Dziennik Zachodni skusił mnie ostatecznym testem z języka śląskiego. Ten ostateczny to chyba jakiś anglicyzm. Przecież ja nie znam języka śląskiego. Pomińmy drażliwą kwestię jego istnienia oraz stopnia ustandaryzowania i terytorium, które się z takim pojęciem utożsamia.

https://dziennikzachodni.pl/quiz/9842,ostateczny_test_z_jezyka_slaskiego_slaskie_slowa_za_ktorymi_jezyk_polski_po_prostu_nie_nadaza,q,t.html

Usiłowałem to sobie sam rozjaśnić, pisząc książkę przez lat dziesięć z górą i czytając, co się dało.

Zrobiłem ten test!

Tu można obejrzeć moje zmagania.

Komentarze dla poprawienia sobie nastroju

Miynsok

Tu miynsoka nie ma, więc wychodzi na to, że to wyraz rzadki.

Ciorok

W słownik B. Kallusa faktycznie ciorok (ciŏrŏk) jest w znaczeniu ogólniejszym,. z jednowyrazowymi synonimami polskimi.

Grample

Ciekaw jestem, jaki faktycznie jest geograficzny zasięg używania słowa grample (plurale tantum) i singularnej grampli i prawidłowego rozpoznawania znaczenia tego wyrazu. Prawdy materiałowej można się doszukać w Słowniku gwar śląskich pod redakcją prof. Bogusława Wyderki. Tak, są to ‘widły do ziemniaków, mające na końcach zębów metalowe kulki zapobiegające kłuciu ziemniaków’.

Czyli bardziej one służą zrzucaniu, niż nakładaniu w miejskiej piwnicy do wiaderka. Zasięg terytorialny niewielki, uzbierane przez opolską kartotekę przykłady pochodzą z terenu województwa opolskiego. Najładniej brzmi ten z Poborszowa (Poborschau), gmina Reńska Wieś, parafia rzymskokatolicka Mechnica: Gramplōma se ściepuje kartŏfly do piwnicy. Ta piwnica przez [pi] trochę niepewna (być może nieśląskie ucho osoby zapisującej nie złapało albo zadziałał mechanizm utożsamienia śląskiego wyrazu podobnego z polskim), bo Atlas językowy Śląska pod red. Alfreda Zaręby na mapie 412 wyraźnie pokazuje, że typowo śląską formą jest pywnica. Poborszów leży 3 km na południowy wschód od punktu 31, tj. miejscowości Mechnica, gdzie materiały zbierał w 1963 roku Józef Bal, a odpowiadali: Paweł Preis (lat 81), jego żona (lat 57), Józef Kapuła (wielki Polŏk, lat 64), Antonina Grelich (lat ok. 50), Franciszek Klemenc (lat 71), Józef Gabor, Konstanty Kura, Helena Gewald, jego córka.

U B. Kallusa zaś z nieznanych powodów grample to ‘grabie duże’

Obawiam się, że autor mógł ulec skojarzeniu brzmieniowemu z pierwszymi głoskami i nie dosprawdzał. W korpusie Grzegorza Kulika (SILLING) nie ma ani jednych grampli. Czyli test był trudny i pokazał, że każdy niemal się ma za ostoję i wyznacznik śląskości rozumianej jako znajomość słów mocno różniących się od polszczyzny czy też własnych o niej przekonań.

Dziś na Targach Książki w Krakowie pod patronatem fundacji Bookowy Dom odbyło się spotkanie dwojga tłumaczy z Le Petit Prince na nieoczywiste języki — śląski i gwarę podhalańską — Grzegorzem Kulikiem i Stanisławą Trebunią-Staszel. W spotkaniu wziął udział Dyrektor Wydawnictwa Media Rodzina — Pan Bronisław Kledzik.

