Rozmawialiśmy w wigilię Bożego Narodzenia roku Pańskiego 2020 z redaktorem Pawłem Sołtysikiem w Radiu Kraków przed hejnałem o tym, co właściwie znaczy powiedzenie dwa grzyby w barszcz. Czy to jest za dużo takich samych rzeczy, czyli że już jeden grzyb nadałby barszczowi dostatecznie smaku grzybów? Albo że to są różne dodatki, więc mamy do czynienia z niepotrzebnym pomieszaniem.
Funkcjonuje też w polszczyźnie porównanie tani jak barszcz i to ono zapewne sprawia, że w młodym pokoleniu użytkowników polszczyzny pojawia się innowacyjne znaczenie, że dwa grzyby w barszcz to jest malutko czegoś, licho, słabo, byle co dodane do byle czego.
Jakie to grzyby i jaki barszcz? Tego nie sposób rozstrzygnąć nawet w wielkich ankietach. Tylko żmudne studia nad kulinariami mogą nas w stronę prawdy prowadzić. Jednym z pierwszych notowań tego obrazu dwóch grzybów jeden barszcz rzucanych znajdujemy w autotematycznej fraszce Wacława Potockiego, noszącej tytuł Na fraszki:
Na fraszki
Siła — dużo
Radem ci zacny gościu w domu swoim cale,
Ochoty nie przebierzesz, wina mam o małe;
Jeżelić się podoba, nim od stołu wstaniem,
Zabawić się, przy piwku, tych fraszek czytaniem.
A gość: „Miej sobie — rzecze — gospodarzu, fraszki,
Każ jeszcze beczkę ścisnąć, a natoczyć flaszki,
Potym czytaj po polsku, czytaj po łacinie,
Będziem się śmiać, bo żarty ładniejsze przy winie.”
Jam rozumiał, że wina ochronię księgami:
„Wolicie pić, niżeli być audytorami?
Chłopcze, schowaj te książki, a kielichem sporem
Daj wina, pewnie i ja nie będę lektorem.
Siła by to dwa grzyby w jednym barszczu topić;
Jednym się kontentować: albo kpić, albo pić.”
Wydaje się, że to jedno z wcześniejszych zaświadczeń mówi, że dwa grzyby w barszcz to za dużo, ale że reprezentują one nadmiar wynikający ze zmieszania dwóch różnych elementów — picia i czytania. Wygrywa picie. I tak oto otwieramy się na sylwestrowo-karnawałowe szaleństwa, które bardziej nam już w głowie (szumieć mogą), bo tańców i balów się nie przewiduje.