Najpierw pobożny hałas wszczynali duchowni na koniec przejmującej wielkoczwartkowej ciemnej jutrzni odprawianej już w Wielką Środę po południu:

Na końcu jutrzni duchowieństwo uderza książkami o siedzenia, z czego łoskot powstaje. Wtedy akolita wychodzi z ową palącą się świecą, stawia ją na trójkącie i gasi. Łoskot przypomina trzęsienie ziemi i pękanie skał przy śmierci P. Jezusa, świeca zaś gorejąca, wyniesiona z za ołtarza, jest zapowiedzią zmartwychwstania Chrystusa Pana.

Ks. Tomasz Kowalewski, Liturgika, Płock 1920, s. 95

W Radiu Kraków o kołatkach wszelakich z przejściem do sikawek

Z Panem Redaktorem Pawłem Sołtysikiem rozmawialiśmy w przedświątecznym nastroju, gdy się powaga sakralna i soteriologiczna mąci z powodu zapachów przygotowywanych posiłków, a sacrum miesza z profanum, o wielkoczwartkowym instrumencie. Zapraszam do posłuchania Wyczesanych rozmów:

Ale dlaczego już w czwartek?

O szczegóły proszę pytać poważnych historyków liturgii, których wiedza i pamięć sięga dalej niż ostatnie kilkadziesiąt lat. Albowiem msza upamiętniająca Ostatnią Wieczerzę z obmyciem nóg (mandatum) odprawiana była dawniej przed południem. Dowód z kalendarza z roku 1879.

Zatem jeśli msza z Gloria była w Wielki Czwartek przed południem, to już w południe mogli chłopcy biegać po wsi z kołatkami i obwieszczać, że pora odmówić Anioł Pański, a tych, co zadbali o dostarczenie „sygnału czasu” do każdego gospodarstwa, stosownie wynagrodzić. Że zaś wiek chłopięcy sprzyja bieganiu po wsi, a nie mistyce, to i wyścigi takich kołatek na kołach można urządzić, jak w Bukówcu Górnym albo Mnichowicach w Wielkopolsce.

W morawskiej części Górnego Śląska (że tak nazwę laskie miejscowości w okolicach Raciborza, jak Borucin) chłopcy chodzą po wsi i nie tylko klekocą, ale też zbierają łakocie. Poniżej fotografia Błażeja Duka z jego fotoreportażu.

Nazwy i kształty

Na zdjęciu powyżej są kołatki mobilne (skrzekoty, klekoty), ale w użyciu liturgicznym i okołokościelnym są instrumenty mniejsze, o, takie na przykład (ze Szwajcarii, z Wikipedii).

Dzięki zapytaniu facebookowych znajomych dowiedziałem się, że w Podegrodziu, koło Znamirowic (Sądeckie) i w Pisarzowej (powiat limanowski) są to kalapatki, zaś prof. Józef Kąś w Ilustrowanym leksykonie gwary i kultury podhalańskiej zebrał następujące nazwy: kłapac, klapac, klekotka, kłapacka, kłapatka, kłapoc, kłopatka, kołotka, taradajka, tarajka, trzepok.

Zaraz Niedziela Palmowa, ale w Wyczesanych rozmowach już było kiedyś o tym, że komuś potrafi odbić palma, więc antycypując Pesach i czytania chrześcijańskiej Wigilii Paschalnej, wspomnimy Księgę Wyjścia i budzące grozę, dla wierzących wzniosłe, sceny kolejnych klęsk spadających na faraona, jego serce, sługi i lud.

Plagi spadają

O plagach powszednich i nadzwyczajnych rozmawiałem z Redaktor Anną Piekarczyk. Proszę posłuchać

Artur Czesak, Wyczesane rozmowy, Radio Kraków, 30 marca 2023 r.

Szyldy — istna plaga!

Klemens Bąkowski, O wartości zabytków świeckiego budownictwa Krakowa 1897, s. 12 (przypis)

Czartoryscy? To nic osobistego

Mamy więc zapożyczenie słowa plaga do polszczyzny. Powstał następnie frazeologizm biblijnej proweniencji (biblizm) plaga egipska, plagi egipskie, dziesięć plag egipskich, a stąd już prosta droga, którą poszło wiele jednostek frazeologicznych tego typu, czyli modyfikacja, sekularyzacja, a nawet hiperbola, czyli jedenasta plaga egipska, według wesołych, a często finansowo gołych emigrantów paryskich z XIX wieku: to Czartoryscy.

