by Artur Czesak·Możliwość komentowania Bywszy nad Narwią została wyłączona
Malownicze rozlewiska Narwi, a pośrodku nich wybudowano skit, to jest pustelnię.
Bardzo to interesujące i pozaschematyczne.
Wybór miejsca uzasadniony legendą sprzed pięciu wieków, kiedy to na tym właśnie uroczysku zwanym jakoby Kudak ikona św. Antoniego Pieczerskiego miała się ukazać księciu Iwanowi Wiśniowieckiemu.
by Artur Czesak·Możliwość komentowania Nieprzyzwoicie i nieproporcjonalnie została wyłączona
Wakacyjny temat, choć dla zrównanego metodą poszukiwania z mordercami obywatela nic w tym lekkiego i przyjemnego na końcu nie było. Czy wulgaryzmy i przekleństwa w miejscach publicznych są dobre? Nie. Psują powietrze.
by Artur Czesak·Możliwość komentowania Opowieści Karoliny Grodziskiej została wyłączona
Przyzwyczaili się krakowscy czytelnicy, że Doktor Grodziska ciekawie i pięknie opowiada o zmarłych, w zdyscyplinowany sposób opisując finał ziemskich wędrówek, czyli cmentarz i kwaterę. A tu niespodzianka.
Dwóch PT. niezawodowych blurbopisarzy — Jacek Purchla i Bronisław Maj — zachęca, niepotrzebnie, do przeczytania tej książki. Zwracają uwagę na syntezę wiedzy z oryginalną wyobraźnią i siłą kreacji.
Wołek
Kilka czytelniczych wrażeń
Wspaniałe połączenie indywidualnego postrzegania świata (znaczy się: Krakowa) połączone zostało z erudycją Autorki, która roztacza narracyjny czar nad Krakowem widzianym od dębnickiej strony (a w godzinach pracy z gmachu Akademii przy ul. Sławkowskiej). To próba znalezienia wspólnego opisu wszystkich opowiadań znajdujących się w wydanej właśnie przez Austerię książki pt. Ptaszy ludzie i inne opowiadania. Okruch wspomnień, ślad w pamięci, miejsce — i nagle przeszłość łączy się z dawnymi dziejami. Nie będę się silił na streszczanie opowieści i wątków. Wśród miejsc będących tłem opowieści o ludziach warto jednakże wskazać także Tyniec i bród od strony Piekar. Osobno trzeba wspomnieć dar spojrzenia na postaci najzwyklejszych na pozór przechodniów i niezbyt dobrze znanych sąsiadów. Pióro Karoliny Grodziskiej (narratorka jest dyskretna, a zarazem obecna) zdziera z nich zasłonę zwykłości (proszę wybaczyć moją wysiloną metaforę), typowe losy okazują się niezwykłe. Z drugiej zaś strony zupełnie prawdopodobnie wyglądają spotkania z istotami nie całkiem materialnymi. Wiślane panny przy obetonowanych wałach? Ależ oczywiście.
A wołek
Wołek mnie zachwycił. Pierwsze opowiadanie jest krakowską Starą baśnią, jest tchnięciem narracji w archeologiczne znalezisko, wczuciem się w mentalność krakowian sprzed jedenastu wieków. To opowiadanie powinno natychmiast trafić do szkolnych czytanek, właśnie dziś, gdy się w czasie pokoju (bezwojnia) i ładu walą światopoglądowe i społeczne struktury. Ileż można wyciągnąć z niedawno przeze mnie wspominanej notki o księciu silnym wielce! Nic więcej nie powiem. Zachęcam do dobrej literatury w niezwykłej scenerii.
by Artur Czesak·Możliwość komentowania O hunwejbinach i janczarach została wyłączona
Fragment tekstu Mirosława Karwata Hunwejbini bibliometrycznej rewolucji:
Wzór osobowy hunwejbina
Od stuleci powtarza się schemat zastosowania w polityce siły uderzeniowej rekrutowanej z atakowanego środowiska. To najlepszy sposób kolonizacji lub pacyfikacji. Najbardziej znany, klasyczny: janczarzy, czyli tzw. poturczeńcy. Dzieciaki (serbskie, bułgarskie, greckie, rumuńskie) wyrwane z własnej rodziny i ojczyzny, wynarodowione, okradzione ze swojej tożsamości, a za to nauczone w praniu mózgu pogardy dla swoich współplemieńców, przez to wyobcowane i więź odczuwające wyłącznie z władcą, jako niezawodna formacja do zadań bardzo specjalnych. Wiadomo, jakich. Późniejszy – z epoki maoistowskiej: hunwejbini, czyli „czerwonogwardziści” za całą mądrość i wiarę wyposażeni w czerwoną książeczkę Mao, w fanatyzm i poczucie dziejowej misji, w wyobrażenie o swojej roli jako tych, od których rozpoczyna się Historia, Nowa Epoka – na zgliszczach lub pozostałościach tego śmietnika, który mają uprzątnąć. Za nic mają osiągnięcia i poglądy rodziców, kompetencje nauczycieli. Zaszczytem i tytułem do chwały jest dla nich demaskowanie krewnych, sąsiadów, nauczycieli – jako wrogów ludu, rewizjonistów, reakcjonistów, agentów imperializmu (Paszka Morozow rozmnożony w hurtowni). Z rewolucyjną rozkoszą odwracają role: teraz to oni przepytają nauczycieli, uczonych, artystów, czy nadążają za Zmianą, rozliczą z ich grzechów. Zanim zdążą się czegoś nauczyć lub oblać egzamin, już egzaminują starszych. Starsi są przeżytkiem, My jesteśmy przyszłością. My – czyści, nieskażeni, od początku tacy jak trzeba – jesteśmy solą ziemi i sędziami.