Tłumacze odczytali fragment tekstów, w przypadku podhalańskiego była to światowa premiera niedawno przetłumaczonego rozdziału. Potem porozmawialiśmy sobie o trudnościach i radosnych chwilach w pracy tłumacza torującego nowe szlaki dla literatury języków „mniejszych”.

Publiczność dopisała

Mały Królewic coraz bliżej.

Sympatyczna Autorka Wihajstra do godki, pani Barbara Szmatloch, którą miałem okazję poznać przed wakacjami, w najnowszym odcinku publikowanego w katowickim dodatku Gazety Wyborczej napisała:

To pierwsze to głóg.

A jonczki? Oto cytat, a poniżej wyjaśnienie zagadki, chyba że mimo tej pisowni zagadką to dla nikogo nie było:

Źródło: https://katowice.wyborcza.pl/katowice/7,35055,25232805,pogodomy-se-po-slonsku-kolidupa-i-jonczki-z-banie.html

To jest pestka, ale właściwie zdrobnienie od słowa jądro, lecz nie takie, jak dziś byśmy utworzyli po polsku, tj. jąderko, ale śląskie zdrobnienie: jądrzko, fonetycznie [jůnčško], więc w wersji uproszczonej, podanej w dzisiejszej dominującej górnośląskiej pisowni mogłoby to być np. jōndrzko. Oczywiście uproszczona wymowa grupy spółgłoskowej może zaowocować pisownią jōnczko, zacierającą budowę wyrazu.
Kłopot jest jednak jeszcze z liczbą mnogą. Alfred Zaręba w Starych Siołkowicach, bardzo mocno śląskiej wsi, zapisał mianownik liczby mnogiej z końcówką –a. Ta końcówka jest bardziej oczywista i spodziewana, bo rzeczowniki rodzaju nijakiego mają właśnie –a w liczbie mnogiej, a reszta to gramatyczne ekscesy.

No to skąd te jonczki u pani Szmatloch? A Wy jak godocie?

Są sławni youtuberzy — zapytajcie znajomych jedenastolatków! — którzy mają bardzo liczne audytorium. Oto reZigiusz, jeden z tych sławnych ludzi, prezentuje śląskojęzycznego Facebooka, własne poglądy na język i jego używanie. Wszystko w lekkiej, nader lekkiej atmosferze.

Przełamuje wstyd czy utrwala stereotypy? Na pewno nie można tego fenomenu przemilczeć. Wcale też nie sądzę, że należy go gromko potępiać, ale oczywiście nie jestem osobą, która ma komukolwiek dyktować, co należy. Ale śmieszne. „Ogólnie zajebista opcja (…) Mega polecōm”.
Luz, wulgaryzmy polskie, sława i fejm. A po śląsku, w pierwszej części, jak w tytule.

https://youtu.be/6yA3YSKltJ4

Jedno, co o influencerach powiedzieć można: mają wpływ, skoro ludzie wyświetlają ich performanse.

Nie podać nazwiska — źle. Podać nazwisko — narazić się na zarzut agitacji wyborczej. A co mi tam. Łukasza Kohuta miałem okazję kiedyś spotkać i było to spotkanie sympatyczne. To człowiek zaangażowany w działalność społeczną na Górnym Śląsku. Gdyby nie partyjne rozgrywki, byłby pewnie w sejmiku województwa śląskiego, a że miast niego wszedł tam osławiony żorzanin obywatel Kałuża, to może zamiast w Katowicach radzić Łukasz Kohut będzie w Brukseli i Strasburgu. Ale nie miało być nadmiernej chwalby, wszak za chwilę ulotka.

Ledwie wczoraj przypomniałem sobie i światu, że https://www.arturczesak.pl/wydarzenia/ulotki-wyborcze-zbieram/, a tu rybnickie media doniosły, że właśnie kandydat Wiosny Łukasz Kohut takowe rozdawał.

Dziś te doniesienia się potwierdziły. Na Twitterze zamieszczona została śląskojęzyczna ulotka. Tłumaczenie Stanisław Neblik (Fojerman), znakomite górnośląskie pióro.

