Autorka podpisana ROJEK-KIEŁBASA ANNA (myślałem, że najpierw podaje się imię) napisała tekst w portalu Onet.pl na temat imion rzadkich i według niej dziwnych.
Oto te imiona:

Najrzadsze imiona dla dziewczynek Najrzadsze imiona dla chłopców
Warwara Yehor
Yelyzaveta Wojmir
Vira Veniamin
Teodozja Taras
Talita Tadej
Sofiko Ścibor
Semiliana Sinan
Pia Rufin
Miglena Narek
Melek Longin
Ilaria Jamal
Damroka Gleb
Cansu Gwidon
Aurika Goran
Asteja Gagik
Arnika Dragomir

Co kogo dziwi

Czy rzeczywiście są to imiona dziwne i rzadkie? Nie wszystkie! Warwara i Yelyzaveta to częste, oczywiste i wcale nie dziwne imiona dziewczynek nadawane na wschód od Polski — odpowiedniki imion Barbara i Elżbieta. Vira (Wira) to ukraiński odpowiednik rosyjskiej Wiery (modnej też w formie Vera). Świadczą o tym, że obywatelki Ukrainy bądź innego sąsiedniego kraju urodziły dzieci i zapisały ich imiona w systemach informatycznych ewidencji ludności. Yehor to paszportowa (w transkrypcji angielskiej lub coś koło tego) imienia, które być może za sprawą Jegora Gajdara bywa w polskiej przestrzeni słyszane w wersji rosyjskiej, lecz litera świadczy dobitnie, że Yehor (Jehor) jest zapewne obywatelem Ukrainy. Veniamin to PESEL-owa wersja wschodniosłowiańskiego Wieniamina, pochodzącego oczywiście od hebrajskiego i znanego w wielu krajach Beniamina. Taras nie powinien dziwić nikogo, kto w szkole średniej nie spał, gdy mówiono o istnieniu wybitnego poety ukraińskiego Tarasa Szewczenki. Gleb jest świętym prawosławnym — księciem, męczennikiem. Imię to nie jest więc zapewne dziwne w środowisku rodzinnym dziecięcia.
Co jest dziwnego w Teodozji? W moim miasteczku kilka pań nosiło takie imię. Może więc ktoś nadał dziecku imię po babci, czyli nihil novi.

A Damroka?

To przecudna legendarna księżniczka kaszubska z XIII wieku. A może imię to nadane zostało przez mamę — fankę energetycznej gwiazdy Damroki Kwidzińskiej?

Tak sobie właśnie myślę, że takie imię jest sygnałem kaszubskości. Jak imię Stanisław jest jasnym sygnałem, że rodzina nie ulega imienniczym modom.

Pia (po łacinie: pobożna) jest odpowiednikiem Piusa. Imię to jest obecne i w Polsce i w krajach niemieckojęzycznych. Może stawać się nieco częstsze, jeśli żywy wciąż będzie kult świętego ojca Pio z Pietrelciny.

I tak dalej. Ludzie (zwykle) nie nadają imion bez pomyślunku. Pisałem o tym w blogu Dobrego słownika. Polska nie jest narodowym ani religijnym monolitem. Różność kultur odbija się w imionach rejestrowanych przez systemy Ministerstwa Cyfryzacji.

Gdy się zapisuje czyjeś nazwisko, a to nazwisko składa się z dwóch elementów, jak na przykład Saryusz-Wolski, to trzeba uważać, żeby kreseczka (dywiz, łącznik) była sobą, krótką kreseczką, i żeby koło niej nie pojawił się odstęp (przerwa, spacja).

Nieładnie, nieładnie

Zapis taki jak na opublikowanej liście kandydatów PiS do Parlamentu Europejskiego jest oczywiście świadectwem pośpiechu, ale też lekceważenia osoby, w której nazwisku popełnia się błąd.

Zwłaszcza że człek okazał się czuły na punkcie publicznego używania swego nazwiska, bo postulował w roku 2017, żeby elementu Saryusz nie odmieniać.

