Gdy umarł sto lat temu, pożałowano go szybko i po cichu, potem się pokłócono o to, że środowisko Tuwima i Słonimskiego pożegnało go obłudnie słodko, choć wcześniej z jego twórczości pokpiwało. Zmarł w wieku 25 lat. W czasie wojny był adiutantem generała Józefa Hallera, wcześniej poznał bezkres Rosji i opisał losy murmańczyków. A także Baśki Murmańskiej, o której uczono dzieci w szkołach przed 1939 rokiem.

W lecie roku 1920 zagrzewał do obrony przed bolszewikami. Kupiłem książkę prof. Macieja Urbanowskiego Paralele, korespondencje, dedykacje w literaturze polskiej XX i XXI wieku, Kraków: ARCANA, 2020,

a tam bardzo dobry szkic o Małaczewskim, zaskakujący, w zestawieniu z Ksawerym Pruszyńskim, który mu dedykował swoje reportaże z Hiszpanii targanej wojną domową. Maciej Urbanowski chadza własnymi drogami, a ja w swoich wędrówkach cieszę się, gdy znajdę gdzieś jego ślady.

O Małaczewskim w Polskim Radiu LINK

Krzysztof Polechoński o Eugeniuszu Korwin-Małaczewskim LINK

Eugeniusz Małaczewski w Wikipedii LINK

Koń na wzgórzu — czyta Adam Ferency LINK

Eugeniusz Małaczewski właśc. Eugeniusz Korwin-Małaczewski, pseud. i krypt. Siemion Biednyj, E.M., Eu-Ko-Ma, K-M., M. (ur. 1 stycznia 1897 w Kiwaczówce(ukr.) koło Humania na Ukrainie, zm. 19 kwietnia 1922 w Zakopanem) – prozaik i liryk, żołnierz Wojska Polskiego w Murmańsku 1918–1919, kawaler Orderu Virtuti Militari.
Syn Fabiana i Klementyny z domu Brelinskiej. Ukończył gimnazjum w Humaniu i pracował w tamtejszej kancelarii adwokackiej. Od 1915 był ochotnikiem w armii rosyjskiej. Od lipca 1917 był oficerem I Korpusu Polskiego w Rosji, a od stycznia 1918 – III Korpusu. Po rozbrojeniu przez Austriaków skierował się na północ, do oddziałów polskich, ale po drodze trzykrotnie aresztowali go bolszewicy. Skazany na śmierć uciekł z konwoju. Od lipca 1918 służył w Archangielsku, w oddziałach Murmańczyków (odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari za walki o zdobycie tego miasta), a następnie przeszedł do Błękitnej Armii gen. Hallera. Uczestnik wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku, podczas której awansowany został do rangi porucznika. Po wojnie prowadził niewielki majątek na Ukrainie. Zmarł w zakopiańskim hospicjum na gruźlicę. Został pochowany na Nowym Cmentarzu w Zakopanem.
Odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari nr 6941 oraz Krzyżem Walecznych.

Co po stu latach?

Gdy się szuka racji dla antycynizmu, może Małaczewski wskazuje jakiś trop, w dymie i zimnie?

Zaczął się czerwiec, a ja dziś dopiero zajrzałem do majowej „Pomeranii”. Zajrzałem, oczywiście od końca, bo tam najwięcej się człowiek-czytelnik najwięcej od razu dowiaduje, albowiem co w Pelckowie (Pëlckòwò), to i na całych Kaszubach. Tak to Roman Drzeżdżon umiał zawsze opowiedzieć. A tu czytam, że „przëszedł czas na òddzãkòwané”. Po siedemnastu latach. Autor dojrzał, ale czy się zmęczył? Szkoda. O wiele krótszą felietonową karierę kończy też tekstem Iskandery (po polsku) Tomasz Słomczyński. Jeśli kogoś drażniły teksty na aktualne tematy, wypowiadane we własnym imieniu, więc kontrowersyjne, to też szkoda. Zobaczymy, czym i kim zostaną zastąpieni wspomniani tu felietoniści.
A że trochę mnie to smuci, to pozwolę sobie na uwagę krytyczną dotyczącą podawania składu Redakcji jakimś takim rozmywającym się kolorem. Estetyka ma swoje prawa, ale informacja większe.

Na początku zaś informacja o promocji książki Mateusza Bullmanna Nordowé pòwiôstczi. Kupuję.


Dopisek po paru dniach (10.06.2022)

I czym się to kończy? Nie tylko opowieści z Nordy M. Bullmanna, ale i wiersze Norwida, i wstęp do Pięcioksięgu, i lekcjonarz, którego wcześniej nie byłem w stanie znaleźć, wreszcie ciekawe przedsięwzięcie: teksty zapisane przez Friedricha Lorentza przetranskrybowane / przełożone na współczesny język kaszubski i przy okazji także na polski, choć specyficzny.

