Idzie wrzesień, a się cieszę

Nie z tego się cieszę, że idzie wrzesień, bo na to rady nie ma, ale z tego, że książkę nagrodzono. Tę.

Krakowska Książka Miesiąca

WRZEŚNIA 2018

pod redakcją Donaty Ochmann i Renaty Przybylskiej
Powiedziane po krakowsku. Słownik regionalizmów krakowskich

Jury Nagrody „Krakowska Książka Miesiąca” przy Bibliotece Kraków jednogłośnie przyznało tytuł „Krakowska Książka Miesiąca Września” książce “Powiedziane po krakowsku. Słownik regionalizmów krakowskich”, wydanej przez Wydawnictwo Libron, nagradzając Panie Redaktorki: Donatę Ochmann i Renatę Przybylską
Wręczenie Nagrody połączone z wieczorem autorskim będzie miało miejsce w Klubie Dziennikarzy „Pod Gruszką” przy Bibliotece Kraków w czwartek 27 września o godz. 18.00, ulica Szczepańska 1.

Długo nie miał Kraków swojego regionalnego słownika, wyprzedzony został przez dobrze zorganizowany i pracowity zespół poznański, gwara warszawska została przed półwieczem już historycznie przebadana przez Bronisława Wieczorkiewicza, tak młode, zdawałoby się, „łodzianizmy” z tak młodej w porównaniu z wcześniej wymienionymi grodami Łodzi również zostały zgromadzone w książce.

Kraków zbierał się i przymierzał w różnych konfiguracjach personalnych i z różnymi metodologiami, aż wreszcie słownik jest. Budowa hasła przedstawia się następująco:

W tekście obok smakowitych cytatów znajduje się ok. 120 wyodrębnionych anegdot, a naukowa powaga i kompetencja ujawnia się w komentarzach zawierających informacje leksykograficzne i etymologiczne.

Spotkanie z językiem Krakowa i krakowian (krakusów, a po pewnym czasie i dopuszczeniu do środowisk i salonów — krakauerów) dla jakże licznych osób przyjezdnych, wrastających w to miasto owocuje kolejnymi wspomnieniami, które mogą i powinny być spisywane. Na przykład arcywulgarne krakowskie trzyliterowe słowo, którego ostatnią literą jest c, drugą u, a pierwszą b. Tak niedawno napisał w Dzienniku Polskim Wiktor Jurasz:

Pojawiwszy się w Krakowie na studiach bezceremonialnie, ze sporą swadą, używałem wobec kolegów pieszczotliwego, moim zdaniem, trzyliterowego słowa zaczynającego się na literę „b”.
Używałem, dopóki nie zagroziło to stanowi mojej facjaty – dopiero w dość nieprzyjemnych okolicznościach dowiedziałem się, że w Krakowie to określenie pewnych męskich utensyliów, w stosunku do całości męskiego organizmu, zwłaszcza obdarzonego duszą, mocno obraźliwe.
Te dwa przykłady dowodzą, jak oryginalny, i nie dla wszystkich zrozumiały, jest język rodowitych krakusów. I jak bogaty, co z kolei udowadnia opracowany przez Donatę Ochmann i Renatę Przybylską słownik regionalizmów krakowskich, zatytułowany „Powiedziane po krakowsku”. Lektura obowiązkowa, zwłaszcza dla przybyszów, od jakich roi się Kraków, chcących wtopić się w tutejszy pejzaż i uniknąć miana „słoika”…

Ale słoik to podobno określenie warszawskie, podobnie jak przesadne zdrabnianie. Trzeba by to przedyskutować na przyjaznym gruncie, rzeźwiąc się krachlą albo i czym lepszym.