Hunwejbin jest bardzo użyteczny dla rządzących, zarządzających w roli psa myśliwskiego. Jego zadanie: wyniuchać, wytropić, dopaść, wskazać. Albo i zagryźć. Podczas tropienia lub pościgu ujada. A kiedy zamelduje wykonanie zadania, jest dumny i merda ogonkiem.
Ten mechanizm występuje nie tylko w despocjach i dyktaturach. Nie pogardzi nim też technokratyczna lub neoliberalna inżynieria społeczna.
Hunwejbin Rewolucji Bibliometrycznej to – na pierwszy rzut oka – ktoś inny. Nie jest naiwnym, zaczadzonym fanatykiem jakiejkolwiek idei i nie działa na rozkaz, na skinienie Wodza czy formalnego patrona. Jest raczej ochotnikiem, kandydatem na najemnika (sprzątnę dla Was ten śmietnik – w zamian za mój awans, karierę, uprzywilejowany status). Oferuje – na rynku politycznym – usługi zastraszacza, wykrywacza, donosiciela i usługę szczucia. Jego zawziętość (nie ma nic bardziej namiętnego niż wściekły, zniecierpliwiony karierowicz) można pomylić z ideowością, żarliwością, ale to tylko temperatura zawiści i zachłanności zmieszanej z cwaną kalkulacją, komu opłaca się przyłożyć, by zostać nagrodzonym, protegowanym. Tak czy inaczej to także wygodne narzędzie czystek, obezwładniania takiego czy innego środowiska przez wykorzystanie jego wewnętrznych konfliktów i posłużenie się frustratami-rozrabiakami.
Powiadają pedagodzy: nie daje się dziecku zapałek, a małpie brzytwy. Ale to zalecenie ignorowane w praktyce polityków lub krótkowzrocznych zarządców takiej czy innej instytucji.
by Artur Czesak·Możliwość komentowania Godka krakowska w gminie Krzeszowice została wyłączona
Cel: zbierać i opisywać gwarę, zapisać życie i kulturę mieszkańców gminy Krzeszowice (i okolic) przed odejściem w niebyt. Nie opis egzotycznego ludu przez „panów”, ale działanie oddolne, z pomocą ciekawego lokalnych słów uczonego.
Mówiliśmy, że ducka to nie po prostu ‘koszyk’. Trzeba spróbować opisać, czym się różni od zwykłego koszyka. Albo wyciągnąć z szopy na światło dzienne i zrobić zdjęcie. Otrzepać z kurzu i pokazać, jak się nosiło duckę na plecach.
Tabelka do pobrania i uzupełniania. Zachęcam do przysyłania materiałów gwarowych: godkakrzeszowice@gmail.com
Relacja zdjęciowa na Facebooku
Praca domowa
Z czasopisma Prace Filologiczne sprzed 120 lat wyciąłem słowniczek (można go ściągnąć) ze słówkami zanotowanymi przez pana W. Prackiego. Czy jego opisy znaczeń są poprawne? Czy w Waszej miejscowości dane słowa były znane? Wszelkie potwierdzenia, zaprzeczenia i komentarze mile widziane.
Fragment słownika W. Prackiego
W.
Pracki 1895, Przyczynek do słownictwa ludowego
okolic Krakowa
Skróty nazw miejscowości
B
= Bachowice Li = Libiąż
Ba
= Baczyn M = Mników
Ch
= Chełmek Mor = Morawica
Cz
= Czerna Mł = Młoszowa
Ć
= Ciężkowice My = Myślachowice
D
= Dubie N = Nielepice
Fi
= Filipowice Re = Regulice
g
= wyraz górniczy Ru = Rudno
Jaw
= Jaworzno T = Tenczynek
Krz
= Krzeszowice Trz = Trzebinia
L
= Luszowice Zl = Zalas
Ambus, żelazo
rozpalone, które szewcy kładą w wosk czarny i tym buty pocierają. Krz.
babka, garnek.
