Narodowe Święto Niepodległości skłoniło mnie do chwili (to jednak tylko 3 minuty) zastanowienia się w Wyczesanych rozmowach nad znaczeniem samego wyrazu i jego relacji do słów obcych, jak independence, Unabhängigkeit, nezałeżnist’ (незалежність), ale także souveraineté.

Józef Pawlikowski, Paryż 1800, https://polona.pl/item/czy-polacy-wybic-sie-moga-na-niepoelleglosc,NzQ0NDkxNDk/4/#info:metadata

To nominum abstractum, które stanowi realną życiową potrzebę, nie w każdym pokoleniu realizowaną. Jak to w polszczyźnie bywa, wyrazy po kilkakroć konfrontowane z innymi językami, żyjące dość długo, stają się nie tyle ścisłymi synonimami, ile gromadą wyrazów bliskoznacznych, jak współczesne niepodległość i niezawisłość (dziś częściej: sędziowska), ale gdy powstawał WiN, chodziło o państwo. Proszę posłuchać:

Poeta pamięta więcej

Stale chodzi za mną i pracuje we mnie fraza Ryszarda Krynickiego Niepodlegli nicości. Odwołuje się ona nie do współczesnego znaczenia politycznego, lecz do dawniejszego, wymagającego uzupełnienia — komu lub czemu nie podległe? Jak w tym przykładzie i cytowanych w wypowiedzi radiowej fragmentach tekstów ks. Piotra Skargi.

Stanisław Karnkowski, EVCHARISTIA. abo, O PRZENASWIETSZYM SAKRAMENCIE, 1602

PODAJCIE DALEJ

Niepodlegli nicości, podajmy dalej
niebotyczne pismo obłoków,

podawajmy je z ust do ust.

Źródło: https://www.biuroliterackie.pl/biblioteka/utwory/przekreslony-poczatek/

Historyk przypomina

Bywa też i tak, że my świętujemy rocznicę odzyskania niepodległości, choć w Krakowie flagi miejskie i narodowe wiszą już od końca października, bo Polacy wcześniej przejęli to miasto we władanie, niż Józef Piłsudski przybył do Warszawy. Lecz wydarzenia te jeszcze ładnych parę lat po roku 1918 nazywano przewrotem, czyli rewolucją, jak o tym świadczy relacja Edwarda Kubalskiego opublikowana w 2020 r. przez Pawła Stachnika w „Roczniku Biblioteki Kraków” (s. 405–439).

Gabinet prezydenta Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa. Fotografia wykonana przez red. Pawła Stachnika. Czy stolik pamięta?

Ksiądz biskup Adam Krasiński pięknie opisał stan i postęp wiedzy językoznawczej w wieku XIX (pisał to bodaj w 1885, opublikował we wstępie do swego Słownika synonimów polskich). Zaraz też oddał hołd prądom myślowym swej epoki, które stan społeczności ludzkich wiązały ze stopniem rozwoju języka. Prawda to i nieprawda zarazem, gdy się dobrze pomyśli i powynajduje kontrargumenty.

Bywa wszak i tak przecie, że pojęcia funkcjonujące w różnie zorganizowanych społeczeństwach są nieprzystawalne, ale nie musi to oznaczać ubóstwa tych „mniej cywilizowanych”.
Jest się wszelako nad czym chwilę zastanowić.

Ciekawie tu mamy upostaciowioną (spersonifikowaną) myśl narodu, pracującą przez wieki. Przy tej okazji zastanowiło mnie, czy rzeczywiście brak związku między kozą — zwierzęciem a kozą, w której zamykają.

Chodzi o naukowy tekst dr Donaty Ochmann pt. Czy fajny jest fajny?. Proszę, można go sobie przejrzeć, przeczytać lub ściągnąć.
Donata Ochmann, Czy fajny jest fajny (2014)
Artykuł został wydrukowany w roku 2014 w krakowskim czasopiśmie językoznawczym „LingVaria”. Niby niedawno, ale okazuje się, że język młodzieży naprawdę szybko się rozwija, jedne modne wyrazy porzuca, inne wydobywa albo z polszczyzny dawnej, albo nadaje słowom nowe znaczenia. Tak się dzieje w odniesieniu do wyrazów zacny, zacnie (wspominanych przez D. Ochmann), sztos (plus sztosiwo) i innych. Jakich? Może dowiem się od Czytelników.

Przede wszystkim nie wierzmy, że przysłówek fajnie należy tylko do polszczyzny mówionej, potocznej, młodzieżowej. Wystarczy zaglądnąć do dzisiejszego „Dziennika Polskiego”.

Ponadto pomyślmy chwilkę. Jeśli na używanie słowa fajny pomstowali dorośli już przed wojną, to — chwilka obliczeń — ta okropna ówczesna młodzież ma dziś koło 95 wiosen. Z pewnością w gronie koleżeńskim słowa tego używa jakby nigdy nic.