Album Pszonki, 1845

O Pszonce trzeba by kiedyś coś napisać, a może i o książętach Czartoryskich, nie bez zasług dla kultury narodowej.

Chimeryczne jest coś podobne do chimery, a właściwie Chimajry greckiej po łacinie Chimaerą nazwanej. Zygmunt Kubiak w Mitologii tak ją opisał:

Potwór ten, określony wyrazem (chimaira) po grecku oznaczającym po prostu „kozę”, jawi się nam w jednym wersie (181) śledzonej tu przez nas opowieści Homerowej: Z przodu lew, z tyłu wąż, a koza pośrodku. Według Teogonii miał on aż trzy głowy: Iwią, kozią i wężową (czy smoczą). W greckiej sztuce jest to szczególnie dziwne, gdy kozi łeb wyrasta ze środka grzbietu potwora. Według Hezjodejskiego poematu Chimera ziała nieodpartym ogniem” (w. 319), a była rodu boskiego: pochodziła od Tyfona (ostatniego syna Ziemi) i Echidny, będącej od góry piękną kobietą, od dołu wężem.

Nasze chimery i chimeryczne zachowania

W języku polskim oczywiście mamy do czynienia z przetworzeniami zarówno rzeczownika, jak i przymiotnika. Chimeryczne są więc marzenia i działania — kapryśne, nieracjonalne, jakby motywowane różnymi zupełnie przyczynami. Chimery zaś zbliżają się do fochów albo focha w liczbie pojedynczej. Tak oto rozmawialiśmy o nich w Wyczesanych rozmowach w Radiu Kraków:

Wyczesane rozmowy, 23 marca 2023 r.

Obrazy i cytaty

Redaktor Paweł Sołtysik snuł myśl, że polszczyzna jest nieco chimeryczna, przez swoje zawijasy graficzne i niespodzianki w odmianie, ale jam się tym sugestiom nie poddawał, bo polszczyzna piękna i klarowna, choć jej znawcy… Różnie to bywało. Nie wiem, który z luminarzy bardziej był chimeryczny — Kazimierz Nitsch czy Aleksander Brückner, nazwany przez tego pierwszego chimerycznym polihistorem. Chyba przyganiał kocioł garnkowi, jeśli wierzyć wspomnieniom o Nitschu snutym przez jego uczniów, zafascynowanych wiedzą, lecz ze zgrozą wspominających tyrady mistrza, w których nisko oceniał on ich wiedzę i chęci do nauki.

Język Polski, organ TMJP, 1947

Jak wyziera Chimera?

Piękno i groza. Mogłaby Chimera vel Chimajra wyglądać tak jak na rycinie:

Jacopo Ligozzi, przełom XVI i XVII wieku

A gdzie Bellerofon(t) na Pegazie?

Oto pędzi Bellerofon, któremu cząstka –t– w imieniu według erudytów dopiero w przypadkach zależnych pojawiać się powinna, ołowiany grot w pysk Chimajry wraża, ten się w ogniu roztopi, ołów zaleje wnętrzności potworne i ukatrupi monstrum.

Bellerofon na Pegazie Chimerę zabija. Źródło: https://www.museerolin.fr/en/museums-masterpieces

To mozaika z II lub początku III wieku naszej ery, w sensie: po Chrystusie, odkryta w roku 1830. Czy mogła wpłynąć na przedstawienia Świętego Jerzego?

Nie jestem geekiem (gikiem?), bo gdybym był, na pewno byłoby mnie lepiej słychać (przepraszam, nic się nie dało zrobić). W dzisiejszych Wyczesanych rozmowach o dwóch wyrazach: geek i nerd, dość dobrze już umoszczonych w języku polskim za sprawą rozwoju technik komputerowych i kultury popularnej, obecnych już w Dobrym słowniku.

W Sieci piszą

Pochodzenie słowa germańskie i plebejskie. Za głupka uważa się takiego, co z wielkim zapałem zgłębia jakiś temat, choć nie przynosi mu to życiowych sukcesów, majątku i sławy. Raczej bywa pośmiewiskiem, a w amerykańskich cyrkach cudaka takiego, co dla uciechy gawiedzi odgryzał kurom łby, też nazywano geekiem.

Liczba mnoga po polsku faktycznie jest mnoga: za poprawne uznajemy formy: te geeki (rodzaj męskoosobowy nacechowany) i rzadsze (rodzaj męskoosobowy) ci geekowie i ci geecy.

