Nowa normalność to pojęcie nowe i nietypowe, więc nie ma wiele wspólnego z normą i normalnością. Taki zabieg językowy obnaża i nowość, i nienormalność sytuacji z „odmrażaną” gospodarką. Odmrażaną po zimie, podczas której nie było niemal wcale śniegu (chyba że w górach), mrozu zresztą też. Raczej odmrażaną po tym, jak najpierw nas, a potem gospodarkę zmroziły wieści i doświadczenia pandemiczne. To właśnie coś do niedawna normalnego w zupełnie odmiennej sytuacji wygląda dziwnie. Powrót do pracy, jazda komunikacją miejską, szczególnie dla tych, którzy „pracowali z domu” — następne sformułowanie, może nie całkiem nowe, ale bardzo wiosną roku 2020 upowszechnione.
Albo premiera polskiego filmu w 1940 r.
Nienormalne jest coś zupełnie zwykłego, gdy się dokonuje w zupełnie zmienionych warunkach. Na przykład premiera polskiego filmu w kinie po świętach Bożego Narodzenia roku 1940.
Piszą w Wikipedii, że nie zachowała się żadna kopia tego filmu z 1939 roku, dokończonego już po zajęciu Polski przez okupantów. W bazie Film polski podają jako datę premiery 31 grudnia 1940, co w świetle tego ogłoszenia z „Gońca Krakowskiego” może nie być prawdą. Obsada była przednia: Lena Żelichowska — Kamila; Karin Tiche — Sabina; Ludwik Sempoliński — stryj Władzia; Michał Znicz — Mazurkiewicz — adwokat z Radomia; Zbigniew Rakowiecki — Władzio Mącki; Mieczysława Ćwiklińska — matka Sabiny; Janina Sokołowska — matka Władzia Mąckiego; Stanisław Grolicki — Grzegorz, lokaj Mąckich. Wątpię, by ktoś wysyłał tantiemy emigrantce Żelichowskiej albo mieszkańcowi warszawskiego getta Zniczowi. Nie szukałem danych o frekwencji lub postulowaniu bojkotu.
Ciekawostka!
Jedyna (?) kopia filmu przetrwała wojnę i przejście frontu, lecz „uległa zniszczeniu pod koniec lat 40-tych” (baza filmweb.pl). Jerzy Zarzycki nakręcił Żołnierza królowej Madagaskaru jeszcze raz, w 1958 r.
Podsumowując: niczego nie ma normalnego w nowych normalnościach bez względu na solenność zapewnień lub demonstrowany spokój. A kina Wanda szkoda.