Nie mam zbyt poetyckiej duszy, choć już bardzo dawno temu poprosiłem Wiadome Osoby, żeby na moim pogrzebie zaśpiewały pewien kasztanowo-jesienno-mglisty wiersz, więc może coś tam odczuwam.
Dziś jednak odczuwam zaskoczenie i radość, bo otrzymałem przesyłkę od Pani Ireny Pławiak, poetki mieszkającej w Witowicach Górnych (gmina Łososina Dolna, powiat nowosądecki).

Dom na Wzgórzu (2021) to zapis ulotnych wzruszeń i solidnego zakorzenienia. Brawo dla Doliny Inicjatyw — to lokalne stowarzyszenie, które wsparło wydanie, podobnie jak Gmina Łososina Dolna i Województwo Małopolskie.

A skoro już mowa o łososińskiej gminie, to bardzo dobrze, że docenia ona… a niech tam, użyję tego biurokratycznego słowa, kapitał ludzki — niepowtarzalne skarby, twórcze osobowości mieszkające na jej terenie. Na przykład Irena Woźniak, Marian Pajor, Maria Barbara Grzegorzek, Katarzyna Wikar, no i sama poetka pełna także energii poznawczej, która opisała ciekawych twórców w książce Za drzwiami (2019). Piękno się mnoży.

Gratuluję i dziękuję.

Wreszcie. Nie chałupnicze edycje, nadrabiające braki wydawnicze i kompensujące nieobecność języka niemieckiego i pewnych rdzennych tematów, jakże podatnych na instrumentalizację i jakże innych niż osobowość Poety, jaką poznajemy z tej książki.

Joseph von Eichendorff to jest wspaniały temat śląski. Ograny już na wiele sposobów. Dlatego Zbigniew Kadłubek w swoim posłowiu wpada w tony prowokacyjne, nietzscheańskie niemal, kiedy mówi o śląskim ludku, który bierze — trawestuję — Eichendorffa na swoje sztandary czy uznaje go za jakiś emblemat śląskości (także tej niemieckojęzycznej), ale nie zna go, nie czyta, bo też nie uwzniośla swojej duszy romantyczną poezją. Inne dźwięki, inne rytmy, inne — powiedzmy to wprost — szlagry słychać w śląskich domach. A jednak może warto.

Zbigniew Kadłubek

Nie wykład, ale opowieść

Nie był to Goethe. Ale to bardzo dobrze. Książka Margarethe Korzeniewicz wspaniale, bo przystępnie opisuje żywot i sprawy poety związanego ze Schloß Lubowitz i przez całe życie, barwne, choć nie szalone, pamiętającego utracone nadodrzańskie krajobrazy. 

Banalne jest to, co tu piszę: trzeba przeczytać „inaczej” napisaną biografię von Eichendorffa, a ponadto postarać się usłyszeć jego poezję: w oryginale, po polsku (to język, w którym większość z nas nauczyła się poezję odbierać) i po śląsku, bo to otwiera nowe poznawcze perspektywy. 

Tylko trzysta wierszy po polsku

Autorka pisze, że mało mamy Eichendorffa po polsku. Proza i tylko trzysta wierszy. Po śląsku jest znacznie mniej, ale rzekłbym, że urzekająco.

Winternacht

Verschneit liegt rings die ganze Welt,
Ich hab’ nichts, was mich freuet,
Verlassen steht der Baum im Feld,
Hat längst sein Laub verstreuet.

Der Wind nur geht bei stiller Nacht
Und rüttelt an dem Baume,
Da rührt er seinen Wipfel sacht
Und redet wie im Traume.

Er träumt von künft’ger Frühlingszeit,
Von Grün und Quellenrauschen,
Wo er im neuen Blütenkleid
Zu Gottes Lob wird rauschen.

Zimowŏ nocka

Śniyg przisuł bezma cołki świat
I taki żech stropiōny,
A w polu strōm, jak palec sōm,
Ze liściŏ sebleczōny.

I wiater żynie jyn bez noc
I asty strōma trōncŏ,
Wtynczŏs wiyrszołkym ruszŏ strōm
I brōnczy cojś na śpiōnco.

W śniku ôd niego wiosna je,
Zdrzōdło mu korzyń rosi,
A ôn we klajdzie z blumōw zajś
Pōnbōczka chwołã głosi.

Margarethe Korzeniewicz, Joseph von Eichendorff inaczej, Kotórz Mały: Silesia Progress, 2020 (seria: Canon Silesiae. Ślōnske Dzieje)

Dziwne spotkania z poetą, którego nie czytywałem. Dziś rocznica jego śmierci. W górach było wszystko, co kochał.

Między połoninami. Fot. Donata Ochmann, 2015

Tomik Klękajcie narody z 1984 roku to podobno poszukiwanie biografii lub biografia kreowana. Myślę, że ten wiersz, Noc ukraińska 1942, odbijający wspomnienia tych tysięcy ludzi, którzy przeżyli taki moment, zapisujący ostatnie chwile tych, którzy podczas takich poszukiwań nie mieli szczęścia, będzie dobry, by czytać Harasymowicza — poetę, człowieka.

Ma Harasymowicz swoją ulicę w Pychowicach, nie tak daleko od placu Na Stawach, po drugiej stronie Wisły.

Ulica Jerzego Harasymowicza

Ten wiersz: Epitaph On An Army Of Mercenaries — Poem by Alfred Edward Housman przetłumaczył Konstanty Ildefons Gałczyński jako Epitafium dla armii najemników.

These, in the day when heaven was falling,
The hour when earth’s foundations fled,
Followed their mercenary calling
And took their wages and are dead.

Their shoulders held the sky suspended;
They stood, and earth’s foundations stay;
What God abandoned, these defended,
And saved the sum of things for pay.


KIG kończy frazą „i ocalili świat za żołd”.