Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego opublikowało właśnie komunikat „w sprawie wykazu wydawnictw publikujących recenzowane monografie naukowe”. Oczywistości nie ma co komentować. Raczej odnotuję, że brak mi co najmniej kilku sensownych wydawnictw naukowych, obecność niektórych na liście wywołuje zdziwienie. Niektórych dlatego, że pierwsze o nich słyszę, ale nie jestem polihistorem, żeby wiedzieć, kto cenne prace z marketingu lub gleboznawstwa publikuje. Innych obecność mnie dziwi, bo znane mi są ich publikacje, a poddawane rygorom recenzyjnym stanowią tylko część ich działalności.
Co jednak cieszy mnie najbardziej? Literówka. Bo zawsze czytam teksty (także własne) do pierwszej literówki, a potem się zastanawiam, co dalej.
W wykazie jest więc Wydawnictwo Pallotinum (przez jedno „t”). Naprawdę wydawnictwo pisze się przez dwa „t”: Pallottinum.
Mamy więc w komunikacie ministerialnym „oczywisty błąd literowy”, ale ciekaw jestem, czy zostanie wydane sprostowanie albo czy trzeba będzie sążnistych prawniczych wywodów, które zezwolą ewaluatorom na uznanie publikacji pallotynów (palotynów) za godne przyznania punktów na podstawie komunikatu, a nie osobnych każdorazowych decyzji KEN (Komisji Ewaluacji Nauki).
Kto chce dostrzec w tej literówce (oficjalnie: błędzie literowym) metaforę pośpieszności, „połebkizmu” i ignorancji merytorycznej wszechwładnych ministerialnych komunikatopisarzy, niech dostrzega. Hunwejbini reformy i parametryzacji (podziwu godna konsekwencja rządów trojga ostatnich ministrów) uradowani.
Co dalej? Usługi korektorskie swoje polecam.