Jedni powiedzą, że to małostkowe, inni, że właśnie na tym służba korektorska i redakcyjna polega — żeby wybitnym piszącym poprawić jakiś błąd, różne mogący mieć podłoże. Na przykład nieuwagę. Już Horacy napisał o wieszczu swego świata: Quandoque bonus dormitat Homerus, tj. niekiedy i dobry Homer drzemie.
W wykładzie noblowskim, w którym słowo czułość przywodzi mi na myśl dwóch Franciszków — Karpińskiego i papieża Jorge Bergoglio — nie ustrzegła się Olga Tokarczuk usterek formalnych.
Pierwsza z nich dotyczy użycia imiesłowu przysłówkowego współczesnego, a może raczej imiesłowowego równoważnika zdania.
W wykładzie pojawiło się następujące zdanie:
O, tak, nasza rzeczywistość już stała się surrealna. Jestem też pewna, że wiele opowieści domaga się przepisania w nowych intelektualnych kontekstach, inspirując się nowymi teoriami naukowymi.
Problematyczny imiesłów to inspirując się. Zasada używania tych konstrukcji sformułowana przez Hannę Jadacką w Kulturze języka polskiego (s. 188) jest taka:
równoważnik z imiesłowem na –ąc jest dobrze użyty, gdy on sam i zdanie główne mają wspólny podmiot mianownikowy (konkretny lub zastępowany przez właściwy morfem słowa osobowego), wskazujący wykonawcę czynności, o którym mowa w obu częściach zdania złożonego.
Pytamy: kto się domaga? kto się inspiruje? kto ma przepisać? Jeśli mamy do czynienia z personifikacją, to chyba jest w porządku, bo wówczas opowieści mogą się domagać i one także (same!) mogą się inspirować teoriami naukowymi. Jeśli jednak podejdziemy do treści klasycznie, czyli uznamy, że „opowieści domagają się” (co w zasadzie znaczy w odniesieniu do nich: trzeba), ale inspirować się nowymi teoriami naukowymi, a zwłaszcza przepisać na nowo mogą coś raczej osoby, pisarze, opowiadacze, to wówczas mamy do czynienia z brakiem zgodności wykonawców czynności. Konstrukcja nie jest jasna, imiesłów nie pomaga, więc choćby z tego powodu trzeba by tu dokonać korekty.
A teraz niemal finał, prawie koda. To również nie jest błąd żenujący, może cień błędu, może licentia na rzecz dążenia do gnomiczności:
Kryzys klimatyczny i polityczny, w którym dzisiaj próbujemy się odnaleźć i któremu pragniemy się przeciwstawić, ratując świat, nie wziął się znikąd. Często zapominamy, że nie jest to jakieś fatum i zrządzenie losu, ale rezultat bardzo konkretnych posunięć i decyzji ekonomicznych, społecznych i światopoglądowych (w tym religijnych). Chciwość, brak szacunku do natury, egoizm, brak wyobraźni, niekończące się współzawodnictwo, brak odpowiedzialności sprowadziły świat do statusu przedmiotu, który można ciąć na kawałki, używać i niszczyć.
Czasownik użyć wymaga dopełniacza (użyć skalpela, widelca, machin oblężniczych), a ciąć i niszczyć wywołują biernik (ciąć, niszczyć płótno, papier, książkę). Połączenie tych czasowników za pomocą relatora (zaimka względnego) który, w bierniku, podczas gdy w pełni poprawne użycie czasownika używać wymagałoby konstrukcji z dopełniaczem: którego można używać, jest właśnie składniowym skrótem wymienianym w katalogach błędów językowych.
Tak czy inaczej: przemówienia tego warto posłuchać i warto je przeczytać.