Zapełniła jedną z fejsbukowych nisz krótka, acz burzliwa debata, w której jednym z tematów była sprawa obraźliwości określenia Hanys, mającego oznaczać (rodowitego) mieszkańca Górnego Śląska.
Nie mnie sądzić o odczuciach Górnoślązaków, jeśli coś czynię w tym zakresie, to zwykle jest to podawanie przykładów tekstów, świadectw, opisów. Dotychczas znałem jedną osobę, która miano Hanys wzięła za swój nick internetowy (pozdrawiam!). To afirmacja ponad uszczypliwościami, a może i innymi uczuciami, które żywili na/przezywający tak Ślązaków.
Okazuje się, że w leksykonie wydanym przez IBL PAN, a zbierającym informacje o uczestnikach drugiego obiegu wydawniczego, znajdziemy też Hanysa — Andrzeja Rocznioka.
Czy sam sobie wybrał takie miano, czy było częściej używane, czy doraźnie, czy nadali mu je warszawiacy — nie wiadomo. Ale fakt jest.
Taki oto casus. Nieco chaotycznie i osobiście pisze o A. Rocznioku Aleksander Lubina w serwisie Wachtyrz.eu.