W ciągu miesiąca dwa razy wypowiadałem się publicznie o nazwach krakowskich ulic — dla portalu LoveKrakow.pl i dla Gazety Wyborczej. Potrzeba rozmowy na ten temat wynika nie tylko z tego, że w Polsce dokonuje się kolejny etap zmian, które postulował Instytut Pamięci Narodowej, polegających na usunięciu patronów dziś wyglądających niezbyt godnie, od których urzędowo mamy się odżegnać.
Proponuję spojrzeć na sprawę nieco głębiej. Zrobię to tutaj, bo w wypowiedziach dla mediów na to jest najmniej czasu. W doraźnych dialogach skupiamy się na rzeczach łatwo uchwytnych, złej odmianie czy niewłaściwym sposobie zapisu.
Najdawniejsze nazwy ulic powstawały zwyczajowo, w międzyludzkiej komunikacji i miały funkcję identyfikacyjną, informacyjną. Prowadząca w jakąś stronę stawała się ulicą Warszawską czy Krakowską, jeśli znajdował się przy niej kościół, mogła być Kościelną, a w miastach z dużą liczbą kościołów, proszę bardzo: Franciszkańska, św. Barbary itd. Szkolna — bo szkoła, Szewska, bo warsztaty szewskie, a Garbarska, wcale nie tak daleko, bo garbarze wyprawiali tam skóry itd.
W nowszych czasach, wraz z rozrostem terytorialnym miast, ale nie tylko, nazwy ulic zaczęły upamiętniać osoby sławne. Tym samym urzędowo stwierdzano, że komuś owa sława się należy, a komuś nie. W ślad za tym, gdy zmieniały się władze, inaczej patrzono na zasługi i bywało, że poprzedni bohater znikał z tablic i rejestrów. W wieku XX w Polsce zmian takich było wiele: nazwa obcojęzyczna w układzie wartości państwa, w którym znajdowało się miasto, potem nazwy bohaterów w Polsce niepodległej, potem zmiany po przewrocie majowym roku 1926, a zwłaszcza po śmierci marszałka Piłsudskiego. Świeżo nazwane jego imieniem ulice nierzadko zmieniały się w Adolf-Hitler-Straße, a w 1944 lub 1945 — Józefa Stalina lub 22 Lipca itp. Wielu przedwojennych bohaterów stało się ideologicznie niesłusznych, odeszło w cień z powodu konieczności uczczenia nowych wartości. Nie przywrócono ulic Berka Joselewicza, bo nie było już społeczności żydowskich, którym go stawiano za wzór Żyda — patrioty polskiego. Rok 1980 otworzył pole dal ulic Jana Pawła II, większość z nich nazwano tak chyba za życia Karola Wojtyły. Po roku 1989 czasem hurtowo, czasem stopniowo, przybywało ulic nazwanych imionami tych zasłużonych obywateli, których w żaden sposób honorować nie chciała Polska Ludowa: Anders, Bór-Komorowski, Jasienica. Wewnątrzpolskie przewartościowania zaowocowały nazwami z dotychczas nieczęsto reprezentowanymi „Żołnierzami Wyklętymi”, Danutą Siedzikówną i majorem Łupaszką. Tragiczny dzień 10 kwietnia 2010 r. przysporzył nowych bohaterów ulic, placów i rond z Lechem Kaczyńskim na czele.


Najbardziej kontrowersyjne są zamiany, gdy osoba akceptowana ma być zastąpiona przez doraźnie uznawaną za lepszą i godniejszą. W Katowicach na placu Wilhelma Szewczyka odbyła się nawet demonstracja przeciwko zmianie. Ale o nazwach decydują władze — samorządowe i państwowe. Do momentu zmiany.

Zacznę od siebie. Pisałem kiedyś siedem lat artykuł. W zaleceniach redakcyjnych albo w redakcji pracy zbiorowej, do której wreszcie go wysłałem, zwijano i rozwijano imiona do inicjałów i odwrotnie. Nie wiem, czy ja to widziałem w korekcie autorskiej, czy nie. Uznajmy, że widziałem, ale autor najmniej widzi w swoim tekście. Finalnie okazało się, że w moim artykule jest MACIEJ Sęp Szarzyński. A powinien być przecie Mikołai.

Wydanie Rytmów MIKOŁAJA Sępa Szarzyńskiego

To był odcinek #00. A skoro się przyznałem do poważnego błędu we własnej publikacji, śmielej przystępuję do działania. Nie mam wiedzy ani wprawy w wytykaniu błędów, jaką miał profesor Henryk Markiewicz. Nie wiem, czy powinno się z imienia, nazwiska, czasopisma, rocznika, strony itd. pisać. Jeśli nie zaprzestanę, to może się wykrystalizuje jakaś forma.

#01 Będzin (Śląsk)

Będzin – Śląsk

To nie jest banalny synonim obecnego województwa śląskiego. Jest mianowicie Instytut Zachodni zajmujący się stosunkami polsko-niemieckimi. Ukazał się stosunkowo niedawno pierwszy tom czasopisma Rocznik Ziem Zachodnich. W tym tomie artykuł pt. Wokół zmian nazewnictwa ulic na Ziemiach Zachodnich i Północnych po 1945 r. – wybrane aspekty. Tu wtręt terminologiczny. Wydaje mi się, że Ziemie Zachodnie i Północne to mniej więcej to samo co Ziemie Odzyskane, pozytywnie brzmiąca nazwa dla tych terytoriów powojennej Polski, które przed rokiem 1939 nie należały do Rzeczypospolitej. W związku z tym kognitywiści by powiedzieli, że prototypowo należą do owych ziem np. Wrocław, Szczecin i Olsztyn. Teraz pytanie o drugi biegun. Kielce by się nie kwalifikowały, ale już o Gdynię i Pszczynę można by pytać, bo w czasie wojny zostały włączone bezpośrednio do państwa niemieckiego. I to jest jedyna linia obrony dla włączenia Będzina do opisu zmian nazewniczych na „Ziemiach Zachodnich i Północnych”. O ile bowiem nazwy ulic Wrocławia urzędowo od XVIII wieku przynajmniej były niemieckie, o tyle niemieckie nazwy ulic w Będzinie to tylko czas okupacji. Przypomnijmy. Będzin nie leży na Śląsku. Będzin jest królewskim polskim miastem, był w zaborze rosyjskim, a w II RP w województwie kieleckim. Sam artykuł oczywiście ciekawy, ale Będzin to Małopolska.

Na mapie nazwa Będzina nie tylko przez eń, ale jeszcze z przestawieniem liter, więc dla tropiciela błędów gratka. Jak widzimy, miasto leżało niedaleko od tzw. trójkąta trzech cesarstw, którego nie wypada nazywać zbiegiem trzech zaborczych granic, jako że Śląsk Górny nie należał bynajmniej do zaboru pruskiego.