Zaczął się czerwiec, a ja dziś dopiero zajrzałem do majowej „Pomeranii”. Zajrzałem, oczywiście od końca, bo tam najwięcej się człowiek-czytelnik najwięcej od razu dowiaduje, albowiem co w Pelckowie (Pëlckòwò), to i na całych Kaszubach. Tak to Roman Drzeżdżon umiał zawsze opowiedzieć. A tu czytam, że „przëszedł czas na òddzãkòwané”. Po siedemnastu latach. Autor dojrzał, ale czy się zmęczył? Szkoda. O wiele krótszą felietonową karierę kończy też tekstem Iskandery (po polsku) Tomasz Słomczyński. Jeśli kogoś drażniły teksty na aktualne tematy, wypowiadane we własnym imieniu, więc kontrowersyjne, to też szkoda. Zobaczymy, czym i kim zostaną zastąpieni wspomniani tu felietoniści.
A że trochę mnie to smuci, to pozwolę sobie na uwagę krytyczną dotyczącą podawania składu Redakcji jakimś takim rozmywającym się kolorem. Estetyka ma swoje prawa, ale informacja większe.

Na początku zaś informacja o promocji książki Mateusza Bullmanna Nordowé pòwiôstczi. Kupuję.


Dopisek po paru dniach (10.06.2022)

I czym się to kończy? Nie tylko opowieści z Nordy M. Bullmanna, ale i wiersze Norwida, i wstęp do Pięcioksięgu, i lekcjonarz, którego wcześniej nie byłem w stanie znaleźć, wreszcie ciekawe przedsięwzięcie: teksty zapisane przez Friedricha Lorentza przetranskrybowane / przełożone na współczesny język kaszubski i przy okazji także na polski, choć specyficzny.

Ciekawy przekład. Tłumacz świadom roli tłumacza, a nie adaptatora, przekład z oryginału angielskiego na język kaszubski.
Zachwycam się i pytam o formę słowa zemia, odpowiednika angielskiego land.

Może kupię wersję papierową, skoro mnie odmrozili i codziennie teraz wychodzę z domu. Artykuł z pewnością ciekawy, choć tytuł niegramatyczny, a może i mylący, bo może sugerować, że kaszubszczyzna wywodzi się od języków Bałtów (współczesne litewski, łotewski, dawny pruski). Może jednak nie będę brnął w potępianie nieznanych mi wywodów z nieprzeczytanego artykułu.

Niegramatyczny zaś dlatego — to będę kontynuował, bo nagłówek prasowy jest tekstem skończonym, choć osadzonym w kontekście, a ponadto jest ciekawe w szerszym ujęciu, które zamyka się w częstym pytaniu: czy i jak odmieniać elementy z jednego systemu językowego osadzane w tekście polskim  — że kaszëbskô to mianownik. W bierniku: od… po (co?) kaszubską mowę mogłoby być w pełni po kaszubsku: kaszëbską mòwã, wtedy jednak po polsku byłoby mniej zrozumiale. Duże K nie jest zgodne ze współczesną ortografią polską ani kaszubską.

Zapowiada się więc jak zwykle — jakie to ciekawe, państwo w Warszawie zapewne nie słyszeli, że nad morzem żyli, a może i żyją tubylcy, autochtoni, miejscowi, lokalsi zupełnie różni od Państwa, Polaków kontynentalnych, Polskę kochający i za nią oddający życie, którym jednak trzeba przypominać, że są, byli i mają być Polakami (pomijamy separatystów kaszubskich, żeby mimo obiektywizmu naszego opisu nie nagłaśniać szkodliwej propagandy będącej wodą na młyn wiadomych kół z Kopenhagi), bo uparli się, że można należeć do polskiego narodu i mówić oraz pisać innym językiem, bardzo egzotycznym, którego Państwo, Polacy kontynentalni w ogóle nie zrozumieją, ale zasadniczo nie powinien być odrębnym językiem, bo jest bardzo podobny w wielu aspektach do polszczyzny, a wymyślili go inteligenci i sztucznie animują działacze kulturalni.

Tak, kupię. Obym się zawiódł i przeczytał coś mniej przewidywalnego. W końcu podobno polską świadomość przeorał film Kamerdyner, chociaż on chyba był o Niemcach.