Źródła wiedzy (oprócz introspekcji)

W gawędzie pomocne mi były wpisy:

Online Etymology Dictionary

Lena Klimka o różnicach między nerdem a geekiem

Zadanie domowe

Jak brzmi lub może brzmieć żeńska forma od geek?

Dziś w Wyczesanych rozmowach w Radiu Kraków zastanawialiśmy się, czy można się w historii zapisać złotymi zgłoskami albo głoskami. Pierwsza myśl była taka, że coś nie w porządku jest z tym wyrażeniem, dość częstym, obecnym też w słownikach frazeologicznych, bo pisze się litery, a głoski i zgłoski wymawia. Było w zerówce. Zapraszam do posłuchania

Wyczesane rozmowy. Radio Kraków, 9 marca 2023 r.

Niektórzy usiłowali racjonalizować. Wśród nich profesor Andrzej Markowski, który w książce pod tytułem 500 zagadek o języku polskim pisał, że głoski zapisać nie można, ponieważ jest bytem tylko dźwiękowym, ale zgłoskę już można, ponieważ sylaba (bo to oznacza słowo zgłoska) może być zapisana jako ciąg znaków literowych. Trochę to karkołomne. Wytłumaczenia opisanej wyżej konfuzji należy bowiem szukać w historii języka polskiego, a nie w spekulacjach nad współczesną semantyką leksykalną i grafią.

Głoska mianowicie to jeden z osiemnastowiecznych neologizmów umiędzynarodawiających polszczyznę. Profesor Andrzej Bańkowski w swoim Etymologicznym słowniku języka polskiego datował słowo głoska na rok 1788 i tak pisał:

Jeden z wielu nowotworków Jacka Przybylskiego (1756–1819), jeden z kilku, które się trwale przyjęły. Gramatycy wkrótce jednak zmienili znaczenie na ‘jednostka fonetyczna języka’.

Jacek Idzi Przybylski. Zawdzięczamy mu wiele słów, ale chyba nie głoskę.

I oto wyjaśnienie. Gdy zaczęto mówić o zapisie złotymi literami, używano modnego i na gruncie rodzimym utworzonego słowa głoska, które miało być, ale długo nie pobyło polskim odpowiednikiem łacińskiego littera. Późniejsze zmiany terminologiczne przekazywane dziatwie w szkołach nie tknęły utrwalonego frazeologizmu.

Przy okazji udało się cofnąć datę pojawienia się po raz pierwszy słowa głoska w polszczyźnie. Czy stworzył to słowo Jacek Idzi Przybylski? Musiałby to uczynić przed ukończeniem 23 lat, co nie jest wykluczone, ale podawana wyżej przez Bańkowskiego data została obalona. Znalazłem głoskę bowiem jako synonim samobrzmiącej litery, czyli jak dziś byśmy powiedzieli samogłoski, w trzecim tomie słownika Trotza (1779). Pełny tytuł słownika to Nowy dykcjonarz to jest mownik polsko-niemiecko-francuski z przydatkiem przysłów potocznych przestróg gramatycznych, lekarskich, fortyfikacyjnych, żeglarskich, łowczych i inszym naukom przyzwoitych wyrazów przez Michała Abrahama Troca Warszawianina a teraz powtore wydany, przepatrzony, poprawiony i powiększony wielką liczbą mian i słów z nowowydanych autorów wybranych przez Stanisława Nałęcza Moszczeńskiego szlachcica polskiego.

Awanturka. Szybka Chochla. Źródło: https://www.przyslijprzepis.pl/przepis/pasta-z-wedzonej-makreli-i-twarogu-awanturka

Czwartunio, pora śniadaniowa dla tych, co w domowych pieleszach, nie spiesząc się, słuchają Radia Kraków. A tu Wyczesane rozmowy wyskakują z awanturką. To w całym, a może i podwójnym znaczeniu tego słowa przygoda kulinarna — bierzemy do tego, co pod ręką z zakresu serów, rybek, warzyw i przypraw. Smacznego!

Wyczesane rozmowy. Radio Kraków, 2 marca 2023 r. Audycję „Przed hejnałem” prowadzą Anna Piekarczyk i Paweł Sołtysik.

