Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie. Tak mógłby się zaczynać ten wpis. Bo gdy przychodzi zainteresowanie, to ostatni świadkowie czasów umierają.

To właściwie apel do placówek kultury w Biskupcu i okolicach. Poszukuję materiałów, które pozostały po Antonim Hansie, niegdysiejszym dyrektorze domu kultury, autorze wydanej w Biskupcu Reszelskim książki Od reszelskich pól (1956).

Co by mnie interesowało najbardziej? — materiały folklorystyczne. Istnieje bowiem przekaz, że swego czasu otrzymał on (chyba za pośrednictwem Władysława Gębika) pieśni i nuty z folklorem okolic Szczyrzyca w Małopolsce. Czy ktoś to pamięta? Widział lub cokolwiek wie, może sprostować ten trop?
Wszelkie informacje na ten temat będą dla mnie niezwykle cenne (artur.czesak@gmail.com).

Ćwierć wieku pracuje Edward Cyfus, by gwarę warmińską czasów swej młodości wprowadzić najpierw do publicznej „audiosfery” — w Radiu Olsztyn wygłaszał felietony. Publikował także ich teksty i książki, w tym elementarze, o których pisałem i mówiłem gdzie indziej.

Po tym etapie przyszedł jeszcze ciekawszy — nowi, młodzi użytkownicy! Piszą i mówią. Ośmielili się przez kontakt ze starszymi członkami własnych rodzin lub warmijskimi z dziada pradziada sąsiadami czy sąsiadkami.

Dziś tekst, który napisała Alina Deptuła, uczestniczka kursu gwary warmińskiej. Opublikowany został na facebookowej stronie Gwara warmińska, ale że Facebook ulotny, to na tę nieco trwalszą stronę dla rozpowszechnienia, udokumentowania i pochwalenia przeklejam:

Wszystke drogi prowadzó na Warnijo

Noszo Warnijo je nopsiankniejszo w coły Polsce, to nie łod dziś ludzie ziedzó. Nolepsi to zidać jek sia nazot wroco z drugych strón Polski. A kedy łoboczy sia nosze lasy, górki to ziysz coś je na Warniji. Człoziek czuje się mocno łuradowany i szczajście go łogornio. Kożdan nojdzie cóś no siebzie. Cołan rok je co łobglóndać, łodziydzać na Warniji, tlo brok chciyć.
Pora dniów tamój nazot am buła w Ruszajnach kele Wotamborka. Jek w jeki bojce, take psiankne mniejsce. Dołobkoła las i tak cichuchno, tlo ptoszki spsiywajó. Jekby cias sia zatrzymoł. Potam am jechała do Bukwołda bez Brónswołd, Barkweda. Am sobzie pomyślała, co te łokolice só jek zaczarowane. Bułam tyż w chałupce nad jyzioram Syrwant, to zidziałam jek łabandzie z młodami pływajó, a i dzikych kaczoków gwołt buło. Druge ptoszki spsiywajó jek łoszolałe. A po taki rejzie to spsik człozieka je rychtycznie mocny, po tam jek sia nałoddychoł śwyżygo pozietrza. Te mniejsca só łoddalóne łod Łolstyna ziancy jek 20 kilómytrów.
Cołe lato, jesiań, prazie w kożdy wsi czy mnieście na Warniji w sobota, niydziela só łorgonizowane ciykowe festy i kermase. A to śwanto syra (w Lidzbarku Warnijskam) , psiwa, mniodu (w Łolstynie), psierogów. Potam só dożynki, śwanto psieczónygo kartofla. Możewam tamój kupać rychtyczny mniód, syr czy psiwo, chlyb, mniajso, woszty, ryby, kuchy łod mniejscowych gyszefcmonów, gburów i posmakować tygo tyż na mniejscu.
Mus pojechoć do Gyczwołda, dzie noszo Matulka pokozała sia dziywczoczkom w 1877 (tysiónc łosiómset siytómdziesióntam siódmam) roku. Łod tygo ciasu na warnijskych wsiach ludzie łustoziali gwołt kapelków. Noród sia modli przy kapelkach noczajści do gyczwołdzki Poni, chtórno je łobleczóno w modry klejd, bo modry to warnijsko farba, łod ksiotków lnu. Brok pamniantać co Warnijo je katolicko.
Możewam pojechoć ołtam, abo lepsi kołam szpurami tych warnijskych kapelków kele drogi, a każdo z niych je jenakszo. I zioskowych kościołów dzie co jedan to psiankniejszy. Jek jydziewam nazot to rozglóndowam sia dołobkoła na zielóne lasy, górki i dziwujam sia na te jek namalowane łobrozki.
W somam Łolstynie jidziewam na Stare Mniasto, zomek, do kościołów, planetarium. Abo sia poszpacyrować nad Łynó. Jek chto lubzi pływać, abo sia wygrzywo
na słónku, fitać ryby na wóndka to wybziyro jyzioro. Tych jyziorów dołobkoła Łolstyna mowam 11 (jedanoście) i w chtórno stróna pojydziewam, to je jyzioro. Mowam szczajście, co tych jyziorów tyle sia łostało.
Kożdan, chto żyje na Warniji, czy to rychtyczny Warnijok, czy tan co na Warnijo przycióngnół musi znoć choc trocha godka warnijsko, zyty warnijske. Ziedziyć co to je gburstwo, łobora, jek Warnijoki kedajś robzili swojo robota w gburstsie. Jek szykowali jydło, na śwanta? Co to je łodpust, łosiera, kermas? Czy Warnijoki zierzyli w gusła? Co to je kołbuk? Co to só Gody, nowelatko, szemel? Jek sia rychtowało gburstwo na zima?
Coby sia tygo wciórkygo doziedzić, to nolepsi sia zapsisać na kurs godki warnijski. A na tam kursie Poni Izabela Lewandowsko i Pon Edward Cyfus nołuczó chantnych. Pokożó tyż w Giłowach Muzyjum Warnijskygo Gburstwa. Muzyjum je w psiankny, stary, warnijski chałupsie, rychtowany bez 11 lot. W ty chałupsie só rozmajite gyryjty do gburstwa. W kuchni stoji kocher z fejerkami. Kele chałupy rosnó malwy i rozmajite druge ksiotki. Łuradowanom, com tamój buła.
Mom szczajscie, co nolazło sia no mnie mniejsce na tam kursie, bo jenaczy nie poznała bym gyszychtów, chtórne łopozieduwali Poni Izabela i Pon Edward. No i eszcze nie poznałabym fejnych ludziów z tygo noszygo kursa.
Alina Deptuła

Fejn. Językoznawcze obserwacje szczegółowe mogę sobie zostawić na kiedy indziej i gdzie indziej. Zdaje się, że mamy do czynienia ze standaryzacją i ze zmianami analogicznymi. Zawszeć to lepiej, że język się zmienia, niż gdyby miał zniknąć.
A co to są zyty? Zwyczaje oczywiście.