Na szczęście nic nie muszę mieć do powiedzenia o nowych inicjatywach zmiany nazwy województwa śląskiego na śląsko-małopolskie. Skoro jednak nic mnie nie zmusza, to obawiam się, że przychodzi pokusa wypowiedzenia się.

Najciekawsze jest to, co nie zostało wypowiedziane na głos w wypowiedziach Beskidzkiego Domu, Ruchu Autonomii Śląska i Śląskiej Partii Regionalnej (to ona wciąż istnieje?).

Zachodni i północno-zachodni Małopolanie nie akcentują tego, że Kraków nie jest specjalnie nimi zainteresowany oraz że mają silniejsze powiązania gospodarcze i infrastrukturalne w stronę śląską.

Zdają się też nie dostrzegać tego że to, co odbierają jako hegemonię śląską, przez Ślązaków również zainteresowanych wspieraniem własnej śląskiej tożsamości jest postrzegane jako ledwie jakieś drobne cząstki ze stołu polityki o wydźwięku centralistycznym.

Ślązacy zdają się nie brać na poważnie uczucia nazewniczego i częściowo także narracyjnego, kulturowego i budżetowego upośledzenia  małopolskich części województwa śląskiego. Proponowane zmiany, aby nie przeprowadzać zmiany nazwy, lecz zmianę granic województw, oczywiście nie są do zrealizowania w dialogu medialnym bez sensownych reprezentacji we władzach Rzeczypospolitej Polskiej i dyskusji na forum parlamentu.  Gromkie głosy, że najlepiej powołać duże województwo górnośląskie (przez inkorporację obecnego województwa opolskiego) oczywiście z Księstwem Cieszyńskim jako również częścią Górnego Śląska (tak przecie uważano kilka wieków temu!) potwierdzałyby wyrażane przez „podbeskidzką” część województwa śląskiego tezy o pewnej dozie hegemonistycznej ślepoty i głuchoty „Katowic” na ich inną wrażliwość uwarunkowaną historycznie.

Trzeba by też dodać że najprawdopodobniej mieszkańcy i władze województwa opolskiego nie byli pytani o to, czy „dojrzeli” do koncepcji „województwa górnośląskiego”. W wypowiedziach zwolenników tej nowej koncepcji połączonej ze zmianą granic województw pobrzmiewają tony wyższości nie tylko wobec „zapóźnionych”, małopolskich części obecnego województwa, ale i pobłażliwie wyższościowa postawa wobec niegdyś stołecznego Opola. Nie słychać o tym, że rozumie się różne także względem katowickiej czy rybnickiej części Górnego Śląska doświadczenia historyczne, inne świadomości narodowościowe „autochtonów” na „Opolszczyźnie”, koegzystencję z mniejszościami narodowymi, postulowaną i praktykowaną „pojednaną różnorodność” (ulubione frazy arcybiskupa Nossola). Wydaje się też, i nie jest to bez znaczenia, że część osób zabierających głos w imieniu małopolskich części obecnego województwa śląskiego ma w sobie zadawnione i nie do końca zracjonalizowany poczucie krzywdy kierowane nie tylko względem administracji ale też pewien antyśląski czy antygórnośląski resentyment. Obawiam się że to w niczym nie pomoże.
Jako że najbardziej interesują mnie fakty, o czym nie raz mówiłem i pisałem, chętnie oglądnąłbym jakieś fotki pokazujące wkraczanie ekspansywnej górnośląskości na przykład do powiatu żywieckiego. Czy rzeczywiście, kiedy, kto i w ramach czego pokazywał tamtejszą kulturę (oczywiście również zróżnicowaną na góralską, mieszczańską i „dolańską”) jako śląską. Czy i na jakich zasadach uczestniczyli w tym bądź nawet firmowali to miejscowi mieszkańcy?

