Jest książka Gwara sułkowicka, zawierająca współcześnie pisane gwarą wiersze Ryszarda Kozika oraz dawne opracowanie Jana Magiery, podane do druku przez miejscowe regionalistki. Na Facebooku pojawił się reportaż z promocji, stąd wiem. Gratuluję! I chcę kupić.

Świetna wiadomość! W roku 2020 r. gwara miasta Sułkowic wciąż żyje, choć twórczyni publikacji, Urszula Woźnik-Batko, prezeska Towarzystwa Przyjaciół Sułkowic „Kowadło”, nie do końca jest tego pewna:

Czy mieszkańcy Sułkowic posługują się jeszcze dzisiaj gwarą?
Niestety dzisiaj w Sułkowicach gwara na co dzień już praktycznie nie występuje. Co prawda starsi mieszkańcy umieją posługiwać się gwarowym językiem, jednak nie jest to chyba ten sam język, którym posługiwali się ich dziadkowie za młodych lat. Nie ma już tamtych Sułkowic, gdzie przedmiotom codziennego użytku nadawano własne, nasze i nigdzie indziej nie spotykane nazwy. W codziennym życiu stare słowa czasami wplatają się niepostrzeżenie w język codzienny, czasami jeszcze tu i ówdzie w sklepie ktoś kupuje „pączko” i „pomarańcza”, ktoś zrobi coś „najsamprzód”, pójdzie komuś „na wulo”, a na Wigilię gotuje kompot z „susorek”.
Na koniec, proszę powiedzieć coś w gwarze sułkowickiej?
Nasom gwarom sie godało, dzisiok sie ino mówi. Kcieli my w ksiunszce troche o ty gwarze pogodać, zeby nikt o ni nie zabocył. Bo to, co momy dzisiok, to pszecie insky [właśc. inksy — AC] świat.

Dziennik Polski, 19.06.2020, rozm. Maciej Hołuj

Przed ponad stu laty Jan Magiera w Materiałach i Pracach Komisji Językowej Akademii Umiejętności w Krakowie

opublikował swój tekst o gwarze sułkowickiej. Należały do arcyksięcia Rainera, o którym teraz nie tak łatwo coś znaleźć.

Ileż tam ciekawych obserwacji językowych.

Może kupię wersję papierową, skoro mnie odmrozili i codziennie teraz wychodzę z domu. Artykuł z pewnością ciekawy, choć tytuł niegramatyczny, a może i mylący, bo może sugerować, że kaszubszczyzna wywodzi się od języków Bałtów (współczesne litewski, łotewski, dawny pruski). Może jednak nie będę brnął w potępianie nieznanych mi wywodów z nieprzeczytanego artykułu.

Niegramatyczny zaś dlatego — to będę kontynuował, bo nagłówek prasowy jest tekstem skończonym, choć osadzonym w kontekście, a ponadto jest ciekawe w szerszym ujęciu, które zamyka się w częstym pytaniu: czy i jak odmieniać elementy z jednego systemu językowego osadzane w tekście polskim  — że kaszëbskô to mianownik. W bierniku: od… po (co?) kaszubską mowę mogłoby być w pełni po kaszubsku: kaszëbską mòwã, wtedy jednak po polsku byłoby mniej zrozumiale. Duże K nie jest zgodne ze współczesną ortografią polską ani kaszubską.

Zapowiada się więc jak zwykle — jakie to ciekawe, państwo w Warszawie zapewne nie słyszeli, że nad morzem żyli, a może i żyją tubylcy, autochtoni, miejscowi, lokalsi zupełnie różni od Państwa, Polaków kontynentalnych, Polskę kochający i za nią oddający życie, którym jednak trzeba przypominać, że są, byli i mają być Polakami (pomijamy separatystów kaszubskich, żeby mimo obiektywizmu naszego opisu nie nagłaśniać szkodliwej propagandy będącej wodą na młyn wiadomych kół z Kopenhagi), bo uparli się, że można należeć do polskiego narodu i mówić oraz pisać innym językiem, bardzo egzotycznym, którego Państwo, Polacy kontynentalni w ogóle nie zrozumieją, ale zasadniczo nie powinien być odrębnym językiem, bo jest bardzo podobny w wielu aspektach do polszczyzny, a wymyślili go inteligenci i sztucznie animują działacze kulturalni.

