakowianka tymczasem zaoceaniczna. Oto fragment dotyczący smakołyków, o których trzeba się będzie więcej dowiedzieć:

Nie było artykułu pierwszej potrzeby, nie tylko spożywczego, którego nie można by kupić u p. Z. Nabyć tu można było, jak to się mówi, „szwarc, mydło i powidło” w dosłownym tego słowa znaczeniu, nawet czasem figi, daktyle i migdały lub pomarańcze. Dzisiaj w głowie mi się to nie mieści, jak na tak małej powierzchni można było rozmieścić tak duży i rozmaity asortyment towarów. Przecież nigdy nic nie brakowało. Dobry kupiec, gdy widział, że już się towar kończy, natychmiast uzupełniał nowym zapasem, a sam się zaopatrywał. Nie było tak dużo dostawców. Sam zamawiał, przywoził towar, a przy tym dbał o swoich klientów. Obsługa mogła być lekcją dla dzisiejszego handlu. Myśmy, to znaczy dzieci, kupowały takie „specyjały” jak chleb świętojański, cukier lodowaty, lodesy, sztolwerki, anglasy, krachle itp., o których to „delicjach” dzisiejsze pokolenie nie ma pojęcia. https://www.goniec.net/2021/10/06/ksiazka-babci-35-paka-ii-cukier-lodowaty-lodesy-sztolwerki-anglasy-krachle/

Nie tylko flagi, ale także przedstawicieli różnych kultur pokazywano na etykietkach, dodawano do nich albumy i prezenty.

Źródło: chyba archiwum Allegro

Anglasy oknem na świat

Dzieci naprawdę się tym zbieraniem emocjonowały. Świadectwem niech będzie list Jerzego z placu Kazimierza Wielkiego (w Warszawie) do „Małego Przeglądu”:

Mały Przegląd, piątek 5 [brak miesiąca]1933, s. 4. Dodatek do „Naszego Przeglądu”, nr 124 3824

Szukajmy tematów, zapisujmy wspomnienia

Płynie z tego dla mnie taka nauka, którą się chcę podzielić: codzienność jest ważna. Zapisanie, zapamiętanie, opowiedzenie zwiększa sumę naszej wiedzy o świecie i miejscach, które są dla nas ważne. Wspomnienia i tematy z pozoru błahe skupiają w sobie emocje i smaki. Nie zawsze takie słowa, jak eponim anglas, trafiają do słowników, ale to nie umniejsza ich znaczenia.

Na koniec mapka przedwojennej sieci tramwajowej w Krakowie. Czerwona linia to ta, którą wspominał Aleksander Krawczuk (1922–2023).

Źródło: Wikipedia, hasło Historia tramwajów w Krakowie

Potrzebuję konsultacji skrzypków i fidelistów, jakież to właściwości miała piąta struna, czyli quinta, że tak wzbogaciła naszą frazeologię. My dziś nos na kwintę spuszczamy, ale dawniej nos mógł się nam robić długi, głowę można było zwiesić ze smutku bez kwinty, a wszystko to przeważnie z poważniejszych powodów niż wydumany z ponoworocznych nudów blue monday.

Spuszczać kwintą, spuszczać z kwinty to zmieniać ton, tracić rezon (i rezonans). Wspomnieliśmy Wacława Potockiego, piewcę chocimskiego zwycięstwa hetmana Jana Sobieskiego (1673):

Osman téż w niespodziane wpadszy labirynty,
Trochę zelży z imprezy, trochę spuści z kwinty,

Wyczesane rozmowy audio

Zapraszam do posłuchania moich wywodów w dialogu z redaktorem Pawłem Sołtysikiem w Radiu Kraków.

Wyczesane rozmowy. Radio Kraków, 19 stycznia 2023 r.

Pomocy! Jak wyglądały anglasy?

Przy okazji zaś ogłaszam poszukiwania. Cóż to był za przysmak: anglasy? Proszę popytać (pra)dziadków o przedwojenne czekoladki z obrazkami. Może w czyjejś domowej kolekcji się zachowały?

W „Bibliotece Kraków” ukazują się moje Fiszki (089.3). To cyfrowe oznaczenie dla Branży jest jasne — w Uniwersalnej Klasyfikacji Dziesiętnej, według której porządkowane są księgozbiory biblioteczne i sporządzane bibliografie, 089.3. to Anegdoty. Aforyzmy. Facecje. Maksymy. Osobliwości. Varia.

Zapraszam do lektury fiszki z bieżącego numeru, łączącego tematykę kulinarną ze świąteczną.

„Biblioteka Kraków. Informator Czytelniczo-Kulturalny” 2022, nr 12 (61), s. 15

Całość numeru można przeczytać i obejrzeć, bo nie tylko ciekawe, ale też ładny, w serwisie issuu.com.

Kisiel i łamańce (wersja tekstowa)

Fiszki ugotować się nie da, ale gdyby ją nieco podkarmić, zrobi się z niej fisza, czyli ktoś znaczący, to jest gruba ryba. Ergo: fiszka pokarmem wigilijnym być może, a nawet powinna. Ksiądz Skarga pouczenia moralne nazywał obrokiem duchownym; będziemy się więc wzmacniać brzmieniem słów i wspomnieniami.

