https://dbs.bh.org.il/image/arthur-kochmann-gleiwitz-silesia-poland-1930s

Wydawać by się mogło, że taka persona i takie wydarzenie nie zostało nigdzie zanotowane, a jeśli i owszem, to dokumenty spłonęły, świadkowie zapomnieli, wyparli lub zginęli. A jednak jakoś trwa pamięć o Arthurze Kochmannie z Gliwic.

Nie zainteresowałbym się tą postacią, niczego bym się nie dowiedział, gdyby w zupełnie innej publikacji, obecnej w Sieci, nie było przypisanego Kochmannowi wspomnienia o tym, że podczas narodowościowych sporów, polemik, przekonywań, przekomarzań i przemocy propolscy propagandziści poznańscy do swych górnośląskich polskich pobratymców przemawiali po niemiecku:

It has been raised that Upper Silesians speak a dialect of Polish. This consists of a mixture of German and Polish. In the electoral campaigns just past it became evident that Poles from Greater Poland [Wielkopolska – the Polish heartlands] and our Upper Silesian Poles cannot even communicate. Thus it became necessary for agitators from Greater Poland to address voters using the German language. They had to use the German language to communicate with Poles! And yet they make the claim that Upper Silesians belongs to Greater Poland and to the Polish nation. (Peter Fraenkel, Susanne and the Nazis, 2011, s. 29)

Nie spotkałem się nigdzie indziej z takim świadectwem. Intrygujące, czy to Wahrheit, czy Dichtung. Byłoby jednak ciekawym socjolingwistycznym przyczynkiem do kwestii międzyregionalnej komunikacji.

Los Arthura Kochmanna, w dziwnym sprzężeniu z włoskimi faszystami, pokrótce opisano poniżej.

Staat und Synagoge

O Arthurze Kochmannie, honorowym obywatelu Gleiwitz, tu i ówdzie po polsku napisano. W Wyborczej Leszek Jodliński podał (na jakiej podstawie?), że wywieziono go do Auschwitz w lutym 1943 (Pan Bernheim z Gliwic idzie na wojnę z III Rzeszą).

O języku Górnoślązaków wciąż pisze się i mówi dziwne i dowolne rzeczy oraz opowiada o nim jako o czymś śmiesznym lub o egzotycznej ciekawostce, więc przez wiek cały nic się nie zmieniło.

Wpis ten nie ma i nie może mieć puenty. Los człowieka i los zbiorowości w wieku XX na Górnym Śląsku i w większej części Europy zależał od złych ludzi. Opowieść o Susanne kończy się słowami: „But Kochmann has no grave”.