Tak, kupię. Obym się zawiódł i przeczytał coś mniej przewidywalnego. W końcu podobno polską świadomość przeorał film Kamerdyner, chociaż on chyba był o Niemcach.

W lecie wszyscy czytają kryminały, więc pytanie to wcale nie takie dziwne. Ja o tzw. Smoku Wawelskim. Latoś wprawdzie niektórzy w gorączce politycznej drgają, jedni przeciw drugim powstają, złe rzeczy o drugich mówią, brzydkimi słowy w twarz rzucają i plwają. Zawsze było źle, więc cofnijmy się w czas okrutny, gdy pod Krakowem okrutny holophagus obdarzony matematycznymi zdolnościami mieszkał. Umiałci on policzyć sztuki bydła i poddanych króla Kraka jako ekwiwalent.

Proszę posłuchać, jak pisał Mistrz Wincenty zwany Kadłubkiem:

Listen to “Smok_Kadłubek” on Spreaker.

Napis na murach opactwa cysterskiego głosi, że był nasz kronikarz świętym, ale nie całkiem to precyzyjne — oficjalnie jest błogosławionym Kościoła katolickiego.

Jędrzejów, archiopactwo cyesterskie

Kto zabił? Według Kadłubka, a być może gdy pisał o Krakowie czasów Kraka, legenda zawierała więcej szczegółów, syn Kraka, a nie szewczyk czy inny człek z klas defaworyzowanych.

W „Dzienniku Górno-Ślązkim” z 18 października 1848 r., na pewno Państwo widzieli, znajduje się „Śpiew Krakusów”. Tekst ten posłuży nam przez chwilę do podjęcia refleksji nad tym, w jaki sposób z tekstu uznawanego za ludowy można wyciągać jakieś informacje o mowie ludu.
Najpierw trzeba by odpowiedzieć sobie na pytanie, czy w istocie jest to tekst ludowy czy tylko na ludowość stylizowany, to jest napisany polszczyzną literacką, jedynie zawierającą pewne elementy kojarzone z mową ludu.
W tym tu śpiewie zwróćmy uwagę na pierwszą osobę liczby mnogiej. Występuje ona w trzech wariantach, z końcówkami –wa, –my i –m.

Najciekawsza jest –wa: bierzwa, krzyknijwa, albośwa. Badania terenowe Karola Dejny i jego współpracowników zaświadczyły istnienie końcówki –wa w znaczeniu albo archaicznym, dualnym (gdy mowa o dwóch ludziach, jeden z nich mówi np.: idziewa), albo już pluralnym. To punkt związany z tradycją kościuszkowską, bo do niej można było nawiązywać w połowie wieku XIX: 765 – Błogocice. Co ciekawe, w nieodległej Sułoszowej (764) jakoby można się spodziewać obok –my także –ma.

Karol Dejna, Atlas gwar polskich. Sektor VII (kielecki), Łódź 1994, mapa 151.

Obok niej wystąpiło w tekście –m. Na polskim obszarze dialektalnym raczej północne. Dzięki choćby Mazurkowi Dąbrowskiego, a w XX wieku Rocie stało się jednym z „sygnalizatorów” stylistycznej podniosłości: przejdziem, będziem Polakamy, nie rzucim. Czasem jednak z tekstach poetyckich może być wymiennie używane z najczęstszą końcówką –my, a decydują o ich użyciu niekiedy prozaiczne sprawy (to złe słowo, gdy mowa o poezji), jak rytm i liczba sylab w wersie. Stąd oczywiste mamy (ten czasownik chyba nie ma wersji krótkiej) i odniesiemy w sąsiedztwie jedziem. Czy dowiemy się z tego publikowanego w Bytomiu tekstu czegoś o mowie Krakusów? Na pewno tego, że mazurzą: zelazem, mamyz, ze, wsak, usyjcie, cyste. Sam tekst jest jednak zapewne pisany nie przez lud, ale dla ludu, stąd to pomieszanie.