Ulotka wyborcza po śląsku. Łukasz Kohut, Wiosna Biedronia

Z językowych rarytasów — jest także akrostych.
Konsekwencja
Otwartość
Humanizm
Uczciwość
Tolerancja

__________________________________

Czy uda się znaleźć jeszcze jakieś materiały wyborcze napisane nie w standardowej polszczyźnie? To zawsze ciekawy materiał do obserwacji kształtowania się nowych stylów funkcjonalnych w systemach językowych, które choćby z racji upiśmiennienia przestają być gwarami.

Właśnie wpadł mi w oko i do mojej czytelni tekst Patryka Orlewskiego (Uniwersytet Łódzki) Identity and distribution of the Silesian minority in Poland z czasopisma Miscellanea Geographica (Uniwersytet Warszawski).

O języku i tożsamości pewnie wiele więcej niż w bieżącej publicystyce się powiedzieć nie da, ale zaletą opracowania jest przejrzystość, mapy i schematy ilustrujące opisywaną problematykę. Nie wierzyłem dotychczas, ale teraz widzę, że najmniej śląską procentowo gminą na Śląsku jest miasto wojewódzkie Opole. Zastanawiające.


Fig. 1
A The percentage distribution of people declaring Silesian nationality according to the National Census of Population and Housing 2011; B– Opole and Silesian Voivodeships (in red). Source: based on http://slonzoki.org/ [16.08.2018], modified
Citation: Miscellanea Geographica 2019; 10.2478/mgrsd-2019-0006

Co więcej — okazuje się, że słowa wywołujące w Katowicach i Opolu burzę, że oto ktoś chce rozmontować państwo polskie, przechodzą przez sito recenzji naukowych czasopisma ukazującego się w Warszawie. Dystans potęguje niewiedzę czy pomaga chwycić właściwszą proporcję? Ślązacy są jakoś inni i da się to uchwycić tabelarycznie.

Zreferowane badania pokazują również, że Ślązacy uważają pewne działania praktyczne i symboliczne dla swej kultury i tożsamości za ważne i potrzebne.

Opinie w kwestiach śląskich

Śląskość w szkole, na tablicach z nazwami miejscowości, prawne uznanie i wsparcie dla języka śląskiego, obiecana przed wiekiem autonomia regionu — sprawy ważne. Ich obecność w dyskursie to fakt, a fakty trzeba interpretować, a nie negować. Tak myślę.

Badania były prowadzone w gminach: Wielowieś (powiat gliwicki; w skład gminy wchodzi słynące ze swej drużyny piłkarskiej Świbie), Miasteczko Śląskie, Radzionków, Piekary Śląskie, Chorzów, Świętochłowice, Ruda Śląska, Lyski, Wyry i Kobiór.

Znany bloger Górnośląski Łukasz Tudzierz (https://tuudi.net/ — polecam) zapytał wicemarszałka Wojciecha Kałużę o język śląski, a ten mu odpowiedział o odmianach gwar śląskich. Podaję cytat, żeby nikt nie posądził mnie o manipulowanie terminologią:

Czy w porozumieniu, które zawarł Pan w momencie wejścia w koalicję z Prawem i Sprawiedliwością, a o którym wspominał Pan podczas konferencji prasowej – znalazły się ustalenia dotyczące zachowania śląskiej kultury i języka śląskiego?

Jako osoba na co dzień posługująca się gwarą śląską, wiem jaką ma ona wartość dla wielu ludzi w naszym regionie dlatego uważam, że zasadnym jest zorganizowanie projektu, który będzie wspierał trwanie i różnorodność odmian gwar w naszym województwie.