Źródło: wyborcza.pl

Nakrzyczeli na niedoszłego przewodniczącego Rady Europejskiej onomaści, heraldycy i entuzjaści nakrzykiwania, że nie ma racyi, bowiem Saryusz to nie herb, lecz przydomek. Nazywano tak pono przed siedmiuset laty przodka dzisiejszego polityka — od szarej sukni Saryuszem.


Jam ani arystokrata, ani zwolennik wymienionych wyżej trzech aktywności, toteż powiem tyle, że legendy o herbie Jelita i bohaterskim Saryuszu spod Płowiec są piękne, ale czasem wystarczy sprawdzić uzus.


Ergo: jeśli XVIII-wieczna literatura fachowa odmieniała Saryuszów, to i my możemy, choć pretensyj szlacheckich nie ma co wyśmiewać, gdy co poniektóry Nowak gotów swego nazwiska nie odmieniać, żeby mu szlachetniej brzmiało i żeby broń Boże ktoś nie pomyślał, że gdy zawrze umowę z Nowakiem, to nazwisko ukonstytuuje się jako Nowakiem.

W ciągu miesiąca dwa razy wypowiadałem się publicznie o nazwach krakowskich ulic — dla portalu LoveKrakow.pl i dla Gazety Wyborczej. Potrzeba rozmowy na ten temat wynika nie tylko z tego, że w Polsce dokonuje się kolejny etap zmian, które postulował Instytut Pamięci Narodowej, polegających na usunięciu patronów dziś wyglądających niezbyt godnie, od których urzędowo mamy się odżegnać.
Proponuję spojrzeć na sprawę nieco głębiej. Zrobię to tutaj, bo w wypowiedziach dla mediów na to jest najmniej czasu. W doraźnych dialogach skupiamy się na rzeczach łatwo uchwytnych, złej odmianie czy niewłaściwym sposobie zapisu.
Najdawniejsze nazwy ulic powstawały zwyczajowo, w międzyludzkiej komunikacji i miały funkcję identyfikacyjną, informacyjną. Prowadząca w jakąś stronę stawała się ulicą Warszawską czy Krakowską, jeśli znajdował się przy niej kościół, mogła być Kościelną, a w miastach z dużą liczbą kościołów, proszę bardzo: Franciszkańska, św. Barbary itd. Szkolna — bo szkoła, Szewska, bo warsztaty szewskie, a Garbarska, wcale nie tak daleko, bo garbarze wyprawiali tam skóry itd.
W nowszych czasach, wraz z rozrostem terytorialnym miast, ale nie tylko, nazwy ulic zaczęły upamiętniać osoby sławne. Tym samym urzędowo stwierdzano, że komuś owa sława się należy, a komuś nie. W ślad za tym, gdy zmieniały się władze, inaczej patrzono na zasługi i bywało, że poprzedni bohater znikał z tablic i rejestrów. W wieku XX w Polsce zmian takich było wiele: nazwa obcojęzyczna w układzie wartości państwa, w którym znajdowało się miasto, potem nazwy bohaterów w Polsce niepodległej, potem zmiany po przewrocie majowym roku 1926, a zwłaszcza po śmierci marszałka Piłsudskiego. Świeżo nazwane jego imieniem ulice nierzadko zmieniały się w Adolf-Hitler-Straße, a w 1944 lub 1945 — Józefa Stalina lub 22 Lipca itp. Wielu przedwojennych bohaterów stało się ideologicznie niesłusznych, odeszło w cień z powodu konieczności uczczenia nowych wartości. Nie przywrócono ulic Berka Joselewicza, bo nie było już społeczności żydowskich, którym go stawiano za wzór Żyda — patrioty polskiego. Rok 1980 otworzył pole dal ulic Jana Pawła II, większość z nich nazwano tak chyba za życia Karola Wojtyły. Po roku 1989 czasem hurtowo, czasem stopniowo, przybywało ulic nazwanych imionami tych zasłużonych obywateli, których w żaden sposób honorować nie chciała Polska Ludowa: Anders, Bór-Komorowski, Jasienica. Wewnątrzpolskie przewartościowania zaowocowały nazwami z dotychczas nieczęsto reprezentowanymi „Żołnierzami Wyklętymi”, Danutą Siedzikówną i majorem Łupaszką. Tragiczny dzień 10 kwietnia 2010 r. przysporzył nowych bohaterów ulic, placów i rond z Lechem Kaczyńskim na czele.