A co widać z Krakowa? Zawiodę być może wszystkich. Kraków najbardziej jest skupiony na 1) sobie, 2) perspektywach z czasów Rzeczypospolitej Krakowskiej. Na zachód, śmiem twierdzić, poza Krzeszowice niemal nie sięga refleksja. Wnoszę to na przykład z materiałów informacyjnych w oglądanym przeze mnie solidnie od dwudziestu lat głównym programie informacyjnym lokalnej telewizji. Jeśli polemiści wskazują na oddziaływanie na pamięć i świadomość podziałów administracyjnych PRL i RP z lat 1975–1989, to proszę pomyśleć, że mieszkańców „gierkowskiego” województwa krakowskiego też to dotyczy, też zawęża ich perspektywę. Do dziś ówczesne terytoria województw kieleckiego, tarnowskiego, nowosądeckiego i bielskiego, po 1999 włączone do województwa małopolskiego, które w pierwszych planach miało sięgać gdzieś pod Radom (!), są „jakieś inne”. Każda taka zmiana osadza swoją warstwę w pokładach pamięci.
Ja pamiętam, jak pod kościołem w Racławicach (tych, pod którymi Kościuszko itd., wtedy w województwie kieleckim) chłopy rozmawiały w duchu „powinniśmy być pod Krakowem, bo my przecie Krakowioki”. Kraków jednak o tym nie wiedział, nie tęsknił, a i dzisiaj przyjmuje to obojętnie. Zachęcam więc okolice Białej (Krakowskiej) do skonfrontowania się z poziomem szczęścia z przynależności do województwa małopolskiego ze stolicą w Krakowie, jakie mają mieszkańcy Olkusza, Miechowa, Dąbrowy Tarnowskiej, Gorlic. Idealizacja to zła doradczyni.

Widzę emocje (zarzucanie pozbawionemu wpływu na zarządzanie województwem RAŚ chęci „silenizacji” i działania niezgodnego z polską racją stanu).
Wielostronne bezdialoże, zamknięcie, brak dialogu.
Katowiczanie być może nie wiedzą nie tylko, gdzie są Gilowice (a ile Gilowic jest w obecnych granicach województwa — kto wie?), bielszczanie natomiast niewiele chyba wiedzą, jak się żyje koło Myszkowa czy Kłobucka. Zobaczymy, czy przynajmniej część osób się nawzajem posłucha.

Jutro debata, plakat zawierał (ale już nie zawiera) pewną prowokację w szyku, napisane było bowiem w pewnym momencie o „małopolsko-śląskim” projekcie. Czy będzie tam tylko spięcie? A może z bezdialoża jest wyjście ku spotkaniu?

Beskidzki Dom: https://dziennikzachodni.pl/bedzie-zmiana-nazwy-wojewodztwa-slaskiego-na-slaskomalopolskie-petycja-trafi-do-mswia/ar/13903862

RAŚ: http://www.radiokrakow.pl/wiadomosci/malopolska-zachodnia/ras-zmiana-nazwy-wojewodztwa-nie-rozwiaze-problemow-trzeba-zmienic-granice/?fbclid=IwAR3DaJmCBy4hmdoYT4hupgKcMOwuA6o0Lc5j5iW2rn2ODmc2tQuLdC-VJJU/

Śląska Partia Regionalna: http://partiaslaska.pl/gornoslaskie-zamiast-slaskiego/?fbclid=IwAR0Z4ACZEV7pJMh-xCJTFTaS9AtzGzf8gNQwI6r78Iajgq-4uokJwERmfJw

Najaktualniejszy stan na fejsbukowych fanpejdżach.

Tu już nikt nie doczyta, więc napiszę, dlaczego mnie to dręczy i drażni. Bo znam wielu ludzi z różnych regionów, niekiedy nawzajem się niezbyt lubiących. Zachować życzliwość jest łatwiej wtedy, gdy racje są wykładane, a nie tylko pretensje z powodu skrzywdzenia lub niedopieszczonego poczucia wyższości. Jestem życzliwym obserwatorem działań społecznych. Z góry ogłaszam neutralność w bieżącym sporze.
O kształcie ustrojowym Rzeczypospolitej najdobitniej się wypowiadam co kilka lat, oddając głos w tajnych wyborach ;-).