Krakowskie i przedwojenne

Edukacyjny wymiar dzisiejszej rozmowy dotyczy dziedziny chronologizacji faktów językowych. Na wielu kulinarnych blogach i portalach, na przykład tutaj Sprytna Chochla, można się spotkać z twierdzeniem, że potrawa ta miała ścisły związek z PRL-owskim niedoborem wszystkiego, w tym artykułów spożywczych. By więc przyjąć gości smacznie, zdrowo, tanio, kreatywnie, trzeba było puścić wodze fantazji i zafundować im kulinarną przygodę z zawartością lodówki. Oto krakowski kalendarz z humorystycznym fragmentem, dowodzący, że w restauracji lub w handelku śniadańkowym awanturka znana była już 95 lat temu, w roku 1927, bo wtedy Wydawnictwo Senzacja mieszczące się przy ulicy Zielonej 7 drukowało Wielki ilustrowany kalendarz powszechny na rok 1928, a w nim taki przebieg rozmowy telefonicznej pewnego redaktora:

Na Państwa przepisy, zdjęcia i nazwy lokalnych frykasów czekam nieustannie. Proszę mailować lub mesendżerować.

W Międzynarodowy Dzień Listonoszy i Doręczycieli Przesyłek, o którym to święcie nic nie wiedziałem, przygotowałem do Wyczesanych rozmów w Radiu Kraków chaotyczną nieco gawędę o pisaniu listów. Ważne to zwłaszcza w kontekście coraz bardziej dziwniejącego świata.

Oto rozmowa, poniżej różne konteksty kancelaryjne, epistolograficzne i balonowe.

Wyczesane rozmowy, Radio Kraków, 16.02.2023 r.

Poczta balonowa 1936 i satyra 1937

Strajkujący akademicy śmiali się być może z rozmachu propagandowego Dni Krakowa 1936. Źle robili, bo Dni Krakowa powinny być huczne, podczas nich zaś pojawiła się poczta balonowa.

W Wyczesanych rozmowach pojawił się więc nawet przedwojenny wierszyk z „Blokadolu”, pisemka wydawanego przez strajkujących w 1937 r. lewicowych studentów. Balon jako narzędzie siania destabilizacji i niepokoju — już dawno!

Antyendecka i anty-antysemicka satyra z wiosny 1937 roku. Zdaje się, że heroizowana w czasach PRL akcja blokowania domu studenckiego Bratniaka nie jest dziś specjalnie pamiętana, a tym bardziej poważana.

Kontekst 1. Zemsta Aleksandra hrabiego Fredra [sic!]

A w tejże nieśmiertelnej komedii o polskiej zwadzie narodowej jest i o swadzie oraz epistolografii. Nigdy przy pisaniu listów nie należy wyłączać inteligencji własnej.

Kontekst 2. Feminativum piszpanna z roku 1930

Obyśmy nigdy po podyktowaniu głosowo naszym nowoczesnym edytorom czegoś takiego nikomu nie wysłali.

Sto lat temu w Krakowie… O czym szeptano, o czym ze wzburzeniem, lecz jednak w zawoalowany sposób pisał krakowski „Ilustrowany Kurier Codzienny” 8 lutego 1923 roku? Chciało się być wielkim miastem, więc i jego mroczne obsesje, odwieczne i młodopolskie chucie skojarzone z nowszymi trendami i nałogami, a nawet fascynacją nowoczesną techniką. Chciało się być jeśli nie jak Paryż i Berlin, to choćby jak Wrocław, który my współcześni znamy z powieści Marka Krajewskiego.

Sensacja!

Na tropie „Zielonego Słonia”
Krakowscy czciciele bogini Venus.
„Sabaty” wtajemniczonych. — „Czarna noce” erotyczne. — Wzruszenia nadzmysłowe. — Morfinizacya, kokainizacya, spirytyzm. – Degenerat-erotoman.

Kraków, 8 lutego.

Należy powtórzyć jeszcze stwierdzenie, że Kraków ma swoją prawdziwie wielkomiejską sensacyę. „Zielony Słoń” — to nazwa pełna fantazyi, pobudzająca wyobraźnię do widzeń egzotycznych i pikantnych.

Gdyby w Krakowie żył obecnie Sherlock Holmes i gdyby była na miejscu wytwórnia filmów kinematograficznych! I jeden i druga mieliby pole do popisu na szerokim grzbiecie „Zielonego Słonia”…

Zjawienie się tego dziwotworu pasuje nareszcie Kraków na prawdziwe „gniazdo-wielkomiejskiego zepsucia”. Brudna fantazya twórców „Zielonego Słonia” wyczuła i wybadała, gdzie znajduje się nerw naszych czasów. Podjęli się więc hurtownej dostawy wzruszeń nadzwyczajnych i „nadzmysłowych”.