Najbardziej kontrowersyjne są zamiany, gdy osoba akceptowana ma być zastąpiona przez doraźnie uznawaną za lepszą i godniejszą. W Katowicach na placu Wilhelma Szewczyka odbyła się nawet demonstracja przeciwko zmianie. Ale o nazwach decydują władze — samorządowe i państwowe. Do momentu zmiany.

Zacznę od siebie. Pisałem kiedyś siedem lat artykuł. W zaleceniach redakcyjnych albo w redakcji pracy zbiorowej, do której wreszcie go wysłałem, zwijano i rozwijano imiona do inicjałów i odwrotnie. Nie wiem, czy ja to widziałem w korekcie autorskiej, czy nie. Uznajmy, że widziałem, ale autor najmniej widzi w swoim tekście. Finalnie okazało się, że w moim artykule jest MACIEJ Sęp Szarzyński. A powinien być przecie Mikołai.

Wydanie Rytmów MIKOŁAJA Sępa Szarzyńskiego

To był odcinek #00. A skoro się przyznałem do poważnego błędu we własnej publikacji, śmielej przystępuję do działania. Nie mam wiedzy ani wprawy w wytykaniu błędów, jaką miał profesor Henryk Markiewicz. Nie wiem, czy powinno się z imienia, nazwiska, czasopisma, rocznika, strony itd. pisać. Jeśli nie zaprzestanę, to może się wykrystalizuje jakaś forma.

#01 Będzin (Śląsk)

Będzin – Śląsk

To nie jest banalny synonim obecnego województwa śląskiego. Jest mianowicie Instytut Zachodni zajmujący się stosunkami polsko-niemieckimi. Ukazał się stosunkowo niedawno pierwszy tom czasopisma Rocznik Ziem Zachodnich. W tym tomie artykuł pt. Wokół zmian nazewnictwa ulic na Ziemiach Zachodnich i Północnych po 1945 r. – wybrane aspekty. Tu wtręt terminologiczny. Wydaje mi się, że Ziemie Zachodnie i Północne to mniej więcej to samo co Ziemie Odzyskane, pozytywnie brzmiąca nazwa dla tych terytoriów powojennej Polski, które przed rokiem 1939 nie należały do Rzeczypospolitej. W związku z tym kognitywiści by powiedzieli, że prototypowo należą do owych ziem np. Wrocław, Szczecin i Olsztyn. Teraz pytanie o drugi biegun. Kielce by się nie kwalifikowały, ale już o Gdynię i Pszczynę można by pytać, bo w czasie wojny zostały włączone bezpośrednio do państwa niemieckiego. I to jest jedyna linia obrony dla włączenia Będzina do opisu zmian nazewniczych na „Ziemiach Zachodnich i Północnych”. O ile bowiem nazwy ulic Wrocławia urzędowo od XVIII wieku przynajmniej były niemieckie, o tyle niemieckie nazwy ulic w Będzinie to tylko czas okupacji. Przypomnijmy. Będzin nie leży na Śląsku. Będzin jest królewskim polskim miastem, był w zaborze rosyjskim, a w II RP w województwie kieleckim. Sam artykuł oczywiście ciekawy, ale Będzin to Małopolska.

Na mapie nazwa Będzina nie tylko przez eń, ale jeszcze z przestawieniem liter, więc dla tropiciela błędów gratka. Jak widzimy, miasto leżało niedaleko od tzw. trójkąta trzech cesarstw, którego nie wypada nazywać zbiegiem trzech zaborczych granic, jako że Śląsk Górny nie należał bynajmniej do zaboru pruskiego.