by Artur Czesak·Możliwość komentowania Sezon, epizod, resort została wyłączona
Miało być o zbędnych, denerwujących i nowych zapożyczeniach, a i tak najpierw wtarabaniły się truskawki, bo jest na nie SEZON. O sezonie, epizodzie, a nawet wyprawie do resortu (ale nie warszawskiego) wiedliśmy rozhowory w Radiu Kraków w ramach Wyczesanych rozmów.
Nowe sezony nie z łaciny przez francuski, ale z angielskiego
Już 150 lat temu wyklęty poeta Rimbaud napisał Sezon w piekle, czym przyczynił się do rozmazania znaczenia tego słowa, ale współcześnie użytkowników języka polskiego drażnią anglicyzmy zastępujące słowa (niekoniecznie rodzime), które w wystarczająco zrozumiały sposób nazywały różne rzeczy. Krótki epizodzik wakacyjnego uczucia albo epizod zagrany przez kogoś w serialu to jednak nie godzinny film (odcinek zwany epizodem!) o smokach z w którejś z kolei serii (sezonie???) o smokach i okrucieństwie natury ludzkiej w światach nieco odrealnionych, lecz podobnych do tego, w którym żyjemy.
by Artur Czesak·Możliwość komentowania Canicula, kanikuła, каникулы została wyłączona
Wakacyjne Wyczesane rozmowy w Radiu Kraków, pośród upałów, burz z piorunami toczą się leniwie (to były lipcowe tematy), aż po wczorajszej spiekocie zwieńczonej nocnymi błyskawicami i orzeźwiającym deszczykiem przyszedł czas na kanikułę. Ja to słowo poznałem za pośrednictwem rosyjskiego wyrazu kanikuły, czyli wakacje, przerwa w zajęciach szkolnych, także zimowe czy wiosenne. A przecież chodzi o astronomiczne zjawisko letnie! Proszę posłuchać, jak nam się łączyła chęć popluskania się we wodzie z łaciną, gwiazdami, Harrym Potterem, a w zasadzie jego chrzestnym Syriuszem Blackiem, wścieklizną, szaleństwem, burzą zmysłów w poetyckie karby ujmowaną przez barokowego poetę Jana Andrzeja Morsztyna, który poglądy zmieniał, burzliwe życie wiódł, konceptem słynął, córkę miał, co salon literacki już w innej epoce prowadziła (Izabela Czartoryska, nie ta od Puław; 1671–1758).
Wyczesane rozmowy. Audio
Słońce grzało, a ja rozmawiałem z Red. Anną Piekarczyk
Odrobina poezji
Oto kanikularna poezja Jana Andrzeja hrabiego Morsztyna z mroźnymi rosyjskimi akcentami:
4. Do Kanikuły.
Potężny piesku, co władasz gorącem I ogień lejesz gardłem swym pieniącem; Którego ogniem krynice słabieją, A śniegi wieczne z gór się rzeką leją, Spraw to mocą twą, aby twe pożogi, Które miłości we mnie zapał srogi Mnożą, nad dziewką okrutną zażyły Takiéj lub większéj, niż nade mną, siły. Ona z ogniów twych przeszydza, jak zbroją Bezpieczna twardą skamiałością swoją; I zimnym wzorem tak się otoczyła, Że krew w jéj żyłach w śnieg się zamieniła. Co Nowa Zemla ma zimy i mrozów, Co lodowate morze, kędy wozów Większy pożytek, niżli krzywych łodzi; Co Wołga, którą Moskwicin przechodzi, Cały rok lodem kryje zimne wody: Wszystkie te w piersiach ma mrozy i lody. Widzi to Wenus, ale nie dba, ani Zwykłym jéj trybem téj hardości gani; Owszem jakby z nią zmówiła się zgodnie, Mnie tylko w sercu podżega pochodnie. Ale ty mścij się méj szkody, twéj wzgardy, I państwem, które nad nami masz, hardy, Napełń ją ogniem; niech i ona czuje, Że kiedy świecisz, każda rzecz hołduje, I każda lubo odporna, jako ty Błyśniesz na niebie, zapada w zaloty. Co jeśli sprawisz, będę-ć życzył, aby Obrok cię z źródeł dochodził niesłaby I żebyś wsiadszy na wóz miasto słońca Wiódł rok szczęśliwy od końca do końca.