W tym kierunku rozwinęli oni wielką pomysłowość i puścili w ruch wszystkie środki, jakich dostarczyć może współczesna cywilizacya. Morfinizacya, spirytyzm — unosiły uczestników „Zielonego Słonia” w krainę podświadomości, połączonej z przyjemnem podrażnieniem zmysłów.

A kto jeszcze nie „dojrzał” do tych podnioslych eksperymentów — ten mógł zaspokoić swoją ciekawość i żądzę na drodze wyszukanego erotyzmu. W piwnicy na ulicy Floryańskiej i w jakimś innym lokalu na placu Matejki elektryczność oddawała cuda swej techniki na usługi wyznawców „Zielonego Słonia”. Dyryguje temi cudami jakiś samorodny geniusz elektrotechniczny — zresztą pozatem wszechstronnie uzdolniony degenerat, erotoman, pijaczyna, morfinista — 27-letni osobnik, o wyglądzie 15-letniego chłopca — słowem typowy produkt wielkiego miasta…

Ten to degenerat i elektrotechnik (syn bardzo zamożnych rodziców z Warszawy) inaugurował i urządzał „czarodziejskie” przybytki „Zielonego Słonia”, pełne niespodzianek, makat, kotar, wiatraczków, gdzie przy świetle wielkich lamp łukowych (prąd „pożyczony”) silniejszem od słonecznego, odbywały się sabaty „wtajemniczonych” pod przewodnictwem „kardynała”.

A w sabatach tych podobno brały udział panie z najlepszego towarzystwa i uczeni panowie którzy mieli tu nadzieję znaleźć materyały do studyów psychicznych i nadzmysłowo-spirytualnych..

Kraków, ulica Floriańska 44 – miejsce domniemanych ekscesów opisanych w „IKC”. Widok obecny

Ale na tem nie koniec. Idąc po tropach „Zielonego Słonia”, natrafiono na ślady innych jeszcze tego rodzaju „okultystów”. W tym samym domu .przy ul. Floryańskiej 44, gdzie w piwnicy rezydował „Zielony Słoń”, na parterze był pokój kawalerski pewnego akademika, nazwiskiem R., który na swoją rękę urządzał „czarne msze” erotyczne. Ten sam akademik miał drugie mieszkanie na Czarnej Wsi, gdzie również odbywały się schadzki „pań” i „panów”, czcicieli bogini Venus. Słowem tropy „Zielonego Słonia” są głębokie i liczne. Prowadzą one we wszystkich kierunkach i doprowadzą niewątpliwie do wykrycia wielu jeszcze tajemnic „wielkomiejskiego” Krakowa, o których później.

Kaczka dziennikarska, kurierkowa fantazja, a może?

Nie znalazłem niczego o Zielonym Słoniu w bogatych faktograficznie i ciekawych książkach Krzysztofa Jakubowskiego Kraków pod ciemną gwiazdą ani Krzysztofa Kloca Wielkomiejska gangrena. Czy możliwe, by stugębna plotka umarła wraz z bohaterami wydarzeń? Krakauerzy i cracovianiści, czy wiecie i powiecie coś o Floriańskiej 44? A teraz bezczelne odniesienie literackie. Czy walc Zalany słoń mógł być jakimś oddźwiękiem Zielonego Słonia z roku 1923?

Ilustrowany Kurier Codzienny, 9 lutego 1923 r.

A dlaczego cztery zielone słonie z popularnej piosenki (muzyka: Lucjan Kaszycki), która się okazuje wierszem Anny Świrszczyńskiej, „kochają się jak wariaty”?

Właśnie się ukazał nowy numer informatora, który można znaleźć w filiach Biblioteki Kraków i w miejskich punktach informacyjnych, np. na Plantach po drodze z przejścia podziemnego w stronę ulicy Szpitalnej, a także w sieci. Tak, to to pismo, które publikuje moje Fiszki (089.3), ale nie o swoim tekście dziś chcę napisać. Tematem numeru są obok aktualności i innych ciekawych treści nowe odczytania i nowe tłumaczenia klasyki literatury.

Okładka „Biblioteki Kraków”, luty 2023 r.