Uczono nas jako oczywistości, że istnieje zbratany język serbo-chorwacki. Nie wszystkim się to zbratanie, podwójna norma i podwójny alfabet podobały. Krwawa i okrutna wojna sprzed trzydziestu niemal lat odbiła się i odbija w języku. Kompetentniejsi ode mnie wiele na ten temat napisali. Podział przejawia się m.in. w odwrocie od serbskiej łacinki. Gdybym to samo napisał słowami: w dowartościowaniu serbskiej cyrylicy, pisałbym o tych samych faktach obserwowalnych na kartkach, szyldach, w gazetach i ekranach komputerów, a jednak akcenty rozłożone byłyby inaczej.

Nie miałem jeszcze w ręku książki Artura Stęplewskiego z UAM Semioza pisma. Cyrylica i łacinka w serbskim i chorwackim dyskursie narodowym na tle słowiańskim. Zanim poszukam tej książki, podzielę się refleksją o refleksji.

Omawia pracę Stęplewskiego w Skrze Artur Jabłoński (pisarz, dziennikarz, uczony), omawia i dzieli się własnymi refleksjami i wspomnieniami, bowiem na Kaszubach, w tej krainie szczęśliwości powodowanej posiadaniem przez kaszubszczyznę statusu języka regionalnego, funkcjonowaniem skodyfikowanej wersji języka literackiego i dotacjami z Ministerstwa, młodzi (i) gniewni wywracają stolik z kompromisami pisownianymi.

Postuluje się i następuje przynajmniej symboliczne, ale mocne, wprowadzenie pisowni sprzed wojny, pisowni „Zrzeszińców”, marginalizowanych nieco w syntezach dotyczących języka kaszubskiego.

Mocne, bo na przykład w przekładzie „Le Petit Prince” znanego w Polsce jako „Mały Książę” w tłumaczeniu Macieja Bandura.

Cytat dotyczący Śląska:

Pisząc o próbach tworzenia zasad normatywnych dla śląszczyzny, A. Stęplewski obszernie omawia „projekt ortograficzny” prowadzony pod kierownictwem Jolanty Tambor. Swoje uwagi na ten temat autor książki kończy następującym stwierdzeniem: „Działacze śląscy, przewidując, że proces normalizowania idiomu wymaga wielu lat pracy związanej m.in. z obserwacją praktyki codziennej w stosowaniu ortografii, przyjęli – co stanowi rzadkość w procesach narodowotwórczych – nieograniczony czas przyswajania normy graficznej. Najprawdopodobniej wynika to z faktu, że idiom śląski, wobec braku akceptacji przez władze i parlament polski, nie stanie się w najbliższym czasie przedmiotem szkolnego nauczania”.

Z daleka widać może i lepiej, ale nie zawsze. Zdaje się, że nie ma jednego forum, na którym „działacze śląscy” prowadziliby jakąś stałą pracę nad językiem. Być może dobrze spojrzeć jeszcze raz na kaszubszczyznę, skoro okazuje się, że idealizowana także przeze mnie kompromisowa formuła wspólnej normy ortograficznej, mimo że pozwoliła odetchnąć od sporów o znaki diakrytyczne i zająć się twórczością, upada. Czy i jaki będzie to miało wpływ na normę śląską terytorium dominującego demograficznie i dyskursywnie, z grubsza od Raciborza po Katowice? Przyjęta zostanie ortografia „ślabikorzowa” (reprezentują ją wybitne dzieła M. Syniawy), a może fonologiczny zapis Feliksa Steuera — łatwy dla poligloty B. Wanota, lecz odbiegający od przyzwyczajeń pisownianych absolwentów polskich szkół?

Obywatelki i Obywatele! Jeśli u kogoś w okręgu, gminie, powiecie, dzielnicy jakaś Kandydatka albo Kandydat wydrukowali coś Waszą gwarą (albo w języku kaszubskim, albo w którejś z wersji języka śląskiego), albo w którymś z języków mniejszości narodowych lub etnicznych, to przyślijcie zdjęcie lub papier.

Nie zagłosuję, ale może wreszcie opiszę. W roku 2014 odzew był mały (tym bardziej dziękuję ówczesnym moim Korespondentom, m.in. z Gminy Pilchowice).

Czy Polska lokalna używa do wyborczej zachęty lokalnych systemów językowych? Czy okaże się to atutem?

Zdjęcia można przysyłać mailem, a egzemplarze papierowe najpewniej:
Artur Czesak
Wydział Polonistyki UJ
ul. Gołębia 16
31-007 Kraków