Wieczerza wigilijna to czas budowania albo odbudowywania w sobie zdolności do ucieszenia się z życia – mimo zawsze niełatwych okoliczności, braku czasu, kłopotów z zaopatrzeniem czy dojazdem.

Chwila ciszy po zgiełku przygotowań, echa przeszłości brzmią w „ostatni raz”, jak często się zarzekamy, nie zawsze smacznych potrawach przygotowywanych dlatego, że ciąg pokoleń, tradycji siła fatalna i miłość nas do tego obligują.
Zapisujemy tu więc raz do roku używane nazwy, wspominane, wąchane i smakowane: łamańce, kisiel owsiany, makówki, makiełki, moczka, siemieniotka, kutia, strucla, chałka, garus (cokolwiek to znaczy w różnych stronach), miód dodawany znienacka tu i ówdzie, brajka albo bryja, przez innych zwana żyburą (brrr!), suszone śliwki, żur z grzybami, grzyby w pierogach, uszka, barszcze, grubsze i cieńsze, różnych kształtów i długości kluski, hałuszki, kulebiaki, kasze (owsiana, jęczmienna i jaglana, czyli jak sama nazwa wskazuje – z prosa), ryby – karp nie wszędzie kochany, śledź, mak, konopie, pęcak i jasiek.

Istny nazewniczy i kulturowy groch z kapustą, cicer cum caule, jak to uczenie nazwał erudyta Tuwim.

Tytułowe łamańce skojarzymy z nie zawsze prostymi ścieżkami naszych losów, ale też łamaniem konwencji (nie wszystko trzeba jeść sztućcami), z przełamywaniem się i wybaczaniem sobie dawnych i świeżych przykrości podczas dzielenia się opłatkiem.

Książkomaty, czyli nowość w przestrzeni Miasta Krakowa. Dla czytających wielka wygoda.

Dzisiejsze Wyczesane rozmowy zaczęliśmy z Panią Redaktor Anną Piekarczyk od nawiązania do piosenki Sławka Uniatowskiego, w której pobrzmiewała fraza „każdy chce na Święta”. Mnie się ona kojarzyła z jednym z utworów z Podróży zimowej Stanisława Barańczaka, ale nie powiedziałem o tym, i dobrze, bo i tak ciąg skojarzeń był nieco szalony, choć myśl była spójna: Adwent, światłość w ciemności świeci, przesilenie zimowe i hejnał — ten z mariackiej wieży i ten, co się go śpiewało i śpiewa o świcie na roratach.

Lira korbowa nie jest instrumentem liturgicznym, ale ja nie jestem ortodoksyjnym liturgistą

Już po hejnale = po ptokach, po herbacie

Proszę więc posłuchać, co w Radiu Kraków wybrzmiało, jak krążyliśmy wokół świątecznych tematów, rozpraszaliśmy ciemność, nie wpadaliśmy w popłoch i nie pozwoliliśmy się rozpłoszyć.

Wyczesane rozmowy, Radio Kraków, 22.12.2022 r.

Proszę sobie poczytać, pośpiewać i pograć:

Przewodnik po Krakowie i okolicy wydany przez Komitet VI Zjazdu Lekarzy i Przyrodników Polskich, oprac. pod red. J. Rostafińskiego, Kraków 1891,

Mróz i śnieg, 15.12.2022

Od kilku dni rzecz niebywała w ostatnich latach – śnieg i mróz w grudniu. Za moim oknem mikrodzieci zjeżdżają na mikrosaneczkach w minigórki, ale ziąb i mróz dla Pani Redaktor Anny Piekarczyk są obmierzłe i moje opowieści o morsach i morsowaniu przyjmowała z chłodnym, a jakże, dystansem. Czytamy przez r-z, co chyba potęguje ekspresję.

Dziś więc Wyczesane rozmowy były o mrozie, wstręcie doń i o morsach, zwanych niegdyś końmi morskimi i bardzo źle traktowanych, jak to czytamy w opisie Islandii

Władysław Łubieński, Swiat we wszystkich swoich częsciach większych y mnieyszych: to iest w Europie, Azyi, Affryce y Ameryce, w Monarchiach, Krolestwach, Xięstwach, Prowincyach, wyspach, y miastach : geograficzne, chronologicznie y historycznie okryslony opisaniem religii, rządow, rewolucyi, práw, zwyczáiow, skarbow, ciekawośći, y Gránic káżdego Kráiu, z autorow fráncuskich, włoskich, niemieckich, y polskich zebránym przyozdobiony, Wrocław 1740, s. 483.

Zapraszam do posłuchania

Wyczesane rozmowy. Radio Kraków, 15.12.2022
Nie mamy pewności, czy litografia nie powstała aby według szkicu z Pienin, co by rzucało nowe światło na rozprzestrzenienie gatunku.

Przy okazji ogłaszam konkurs: kiedy pojawiło się w języku polskim słowo morsowanie (i czasownik morsować)?