Droga z krzyżem jest krzyżowa, a to, co wokół Świętego Krzyża (nieco przewrotnie Łyśca) — to świętokrzyskie. Teren to obszerniejszy, bo to i zabory pozwężały i porozszerzały ten obszar, i zmiany granic województw cięły, gdy na przykład Opatowskie znalazło się w województwie ze stolicą w galicyjskim Tarnobrzegu.
Zmiana w polszczyźnie i kulturze nie zawsze jest łatwa do uchwycenia, ale od czego są książki.
Gwarowo to Małopolska północna, o czym informują metryczki i komentarze, m.in. nieocenionego prof. Stanisława Cygana.
Ale tu i teraz moje wielkie podziękowanie dla niezwykłej doktor Alicji Trukszyn z Działu Dziedzictwa w Wojewódzkim Domu Kultury im. J. Piłsudskiego w Kielcach. Ileż nut, słów, myśli, zdarzeń! Idzie jesień, poczytamy.


Pan Piłkarz, przyaktorzyć, ptyś. pizza… nie mówiąc o starodawnych uliczkach i autobusach. Kibice, piłkarze, trenerzy i komentatorzy (znam takich, co łączą wszystkie te role, choć często piłkarzami są teoretykami) znają te wszystkie słowa i twórczo ich używają. Gdy polszczyzna staje się wskutek sytuacji na murawie (oczywiście) nadzwyczajna, dochodzi do zaiskrzeń, sprzężeń i generowania nowych wyrazów, znaczeń, połączeń i skrzydlatych słów.

Przed Euro 2012

Obecni trampkarze tego nie pamiętają, ale żeby była wersja druga, musiała być pierwsza. Kwadratowa, 272 strony licząca. Już grzbiet jej nieco wypłowiał, trochę jak sztuczne nawierzchnie różnych boisk.

Moje przygody

I mnie się zdarzyło parę razy komentować sportową, zwłaszcza piłkarską polszczyznę. Dawno temu w Gazecie Wyborczej

Za pierwszego zaś COVID-u w Słowniku sportowej polszczyzny sympatycznie realizowanym przez TVP Sport. Spotkałem wówczas Redaktorów Jerzego Chromika i Aleksandra Roja.

Rosłoń 2:0, czyli 2.0 z roku 2021

A może to wynik słowników M. Rosłonia w meczu z resztą świata? Przeczytał niejedną grę, posłuchał innych i sam siebie, dopisał nowe hasła. Format się sprostokącił, stron jest 310. Niemało nowości, ale i wspominki są dobre.

Gratulacje. Różni na tylnej stronie okładki chwalą. Najładniej Andrzej Twarowski. Porównanie do paczki chipsów wysoce niesportowe, ale trafne.

Wyższa klasa rozrywkowa.

Zapiski prof. Hanny Taborskiej, znanej wielu slawistom pod swym „bibliograficznym” podwójnym nazwiskiem jako Popowska-Taborska, to lektura bardzo ciekawa, ale nie urocza. Autorka jest bowiem osobowością silną, choć często podkreśla swą bezradność wobec sytuacji wymagających życiowego sprytu czy użycia łokci w sprawach bytowych albo naukowych. Z drugiej strony – jakość jej prac naukowych broniła się sama, nawet gdy podłość w urzędniczych zarękawkach lub żądląca pod pozorem koleżeństwa usiłowały czynić despekty.

Hanna Popowska-Taborska, Zapisywane z doskoku, Wydawnictwo Akademickie SEDNO, Warszawa 2022

Hardość z uśmiechem na twarzy, humorystyczny wierszyk kwitujący absurdy ponurych lat stalinowskich, podziw dla koleżanki jeżdżącej na widzenia z mężem do Wronek czy Rawicza.

Sam się sobie dziwię, że zachwycam się i kręcę nosem równocześnie. Po tej refleksji, zamiast się opamiętać, brnę dalej. Mam niemały żal, poczucie zawodu dlatego, że przygotowując tekst do druku, autorka starała się „usunąć z niego partie zbyt silnie obciążone emocjonalnie oraz opisujące fakty mało interesujące przyszłego Czytelnika”. Do żalu dołącza niezgoda: a odkąd to autorzy cokolwiek wiedzą o przyszłych czytelnikach swoich dzieł i ich zainteresowaniach? Po tych zabiegach redakcyjnych znikają nie pikantne smaczki, bo nie tego oczekuję, ale opinie i fakty, świadectwo czasów, opisy zachowań osób, kulisy życia naukowego. Moje żołądkowanie się jest trochę bezczelne, ale doskonale autonomicznej prof. Taborskiej urazić nie jest w stanie, w żadnym razie też nie miałem takiego zamiaru.

Życie rodzinne i towarzyskie

Dbałość o formy, a formy te nie są typowe. Językoznawczyni była i jest tego świadoma, więc opisuje, analizuje, a my czytamy i reagujemy, jak umiemy.