W analizie zarówno gwary, jak i tekstów tradycyjnie uznawanych za ludowe konieczne jest pogłębienie spojrzenia, a także ostrożność w wyciąganiu wniosków.

Są sławni youtuberzy — zapytajcie znajomych jedenastolatków! — którzy mają bardzo liczne audytorium. Oto reZigiusz, jeden z tych sławnych ludzi, prezentuje śląskojęzycznego Facebooka, własne poglądy na język i jego używanie. Wszystko w lekkiej, nader lekkiej atmosferze.

Przełamuje wstyd czy utrwala stereotypy? Na pewno nie można tego fenomenu przemilczeć. Wcale też nie sądzę, że należy go gromko potępiać, ale oczywiście nie jestem osobą, która ma komukolwiek dyktować, co należy. Ale śmieszne. „Ogólnie zajebista opcja (…) Mega polecōm”.
Luz, wulgaryzmy polskie, sława i fejm. A po śląsku, w pierwszej części, jak w tytule.

https://youtu.be/6yA3YSKltJ4

Jedno, co o influencerach powiedzieć można: mają wpływ, skoro ludzie wyświetlają ich performanse.

Właśnie wpadł mi w oko i do mojej czytelni tekst Patryka Orlewskiego (Uniwersytet Łódzki) Identity and distribution of the Silesian minority in Poland z czasopisma Miscellanea Geographica (Uniwersytet Warszawski).

O języku i tożsamości pewnie wiele więcej niż w bieżącej publicystyce się powiedzieć nie da, ale zaletą opracowania jest przejrzystość, mapy i schematy ilustrujące opisywaną problematykę. Nie wierzyłem dotychczas, ale teraz widzę, że najmniej śląską procentowo gminą na Śląsku jest miasto wojewódzkie Opole. Zastanawiające.


Fig. 1
A The percentage distribution of people declaring Silesian nationality according to the National Census of Population and Housing 2011; B– Opole and Silesian Voivodeships (in red). Source: based on http://slonzoki.org/ [16.08.2018], modified
Citation: Miscellanea Geographica 2019; 10.2478/mgrsd-2019-0006

Co więcej — okazuje się, że słowa wywołujące w Katowicach i Opolu burzę, że oto ktoś chce rozmontować państwo polskie, przechodzą przez sito recenzji naukowych czasopisma ukazującego się w Warszawie. Dystans potęguje niewiedzę czy pomaga chwycić właściwszą proporcję? Ślązacy są jakoś inni i da się to uchwycić tabelarycznie.

Zreferowane badania pokazują również, że Ślązacy uważają pewne działania praktyczne i symboliczne dla swej kultury i tożsamości za ważne i potrzebne.

Opinie w kwestiach śląskich

Śląskość w szkole, na tablicach z nazwami miejscowości, prawne uznanie i wsparcie dla języka śląskiego, obiecana przed wiekiem autonomia regionu — sprawy ważne. Ich obecność w dyskursie to fakt, a fakty trzeba interpretować, a nie negować. Tak myślę.

Badania były prowadzone w gminach: Wielowieś (powiat gliwicki; w skład gminy wchodzi słynące ze swej drużyny piłkarskiej Świbie), Miasteczko Śląskie, Radzionków, Piekary Śląskie, Chorzów, Świętochłowice, Ruda Śląska, Lyski, Wyry i Kobiór.

Wielki Tydzień. Ksiądz profesor Andrzej Draguła publikuje w Więzi rozważania rekolekcyjne. Przytacza też pewną interpretację św. Augustyna, wiążącą się ze sceną namaszczenia nóg Jezusa w Betanii przez kobietę / nierządnicę / Marię / Marię Magdalenę.