,,Zwący jak rozbita babka“. Ba.
bagniac, świnie
bagno (ledum palustre. L.). Jaw.
bajakowaty, gruby.
„Dąb bajakowaty ścieni”. N.
bałuszyć;
przeszkadzać, mruczeć. „Dziecka bałuszą“. T.
barańcuch,
trzmielina. Ba.
bląk,
zagięcie. „Hań na tym błąku rzeki“. M.
błona, galerka
w szybach, na której górnicy odpoczywają, g. Jaw.
bobownik, glon
przy źródłach. Krz. bondziorka, kaftan
tandetny. Ru.
braci, brat. 2
pp. braeiego. Dałem braciemu ziemniaków. M,
brzym, modrzew.
Balin.
bukowiec, borówka
(czarne jagody). B.
byłek, miejsce
głębsze w wodnie, doiek. Ba. „Na byłku zlanazłem pstrąga“.
bzdycyć, gniewać,
grymasić. „Cegoj sie panna bzdycy?“ Krz.
carga, klepka
u koła wodnego. Krz.
cieciora, roślina
(coronilla varia L.). Ba.
cieluch, byk.
Ru.
ciemko, ciemno.
cieplica, źródło z
ciepłą wodą. Krz.
cioska, mała
siekierka. Ba.
ciracz,
kij przy żarnach. M.
ciućmok, smoluch,
brudas. B. „Wzionem takiego ciućmoka“.
ciuremka,
czeremcha. Krz.
cuchać, rwać,
skubać, drapać, „Pocuchał mie za łeb“. Ru.
cudzić, trzeć,
wycierać. Ru. „Leleń cudzi rogi o świerka“
cułka,
onuczka. Krz.
cupkać,
szturchać, popychać. Krz.
cyrzyć
telegrafować, dawać sygnał drugiej stacji. B. „Cekam cekam, az ton pan zacon
cyrzyć*4.
cywić, gnić, „Nasienie tak wycywiało“. Krz.
czichý, wołanie
na konie w lewo. Krz.
czyrliwy,
robaczywy. Krz.
ćmokiem, pociemku.
„Ćmokiem posed do łasa“, B.
ćwikła,
cwikla, część koszuli pod pachami. L.
dłużyca, drzewo długie
(langholz). Krz.
duclák, gołąb
mniejszy (columba oenas.) Krz.
dwoiścina, drzewo
rosohate, dwukonarowe. Krz.
dziedzic, drzewo
nasienne. Nasiennik. „Pozostawili po lesie ino same dziedzice.“ M.
dzięgwa, buła,
narost. ,,Hańta sosna miała dzięgwe”. Krz.
by Artur Czesak·Możliwość komentowania Saryusz-Wolski została wyłączona
Gdy się zapisuje czyjeś nazwisko, a to nazwisko składa się z dwóch elementów, jak na przykład Saryusz-Wolski, to trzeba uważać, żeby kreseczka (dywiz, łącznik) była sobą, krótką kreseczką, i żeby koło niej nie pojawił się odstęp (przerwa, spacja).
Zapis taki jak na opublikowanej liście kandydatów PiS do Parlamentu Europejskiego jest oczywiście świadectwem pośpiechu, ale też lekceważenia osoby, w której nazwisku popełnia się błąd.
Zwłaszcza że człek okazał się czuły na punkcie publicznego używania swego nazwiska, bo postulował w roku 2017, żeby elementu Saryusz nie odmieniać.
Nakrzyczeli na niedoszłego przewodniczącego Rady Europejskiej onomaści, heraldycy i entuzjaści nakrzykiwania, że nie ma racyi, bowiem Saryusz to nie herb, lecz przydomek. Nazywano tak pono przed siedmiuset laty przodka dzisiejszego polityka — od szarej sukni Saryuszem.
Jam ani arystokrata, ani zwolennik wymienionych wyżej trzech aktywności, toteż powiem tyle, że legendy o herbie Jelita i bohaterskim Saryuszu spod Płowiec są piękne, ale czasem wystarczy sprawdzić uzus.
