Kur zapiał

Wyczesane rozmowy w Radiu Kraków w kolejny czwartek wojny rozpoczętej przez Federację R. w tłusty czwartek. A tu już nadszedł Wielki Czwartek. W ten dzień, a właściwie w nocy z czwartku na piątek, można wspomnieć socjolingwistyczny wątek z Ewangelii: Piotr został rozpoznany po mowie, co przypomina nasze opowieści o szyboletach. Proszę posłuchać:

Wyczesane rozmowy, 14.04.2022, Radio Kraków, red. Anna Piekarczyk, Paweł Sołtysik

Piotr siedział przed gmachem w sieni: i przystąpiła k niemu jedna służebnica, mowiąc: I tyś był z Jesusem Galilejskim. A on się zaprzał przed wszytkimi, rzekąc: Nie wiem, co mowisz. A gdy on wychodził na przysionek, ujrzała go druga służebnica i rzekła tym, co tam byli: I ten był s Jesusem Nazareńskim. A powtore zaprzał się z przysięgą, iż nie znam człowieka. A przystąpiwszy mało potym ci, co tam stali, rzekli Piotrowi: Prawdziwieś i ty jest z nich: bo i mowa twoja cię wydawa. Tedy sie począł przeklinać i przysięgać, iż nie znał człowieka. A natychmiast kur zapiał. I wspomniał Piotr na słowo Jesusowe, ktore mu był powiedział: Iż pierwej niż kur zapoje, trzykroć się mnie zaprzysz. A wyszedszy z dworu, gorzko płakał.

(Ewangelia wg św. Mateusza 26, 69–75, przekład: ks. Jakub Wujek, jezuita, wydanie z 1593 r.)

Zatem wspomniane na początku kur zapiał, będące eufemistycznym zastępnikiem za o wiele częstsze polskie powiedzonko, to biblizm, czyli zwrot zaczerpnięty z Biblii. A z drugiej strony żart, dla niektórych niestosowny, bo mieszający sacrum i profanum.

Kacap

Przy okazji zwracam uwagę na dwa słowa. Kacap (кацап) jest nam znany — było to uniwersalne określenie Rosjan, a właściwie „ludzi radzieckich”, Sowietów, „mieszkańców Kraju Rad”. Nazwa ta stworzona została prawdopodobnie przez wąsatych, lecz bezbrodych Rusinów i nazywała brodatych i kudłatych Wielkorusów (Moskali). Jest więc możliwe, że po tajemniczym przedrostku ka– jest tam cap ‘kozioł (brodaty)’, ale może taka broda, za którą można capnąć. Proste ludowe tłumaczenie, że źródłem jest porównawcze kak cap (как цап), nie wydaje się lingwistycznie poprawne.

Pszek

O tym, że Polacy nie tylko jak w XIX wieku nazywani są polaczyszkami, ale też pszekami, mogliśmy się dowiedzieć między innymi z polskich mediów w listopadzie roku 2021, kiedy głośna się stała wypowiedź białoruskiego propagandzisty, który się zwie Ryhor Azaronak (po białorusku Рыгор Юр’евіч Азаронак, po rosyjsku Григорий Юрьевич Азарёнок). Oto fragment jego wypowiedzi:

Pszeki (obraźliwe określenia Polaków na Wschodzie-red.) opamiętajcie się, Amerykanie nie będą za was walczyć. Zapomnieliście swoją historię? Niczego was nie nauczył 1939 rok — grzmiał. Posłuchajcie, zdolności bojowych naszej armii wystarczy by całkowicie rozgromić wasz tak zwany sojusz bałtycko-czarnomorski. Nie mówię już o potencjale Państwa Związkowego. Ale nie chcemy Warszawy w gruzach i uchodźców z Litwy w Bałtyku, naprawdę nie chcemy. Opamiętajcie się – kontynuował.

Rusłan Szoszyn, Rzeczpospolita, 11.11.2021, https://www.rp.pl/polityka/art19095121-bialoruska-tv-nie-chcemy-warszawy-w-gruzach-opamietajcie-sie

Pszek mnie nie obraża, bo nic dla mnie nie znaczy, a jeśli ma w sobie złość na to, że prasłowiańskie miękkie *ŕ zamieniło się w polszczyźnie wieku XXI w š i ž, to jest tylko irracjonalne. Mimo kwalifikowania przez niektóre słowniki jako wulgaryzm, ponieważ nie narusza tabu językowego (kryterium prof. Macieja Grochowskiego), nie uznaję słowa pszek za wulgarne. Jest ono intencjonalnie pogardliwe, ale tylko ujawnia jakiś kompleks wobec polskich „panów”, którzyśmy przecież w większości chłopskiego pochodzenia, a i polska co lepsza szlachta to wieśniacy.