Św. Augustyn w kazaniu 50 na Ewangelię wg św. Jana wyprowadza grecki przymiotnik pistikés (łac. pisticus) tłumaczony jako „czysty” od rzeczownika pistis, czyli wiara. „Wiara po grecku pistis się nazywa” – zauważa Augustyn. Niektóre współczesne słowniki odrzucają tę etymologię, ale trudno nie zauważyć między oboma wyrazami przynajmniej fonicznego podobieństwa. Od pistis blisko do pistékes. Aby uzasadnić swoją interpretację, Augustyn przytacza słowa św. Pawła: „Sprawiedliwy z wiary żyje” (Rz 1, 17). Maria wyznała wiarę, czyniąc to, co było sprawiedliwe. „Chciałeś wypełnić sprawiedliwość” – zwraca się Augustyn do swego słuchacza. Naśladuj gest Marii z Betanii: „Namaszczaj nogi Jezusa; żyjąc dobrze, idź śladami Pana. Ocieraj włosami; jeśli masz coś zbędnego, daj ubogim, a otarłeś nogi Pana; włosy bowiem zdają się być czymś niepotrzebnym dla ciała. Wierzysz, masz sposobność uczynić coś z tym, czego masz w nadmiarze; dla ciebie jest to zbędne, dla nóg Pana konieczne. Może na ziemi nogi Pana są w potrzebie. O czym bowiem, jak nie o swoich członkach Pan przy końcu powie: «Coście uczynili jednemu z Moich najmniejszych, mnie uczyniliście». Użyliście na coś tego, czego wam zbywało, ale nogom Moim wyświadczyliście przysługę”.

Blisko — to bardzo dobre ujęcie. Nie miał racji Augustyn jako filolog, ale zaszczepił wątpliwość czytelnikom swych rozważań. Wątpliwość skłaniającą do wgłębienia się w treść, budowę słów.
Bliskość brzmieniowa nie zawsze wynika ze wspólnej etymologii. Nie zawsze są to zbieżności zupełnie przypadkowe, jak między słowiańskim, więc polskim utopić i grecką z pochodzenie Utopią, przez św. Tomasza Morusa upowszechnioną, a przez Wisławę Szymborską zestawioną w przewrotnie proste, lecz intelektualnie finezyjne pytanie.

Zbieżności więc, zwanych przez uczonych etymologią ludową, nie trzeba lekceważyć. Mimo że przymiotnik ludowa w tej nazwie to przeciwieństwo uczonej, sprawdzonej, prawdziwej. Naiwna, prostacka. A jednak

XV-wieczny manuskrypt z Walijskiej Biblioteki Narodowej za
https://en.wikipedia.org/wiki/Anointing_of_Jesus

Pewnie, że dzisiaj nie rocznica, a o ważnych tematach świetnie się opowiada od święta, najlepiej z zeszłorocznych konspektów.
Dziś Wielki Wtorek, wczoraj płonęła katedra Notre Dame w Paryżu, a ja burzę nastrój pisaniem o tym samym co zwykle.


https://www.gosc.pl/doc/1167113.Po-naszymu

Siedem lat temu opublikowano rozmowę z senator Marią Pańczyk-Pozdziej. Co się zmieniło? Rządy? A styl myślenia? To bez znaczenia? To je jedno?

Zachęcam osoby zaangażowane w działalność na rzecz zapisywania, ratowania, ocalania, promowania śląskich gwar, by pomyślały, ile śląskojęzycznych osób od tego czasu umarło. Kogo nie nagrano, żeby utrwalić bogactwo barw śląskiej mowy. Jakie wsparcie uzyskały takie działania podstawowe, przyziemne, wyłączone ze sporu politycznego, od instytucji państwowych?

Ponieważ ja się tylko powtarzam, proponuję przed Świętami, nie tylko na Górnym Śląsku: #NagrajBabcię. #NagrejOuma
Niech pamięć rodzinna, pamięć miejsc i wydarzeń, a przy okazji forma języka zostaną ocalone.

