Może kupię wersję papierową, skoro mnie odmrozili i codziennie teraz wychodzę z domu. Artykuł z pewnością ciekawy, choć tytuł niegramatyczny, a może i mylący, bo może sugerować, że kaszubszczyzna wywodzi się od języków Bałtów (współczesne litewski, łotewski, dawny pruski). Może jednak nie będę brnął w potępianie nieznanych mi wywodów z nieprzeczytanego artykułu.

Niegramatyczny zaś dlatego — to będę kontynuował, bo nagłówek prasowy jest tekstem skończonym, choć osadzonym w kontekście, a ponadto jest ciekawe w szerszym ujęciu, które zamyka się w częstym pytaniu: czy i jak odmieniać elementy z jednego systemu językowego osadzane w tekście polskim  — że kaszëbskô to mianownik. W bierniku: od… po (co?) kaszubską mowę mogłoby być w pełni po kaszubsku: kaszëbską mòwã, wtedy jednak po polsku byłoby mniej zrozumiale. Duże K nie jest zgodne ze współczesną ortografią polską ani kaszubską.

Zapowiada się więc jak zwykle — jakie to ciekawe, państwo w Warszawie zapewne nie słyszeli, że nad morzem żyli, a może i żyją tubylcy, autochtoni, miejscowi, lokalsi zupełnie różni od Państwa, Polaków kontynentalnych, Polskę kochający i za nią oddający życie, którym jednak trzeba przypominać, że są, byli i mają być Polakami (pomijamy separatystów kaszubskich, żeby mimo obiektywizmu naszego opisu nie nagłaśniać szkodliwej propagandy będącej wodą na młyn wiadomych kół z Kopenhagi), bo uparli się, że można należeć do polskiego narodu i mówić oraz pisać innym językiem, bardzo egzotycznym, którego Państwo, Polacy kontynentalni w ogóle nie zrozumieją, ale zasadniczo nie powinien być odrębnym językiem, bo jest bardzo podobny w wielu aspektach do polszczyzny, a wymyślili go inteligenci i sztucznie animują działacze kulturalni.

Tak, kupię. Obym się zawiódł i przeczytał coś mniej przewidywalnego. W końcu podobno polską świadomość przeorał film Kamerdyner, chociaż on chyba był o Niemcach.

Jedni powiedzą, że to małostkowe, inni, że właśnie na tym służba korektorska i redakcyjna polega — żeby wybitnym piszącym poprawić jakiś błąd, różne mogący mieć podłoże. Na przykład nieuwagę. Już Horacy napisał o wieszczu swego świata: Quandoque bonus dormitat Homerus, tj. niekiedy i dobry Homer drzemie.
wykładzie noblowskim, w którym słowo czułość przywodzi mi na myśl dwóch Franciszków — Karpińskiego i papieża Jorge Bergoglio — nie ustrzegła się Olga Tokarczuk usterek formalnych.
Pierwsza z nich dotyczy użycia imiesłowu przysłówkowego współczesnego, a może raczej imiesłowowego równoważnika zdania.
W wykładzie pojawiło się następujące zdanie:

O, tak, nasza rzeczywistość już stała się surrealna. Jestem też pewna, że wiele opowieści domaga się przepisania w nowych intelektualnych kontekstach, inspirując się nowymi teoriami naukowymi.

Problematyczny imiesłów to inspirując się. Zasada używania tych konstrukcji sformułowana przez Hannę Jadacką w Kulturze języka polskiego (s. 188) jest taka:

równoważnik z imiesłowem na –ąc jest dobrze użyty, gdy on sam i zdanie główne mają wspólny podmiot mianownikowy (konkretny lub zastępowany przez właściwy morfem słowa osobowego), wskazujący wykonawcę czynności, o którym mowa w obu częściach zdania złożonego.

Pytamy: kto się domaga? kto się inspiruje? kto ma przepisać? Jeśli mamy do czynienia z personifikacją, to chyba jest w porządku, bo wówczas opowieści mogą się domagać i one także (same!) mogą się inspirować teoriami naukowymi. Jeśli jednak podejdziemy do treści klasycznie, czyli uznamy, że „opowieści domagają się” (co w zasadzie znaczy w odniesieniu do nich: trzeba), ale inspirować się nowymi teoriami naukowymi, a zwłaszcza przepisać na nowo mogą coś raczej osoby, pisarze, opowiadacze, to wówczas mamy do czynienia z brakiem zgodności wykonawców czynności. Konstrukcja nie jest jasna, imiesłów nie pomaga, więc choćby z tego powodu trzeba by tu dokonać korekty.
A teraz niemal finał, prawie koda. To również nie jest błąd żenujący, może cień błędu, może licentia na rzecz dążenia do gnomiczności:

Kryzys klimatyczny i polityczny, w którym dzisiaj próbujemy się odnaleźć i któremu pragniemy się przeciwstawić, ratując świat, nie wziął się znikąd. Często zapominamy, że nie jest to jakieś fatum i zrządzenie losu, ale rezultat bardzo konkretnych posunięć i decyzji ekonomicznych, społecznych i światopoglądowych (w tym religijnych). Chciwość, brak szacunku do natury, egoizm, brak wyobraźni, niekończące się współzawodnictwo, brak odpowiedzialności sprowadziły świat do statusu przedmiotu, który można ciąć na kawałki, używać i niszczyć.

Czasownik użyć wymaga dopełniacza (użyć skalpela, widelca, machin oblężniczych), a ciąć i niszczyć wywołują biernik (ciąć, niszczyć płótno, papier, książkę). Połączenie tych czasowników za pomocą relatora (zaimka względnego) który, w bierniku, podczas gdy w pełni poprawne użycie czasownika używać wymagałoby konstrukcji z dopełniaczem: którego można używać, jest właśnie składniowym skrótem wymienianym w katalogach błędów językowych.

Tak czy inaczej: przemówienia tego warto posłuchać i warto je przeczytać.

To nie ze złośliwości To obserwacja, że pojawiają się słowa, których nie ma, ale ponieważ się pojawiają, to tym samym zaistniewają. Na przykład zaistniewają albo etnofolologia.

Wszyscy wiedzą, że chodzi o etnofilologię — dyscyplinę naukową o celach praktycznych.

Kim lub czym jest naps?

Internauci zwrócili uwagę napsa. Przeżyli?
Brzmi tak, jak wyglądają zwierzęta w „Gwiezdnych wojnach”.