Człowiek i wnętrze

Na zdjęciu Pani Kierowniczka Biblioteki Głównej Ludmiła Guzowska. To gabinet Jerzego Pomianowskiego (1921–2016), człowieka o biografii bogatej, nieprawdopodobnej (bo tak wiele razy życie jego mogło być przerwane), wypełnionej pracą nad tłumaczeniami, głównie z języka rosyjskiego. Na przykład opowieści Isaaka Babla, w tym o armii konnej Budionnego — groza czy romantyzm krwawej rewolucji? Wielką zasługą późnych, pełnych energii lat życia było założenie rosyjskojęzycznego czasopisma „Nowaja Polsza” (Новая Польша). To były lata z nadzieją na dialog, przynajmniej z częścią ludzi myślących i wrażliwych.

Drobna, lecz znacząca część dorobku translatorskiego Jerzego Pomianowskiego

Wewnątrz numeru o Jerzym Pomianowskim i jego gabinecie napisała w artykule Słowa dusza ludzka Greta Lemanaite.

Gabinet powstał w roku 2020:

“Jerzy Pomianowski – znakomity pisarz, tłumacz i publicysta – był ważny nie tylko dla Krakowa, ale dla Polski. Chcemy w Bibliotece Kraków gromadzić i udostępniać pamiątki związane z takimi osobistościami” – mówił PAP dyrektor Biblioteki Kraków dr Stanisław Dziedzic. Dodał, że replika gabinetu Jerzego Pomianowskiego została zaaranżowana na piętrze, będącym jednocześnie poddaszem Biblioteki Głównej i pomieszczenie to bardzo przypomina krakowską pracownię pisarza w willi przy ul. Gramatyk

Radio Kraków, 7 maja 2020 r.

Adres: Powroźnicza 2

Miejsce niebanalne, tuż za mostem Dębnickim, na dębnickiej stronie. Jest to XIX-wieczny budynek, w którym mieszkała córka Jana Matejki Beata, żona Wincentego Kirchmayera, a więc tradycja.

Obok tradycji architektonicznej i historycznej — nowość, czyli książkomat, jeden z kilku w Krakowie.

Książkomat nieco kosmiczny. Podpis: Stanisław Lem

Dziś w kościołach rzymskich Ofiarowanie Pańskie, tradycyjnie Matki Boskiej Gromnicznej, ale Kalendarz Krakowski z roku 1871, kiedy łaciński układ dni był taki sam jak w 2023, podaje Oczyszczenie Najświętszej Maryi Panny.

Kalendarz polski, ruski, astronomiczno-gospodarski i domowy na rok Pański 1871, mający dni 365, ułożony podług wieczystego kalendarza przez Stolicę Apostolską pod dniem 13tym stycznia 1853 roku dla dyecezyi krakowskiéj zatwierdzonego, na sposób F. X: Ryszkowskiego, filozofii i medycyny doktora, na południk krakowski wyrachowany, w Krakowie, w księgarni Józefa Czecha w RYNKU GŁÓWNYM w domu pod MURZYNAMI, naprzeciw kościoła N. P. Maryi, 1871

Czterdzieści dni po Bożym Narodzeniu — data znów jakoś graniczna, a gromnica przypomina o progu życia i śmierci oraz klęskach naturalnych i ludzką ręką spowodowanych.

Wyczesane rozmowy zaś o wszystkim naraz, od Krakowa po Punxsutawney [wymawiamy z grubsza: panksatoni], gdzie Dzień Świstaka vel Świszcza przepowiadającego pogodę. Zaglądamy na chwilę do Irlandii, by się dowiedzieć o tamtejszym święcie Imbolc, liczymy na rychłą wiosnę i poprawę świata.

Z czubka choinki ręczny mikser – zawsze o to pytam

Dziś dzień wyrzucania (albo przesadzania, jeśli żywe) świątecznego drzewka. Tradycyjnie praktyczni i zręczni mężczyźni z czubka choinki potrafili wystrugać mikser kuchenny ręczny wielozadaniowy.
Proszę więc posłuchać audycji i albo do Radia, albo do mnie wszelkimi kanałami słać opowieści o tym, jak się nazywa ten przyrząd i jakie potrawy można nim wyczarować.

Wyczesane rozmowy, Radio Kraków, 2 lutego 2023 r.

Autoetnografia

Chwila namysłu nad własnym myśleniem i działaniem to autoetnografia. Instytucją pomagającą nam w namyśle nad sobą jako społecznością i indywidualnościami jest Muzeum Etnograficzne, które ślicznie ową mątewką, tarajkę, chabarkę, rogolkę, kwirlejkę, ów fyrlok, rogocyk, trzepok, owego koziełka sfotografowało.

Mątewka ze strony Muzeum Etnograficznego im. Seweryna Udzieli w Krakowie (MEK)