Kto by się nagraniem gwarowym chciał podzielić (z zachowaniem RODO, ludzkiej dyskrecji, standardów humanistyki), niech się zechce skontaktować. E-mail: nagrajbabcie@gmail.com

To zbyt skomplikowane, albo zbyt lekko traktowane.
Osiem lat temu ukazała się rozmowa, którą mój uczony kolega Henryk Jaroszewicz, uczony i uczeńszy ode mnie, kolekcjonujący fascynujące wypowiedzi językoznawców polskich o statusie języka (języków, etnolektu, dialektu, dialektów, gwary, gwar etc.) Górnoślązaków i Górnoślązaczek, na pewno opatrzyłby jakimś celnym przymiotnikiem. Mnie brakuje języka w gębie. To rozmowa redaktor Agnieszki Kublik, dziennikarki pytającej, ale mającej jakąś wiedzę i pogląd, z profesorem Jerzym Bralczykiem, który o języku polskim wie mnóstwo, a ponadto umie to pięknie i efektownie powiedzieć (wyborcza.pl, 8.04.2011).

Tytuł i streszczenie zarazem brzmi: Prof. Bralczyk: Śląski jest piękny, ale to dialekt. Niemało jest w tym tekście ślizgania się po temacie, mieszania wspomnień i relacji osobistych z tym, co należy do powszechnych przekonań polskiego językoznawstwa z rangą aksjomatu, nie zawsze zasłużenie. Oto przykład:

Wielu wiele napisało, że to nie takie oczywiste, a objaśnianie kwestii skomplikowanych w wywiadzie dla prasy codziennej zwykle precyzji wywodu szkodzi. Środowisko polskich językoznawców ma zniuansowane zdanie na wspomniany temat, więc niecelny to argument ex authoritate. Takoż dawność nie musi skutkować uznawaniem za piękne, ani podhalański w książkach nie jest zwany dialektem, ani wszystkie inne dialekty nie charakteryzują się zwłaszcza zanikaniem. Rzec zaś, że „śląski” jest grupą dialektów, chętniejszy jest Dariusz Jerczyński, autor Historii narodu śląskiego, konsekwentny zwolennik odrębności narodowej i językowej Śląska od Polski i w takie optyce postrzegający dzieje naszej części Europy, niż większość polonistów językoznawców.
Co więcej, Jerczyński to rzekł:

Przeklejone z: Artur Czesak, Współczesne teksty śląskie…, s. 18

Grupa dialektów to wszak… język, gdy się na to spojrzy pod odpowiednim kątem.

Przypomniałem to sobie, bo oglądałem, a raczej, usiłując sprzątać biurko i okolice, słuchałem wykładu profesora Jerzego Bralczyka, wygłoszonego 19 marca 2019 r. na Uniwersytecie Warszawskim. Wykład jest o języku, polskim, o tym, czy i jakim bywa problemem, a jakie problemy są z nim. Warto posłuchać. Jednak we fragmencie, który zaznaczyłem (1:04:55), zmęczony już nieco mówca, uwzględniając retorycznie dobro zmęczonych — być może — słuchaczy, mówi, o czym nie mówi:

(…) już nie mówię o innych problemach językowych, problemach z różnymi językami, jak kaszubszczyzna, śląski język (…)

Rzeknę tylko tyle: zasada niesprzeczności jest ważna, a terminów, których używamy, nie należy rozciągać zanadto, nie żonglować nimi, bo trza, żeby terminologiczne były.

Gdyby to był temat tabloidowy, to może jakiś regionalny brukowiec napisałby clickbaitowy nagłówek:

Sensacja! Profesor mówi o śląskim języku!

Tak jednak nie jest, profesor powiedział o śląskim tuż przed wnioskami, zbierając myśli, sygnalizując, że można by o nim coś powiedzieć, ale może przed tym audytorium i tego dnia nie warto. Jeśliby to miało być to samo co w Wyborczej przed ośmiu laty, to zresztą rzeczywiście.

Jeszcze profesora dopytano o śląski i odpowiadał, powołując się na argumenty językowe, i uznał pewien stopień odrębności, wspomniał politykę, integrację narodową, profesora Pisarka („najpiękniejszy polski dialekt”) oraz dał mu pewne szanse.