Źródło: https://bit.ly/2UpK1jS

Oba te bieguny terminologiczne pokazują, że oczywiście kwestia statusu tak zwanego etnolektu górnośląskiego dla wielu wciąż jest otwarta, a nawet można by rzec, że im bardziej ktoś ogłasza, że istnieje język śląski, tym bardziej adwersarze tego stanowiska skłonni są pomniejszać sprawę i używać terminów, które nie oznaczają już całej, jak się to tradycyjnie mówiło, terytorialnej odmiany polszczyzny, dla której najwłaściwsze określenie w tym paradygmacie to dialekt śląski. Użyto formy niejednoznacznej i w pewnym zakresie błędnej gwara śląska (skoro zapewne chodzi o gwarę Żor i najbliższej okolicy, a nie zespół cech językowych w jakiś sposób zunifikowany w jeden system komunikacyjny). Nawet nie powiedziano o niemożliwych do połączenia w jeden język gwarach śląskich, ale już mamy nowe pojęcie: odmiany gwar śląskich.
To zupełnie chybione ujęcie, bo może dotyczyć języka, słownictwa, mówiąc ściślej, na przykład śląskich kowali albo górnośląskich bibułkarek, albo słownictwa pasterskiego części Beskidu Śląskiego, albo np. odmiany gwary cieszyńskiej, jeśli można by tak powiedzieć (może dialektu cieszyńskiego) w jakichś szczególnych uwarunkowaniach, na przykład na przełęczy najbliższej Małopolsce.

Jest to bardzo twórcze połączenie haseł poprzedniej partii pana marszałka i obecnych jego mocodawców. Ta twórcza synteza polega na tym, że używa się sformułowania wspieranie różnorodności, mimo że politykę mamy obecnie raczej centralistyczną i unifikacyjną. Skoro jednak w tym zakresie chodzi o to by różnorodność trwała, to skojarzenie ze starożytnym divide et impera nasuwa się samo.

W czasopiśmie Chochlik wszystko już opisano, ale liberalizm owoczesny utonął we krwi wojen światowych i schował się ze strachu przed tym, czego trzeba się bać.

W każdym razie dialog jest pozorny, terminy nieuzgodnione i wszystko jest płynne, ale niekoniecznie nowoczesne.

Uczono nas jako oczywistości, że istnieje zbratany język serbo-chorwacki. Nie wszystkim się to zbratanie, podwójna norma i podwójny alfabet podobały. Krwawa i okrutna wojna sprzed trzydziestu niemal lat odbiła się i odbija w języku. Kompetentniejsi ode mnie wiele na ten temat napisali. Podział przejawia się m.in. w odwrocie od serbskiej łacinki. Gdybym to samo napisał słowami: w dowartościowaniu serbskiej cyrylicy, pisałbym o tych samych faktach obserwowalnych na kartkach, szyldach, w gazetach i ekranach komputerów, a jednak akcenty rozłożone byłyby inaczej.

Nie miałem jeszcze w ręku książki Artura Stęplewskiego z UAM Semioza pisma. Cyrylica i łacinka w serbskim i chorwackim dyskursie narodowym na tle słowiańskim. Zanim poszukam tej książki, podzielę się refleksją o refleksji.

Omawia pracę Stęplewskiego w Skrze Artur Jabłoński (pisarz, dziennikarz, uczony), omawia i dzieli się własnymi refleksjami i wspomnieniami, bowiem na Kaszubach, w tej krainie szczęśliwości powodowanej posiadaniem przez kaszubszczyznę statusu języka regionalnego, funkcjonowaniem skodyfikowanej wersji języka literackiego i dotacjami z Ministerstwa, młodzi (i) gniewni wywracają stolik z kompromisami pisownianymi.

Postuluje się i następuje przynajmniej symboliczne, ale mocne, wprowadzenie pisowni sprzed wojny, pisowni „Zrzeszińców”, marginalizowanych nieco w syntezach dotyczących języka kaszubskiego.

Mocne, bo na przykład w przekładzie „Le Petit Prince” znanego w Polsce jako „Mały Książę” w tłumaczeniu Macieja Bandura.

