Proszę posłuchać, jak z red. Anną Piekarczyk rozmawialiśmy o znaczeniu nieczęstych już dziś frazeologizmów.
Spaść z ambony
Kto spada z ambony? Oczywiście nie myśliwy, ale narzeczeni, gdy ogłaszane są (były — teraz, panie, to i msza inna, ksiądz bez biretu kazanie głosi, ba, nawet kazań nie ma, tylko homilie, cokolwiek to znaczy) zapowiedzi. Gdy warunki były sprzyjające, owi narzeczeni przezornie szli w tę niedzielę do innej parafii. Tak było, a do dziś tak się mówi. Jest to więc frazeologizm archaiczny i nie należy zmieniać jego formy na spaść z gablotki w kruchcie. A w ogóle to RODO.
Wyjść z urny
Wrzuca się kartkę, a wychodzi poseł. Albo prezes, jak w wyborach towarzystwa ogrodniczego w Warszawie.
A to ci sztuka, i to demokratyczna. Gdy w 1947 r. wybory były, ale demokracja znikała, a nawet nadzieje na nią, pojawił się wierszyk:
Oto tajemnicza szkatułka: wrzucasz Mikołajczyka, wyskakuje Gomułka
No i ludziom się dobrze żyło, jak nie nam, to innym.