Satyryczne pismo „Djabeł” w numerze 12 z 19 czerwca 1885 r. na stronie 3 wydrukowało te dziarskie krakowiaki, śpiewane jakoby przez lokajstwo stańczykowskie, czyli prasę wysługującą się rządzącym konserwatystom.
Najciekawsza jest forma „albośma”, niekrakowska, bardziej sądecka. Na mapie 462 Małego atlasu gwar polskich teren, gdzie występowała (i pewnie jeszcze trochę występuje) końcówka czasownikowa 1 osoby liczby mnogiej -ma oznaczona jest kreską zieloną.
Dla samego Krakowskiego charakterystyczne jest bieremy, jak w we wspomnieniach Pani Loli o Nagrodzie Nobla dla pana Władka Reymonta.
Czerwoną linią na mapie zaznaczono zasięg końcówki -wa w funkcji pierwszej osoby liczby mnogiej. Mogli więc koledzy Wojciecha Bartosa śpiewać po 1794: „Bartoszu, Bartoszu, Oj nie traćwa nadziei, Bóg pobłogosławi, Ojczyznę nam zbawi”.
Już jednak po 1820 jeden z najsłynniejszych krakowiaków upowszechnił się z końcówką -my:
Ten to słynny krakowiak posłużył jako czytelne odwołanie do przytoczonego powyżej utworu piętnującego służalstwo prasy głównego nurtu.