Cytat dotyczący Śląska:

Pisząc o próbach tworzenia zasad normatywnych dla śląszczyzny, A. Stęplewski obszernie omawia „projekt ortograficzny” prowadzony pod kierownictwem Jolanty Tambor. Swoje uwagi na ten temat autor książki kończy następującym stwierdzeniem: „Działacze śląscy, przewidując, że proces normalizowania idiomu wymaga wielu lat pracy związanej m.in. z obserwacją praktyki codziennej w stosowaniu ortografii, przyjęli – co stanowi rzadkość w procesach narodowotwórczych – nieograniczony czas przyswajania normy graficznej. Najprawdopodobniej wynika to z faktu, że idiom śląski, wobec braku akceptacji przez władze i parlament polski, nie stanie się w najbliższym czasie przedmiotem szkolnego nauczania”.

Z daleka widać może i lepiej, ale nie zawsze. Zdaje się, że nie ma jednego forum, na którym „działacze śląscy” prowadziliby jakąś stałą pracę nad językiem. Być może dobrze spojrzeć jeszcze raz na kaszubszczyznę, skoro okazuje się, że idealizowana także przeze mnie kompromisowa formuła wspólnej normy ortograficznej, mimo że pozwoliła odetchnąć od sporów o znaki diakrytyczne i zająć się twórczością, upada. Czy i jaki będzie to miało wpływ na normę śląską terytorium dominującego demograficznie i dyskursywnie, z grubsza od Raciborza po Katowice? Przyjęta zostanie ortografia „ślabikorzowa” (reprezentują ją wybitne dzieła M. Syniawy), a może fonologiczny zapis Feliksa Steuera — łatwy dla poligloty B. Wanota, lecz odbiegający od przyzwyczajeń pisownianych absolwentów polskich szkół?

Impreza rangi ogólnogórnośląskiej. Jest materiał wideo.

Ślonsko godka dzisioj króluje we Szkole Podstawowej nr 22 na Frynie – bajtle bierom udział we konkursie :)

Opublikowany przez RudaSlaska.com.pl Wtorek, 12 marca 2019
Konkurs Ślonzoki Niy Gynsi
Źródło: https://rudaslaska.com.pl/i,miedzyszkolny-konkurs-slonzoki-niy-gynsi-po-raz-15-odbyl-sie-w-sp-nr-22,200274,1369949.html

Konkurs w takiej formule nie jest łatwy dla uczniów. Zaangażowana jest pamięć, opanować trzeba elementy sztuki aktorskiej, założyć stroje, które sentyment budzą u pokolenia 55+, zdobyć i ustawić elementy scenografii. Czy dzięki takim występom śląszczyzna domowa jest wspierana czy „muzealizowana”? Występują chyba nie tylko dlatego, że nauczycielki kazały. To jest śląskość odświętna trochę i nobilitowana, bo obecna w szkole.
Ja podziwiam i doceniam. Szacunku godna jest obecność ludzi kultury i przedsiębiorców.

Wyniki, Jury, Organizatorzy

Laureaci tegorocznej edycji Ślonzoki Niy Gynsi:

Grand Prix – Wiktoria Friede z SP nr 30
I miejsce-  Oliwia Bieniek i Sandra Malikowska z Gimnazjum nr 12
II miejsce –  Zofia Ruda z SP nr 3
III miejsce – Piotr Cmok z SP nr 15

W konkursie wzięło w sumie udział 21 uczniów   z 10 rudzkich szkół: SP nr 3, 6, 15, 17, 18, 22, 25, 27, 30 oraz Gimnazjum nr 12.

W jury zasiedli: Mirosław Neinert (przewodniczący) – aktor i dyrektor Teatru Korez, pani Barbara Wilk – członek Związku Górnośląskiego koło Kochłowice, pani Joanna Sodzawiczny – aktorka Teatru Naumiony.
Organizatorki: Joanna Chawińska, Katarzyna Pietrzak, Joanna Marek