Ergo: jeśli XVIII-wieczna literatura fachowa odmieniała Saryuszów, to i my możemy, choć pretensyj szlacheckich nie ma co wyśmiewać, gdy co poniektóry Nowak gotów swego nazwiska nie odmieniać, żeby mu szlachetniej brzmiało i żeby broń Boże ktoś nie pomyślał, że gdy zawrze umowę z Nowakiem, to nazwisko ukonstytuuje się jako Nowakiem.
by Artur Czesak·Możliwość komentowania Racja przed siłą została wyłączona
Dziś w całości cytat:
30 stycznia 2019 r. Senat UJ przyjął uchwałę w sprawie sprzeciwu wobec mowy nienawiści w przestrzeni publicznej. Wstrząśnięci bezprecedensowym, brutalnym atakiem, w wyniku którego śmierć poniósł Prezydent Miasta Gdańska Paweł Adamowicz, odważny społecznik, który swoją postawą reprezentował tolerancję i otwartość na świat, wyrażamy nadzieję, że Jego tragiczna śmierć stanowić będzie zobowiązanie do głębokiej refleksji nad podstawowymi wartościami, którymi obywatele Rzeczypospolitej Polskiej winni kierować się w życiu społecznym i politycznym. W trosce o zachowanie podstawowych standardów moralnych apelujemy o: powstrzymanie się od wyrażania w przestrzeni publicznej stanowisk, poglądów i komentarzy o charakterze nienawistnym lub poniżającym, pogłębiających podziały, które nie są sposobem rozwiązywania problemów społecznych i politycznych, a jedynie niszczą najważniejsze wartości społeczeństwa polskiego; powrót do wyważonej, merytorycznej debaty publicznej, w której respektowana będzie wzajemna wymiana opinii i odpowiedzialność za słowo; poszanowanie godności jednostki w każdym wymiarze, bez względu na reprezentowane poglądy, wyznanie, status społeczny i materialny. W poczuciu misji Uniwersytetu Jagiellońskiego deklarujemy solidarność i wsparcie w zachowaniu należytych standardów debaty publicznej – pozbawionych nienawiści, szanujących indywidualne wybory, stanowiących świadectwo przyzwoitości jednostki. Popieramy każdą postawę, w której racjonalność argumentów bierze górę nad argumentami siły – zgodnie z naczelną maksymą Uniwersytetu Jagiellońskiego “Plus ratio quam vis”.
by Artur Czesak·Możliwość komentowania Starośląskie zaklęcia została wyłączona
Mariusz Leńczuk (zatrudniony w Pracowni Języka Staropolskiego IJP PAN), wybitny badacz rękopisów średniowiecznych, opisał nowo odkryte dwa zaklęcia z końca XV wieku. Znaleziono je w zbiorach krakowskiego klasztoru dominikanów. Dotarły tam prawdopodobnie po roku 1945 z klasztoru w Raciborzu, lecz powstać mogły we Wrocławiu.
Tekst ze „Studiów Źródłoznawczych” z roku 2017 (rocznik 55, s. 217–228) w całości można przeczytać tutaj.
Zaklęcia przed jadowitym robakiem i przeciwko wściekliźnie mają fascynującą formę graficzną.
Po transkrypcję i dalsze objaśnienia odsyłam do oryginału. Tu pozwolę sobie na kilka słów o doniosłości znaleziska, np. o tym, że przybyły nam poświadczenia czterech wyrazów, których nie zanotowano wcześniej, więc nie ma ich w Słowniku staropolskim: miano, źmijica, uszczypnąć, wścieklizna.
Najciekawszy do zinterpretowania jest następujący fragment:
a mą myanowacz ten rzecz mya
nem kogo by ten cg robąk vsczy
pnąl [transliteracja]
A ma mianować ten, rzec mianem,
kogo by tenci robak uszczypnął [trankrypcja]
Autor wskazuje, powołując się też na sugestie prof. Ewy Deptuchowej, na możliwość innych interpretacji niż przytoczona wyżej, którą tu dla jasności wywodu przytaczamy jako pierwszą:
1) A ma mianować ten, rzec mianem, kogo by tenci robak uszczypnął.
2) A ma mianować tenżeć mianem, kogo by tenci robak uszczypnął.
3) A ma mianowacz ten rzec mianem, kogo by tenci robak uszczypnął.
Leńczuk, wytrwały badacz i interpretator glos, za najbardziej prawdopodobną przyjął lekcję 1), w której dostrzegł znaczeniowy, metajęzykowy naddatek, komentarz.
Opiera się ona na odczytaniu zwrotu rzec mianem ‘przywołać po imieniu’ jako glosy objaśniającej
do poprzedzającego ją czasownika mianować ‘powiedzieć, zawołać’ i wskazaniu zależności między
zaimkami ten – kogo: ten, kogo by tenci robak uszczypnął.
Tu i teraz napiszę tylko, że wydaje mi się, iż należałoby dowartościować kwestię geograficznie zdeterminowanej proweniencji zabytku i przeprowadzić śledztwo z użyciem danych śląskich — współczesnych, rzutowanych w przeszłość czy też identyfikowanych jako śląskie w innych zabytkach. Nie półżartem, jak w przekomarzaniach na mimo to niebłahy z perspektywy historycznojęzykowej temat śląskości samogłoski nosowej w pobrusa z Księgi henrykowskiej.