Zresztą w ogóle tak zwane zwroty grzecznościowe są dziś w nieustannym odwrocie i ma się wrażenie, że ludzie boją się dziś „wygłupić”, zwracając się do siebie według dawnych konwencji. No, cóż, dodać do tego zapewne też należy, że w większości zwroty te są po prostu nieznane, a już na pewno całkiem obce. Tym chętniej — dla zaszokowania i wprawienia w osłupienie — używałam ich w strasznych, zatłoczonych ówczesnych sklepach w stosunku do ponurych i niegrzecznych ekspedientek: „Gdyby pani była tak łaskawa”, „Gdyby zechciała mi pani uprzejmie pokazać”, „Może byłaby pani tak dobra” — patrzyły wówczas zdumione i zaskoczone, że znalazła się „gupia jakaś” (tak właśnie — bez tego zbędnego „ł”), ale osiągałam swój (jakże trudny!) cel i zwracałam na siebie uwagę. W środowisku mego dzieciństwa zwrot „wy, kolego, mówiliście” słyszałam jedynie w ustach Ojca wobec kolegów z wojska i kolegów-lekarzy. „Na ty” przechodziło się wówczas rzadko— tak na przykład przyjaciel mojego Ojca, Barański, do końca życia mówił do mojej Mamy „pani Mario” i nikogo to w zasadzie nie dziwiło, choć znali się od wczesnej młodości. Mój Ojciec zwracał się do matki mojej Matki per „pani”, ona mówiła o nim „pan Stanisław”, a przecież mieszkali przez długie lata w tym samym mieszkaniu. Do dziś wydaje mi się też, jak trudno musi być mówić „mamo”, „tato” do teściów, którzy są w zasadzie obcymi ludźmi. W dzieciństwie kazano mi się do cioć i wujków zwracać poprzez „niech ciocia”, „niech wujek” i do dziś czuję się z tą formą nieporadnie. Do Rodziców mówiłam zawsze „ty”, choć znam do dziś domy, w których obowiązuje forma „niech tata”, „niech mama”.

Wyniosłe pominięcia?

Wygląda na to, że H. Taborska, w przeciwieństwie do swej wieloletniej współpracowniczki Ewy Rzetelskiej-Feleszko (Kamińskiej), autorki książki Życie we wspomnieniach, zamiast opisywać konkretne świństwa, wybrała przemilczenie, a czasem strategię pozwalającą o kimś z przeciwnego obozu ideowego i naukowego napisać dobre słowo. Zacne. Kompromisy? Rażą u innych, gorzej wychowanych.

Rebelia rymu

Agnieszka Taborska, córka swych rodziców, Hanny i Romana, literaturoznawcy i historyka teatru, tak w Tygodniku Powszechnym zapowiadała w ubiegłym roku mającą się ukazać książkę:

Jaką filozofię miała Pani mama?
To jest dopiero buntowniczka o żelaznych zasadach! Swoje życie zaczęła opisywać, kiedy po raz pierwszy wyjechałam do Stanów w 1988 r. i nie było wiadomo, jak się dalej wszystko potoczy. Mama uznała, że już się pewnie więcej nie zobaczymy i lepiej spisać dla mnie dzieje rodziny. Koniec końców powstała spora książka, która pod tytułem „Zapisywane z doskoku” ukaże się w najbliższych miesiącach. Urodzona w 1930 r. Hanna Taborska odznacza się świetną pamięcią. Zawsze żyła w sposób całkowicie wierny sobie. Ma nie tylko wszelkie możliwe językoznawcze honory naukowe, ale też tytuł Sprawiedliwej Wśród Narodów Świata. W warszawskim mieszkaniu dziadków ukrywało się wielu zaprzyjaźnionych Żydów, m.in. ocalona z getta przez działającego w Żegocie dziadka szkolna koleżanka mamy.
A ta filozofia mamy?
Rebeliancka. Na studiach żadne komunistyczne organizacje, żadne pochody pierwszomajowe, potem żadnych partyjnych znajomych, zaangażowanie w Solidarność i konspirację, zero związków z Kościołem. Krótko mówiąc, niewygodne wybory. Jedno z moich traumatycznych wspomnień dzieciństwa dotyczy jazd autobusami, gdy mama do mnie, kilkulatki, wygłaszała głośne krytyki ustroju. Prawdziwi adresaci tych monologów udawali głuchych.

Dyskretny urok rebelii, Tygodnik Powszechny

Tak więc egzamin z marksizmu-leninizmu przy okazji doktoratu łatwiej było oswoić przewrotnie sierioznym wierszykiem, który muszę zacytować:

Pierwsze prawo dialektyczne:
że wszystkie ciała są styczne.
Na dodatek, miły zuchu,
ciała te są w ciągłym ruchu,
a na domiar jeszcze (psiakość!)
ilość wciąż przechodzi w jakość.
Zaś na końcu was zadziwię:
postęp w walce jest przeciwieństw.

Perspektywa książki jest zdecydowanie kobieca.

Dwa drobiazgi redakcyjne

Gdy się redaguje książkę napisaną przez językoznawcę, można ulec złudnemu przekonaniu, że nie ma w niej żadnych błędów. Niesłusznie. Rażą więc jakieś zapisy typu „nienajlepszy” i inteligenckie błędy składniowe. Profesor Taborski, który podobnie jak jego żona tuż po studiach pracował w Państwowym Instytucie Wydawniczym, by się gorszył:

To było jedno z najlepszych polskich wydawnictw, do dziś kiedy widzę pięknie wydaną książkę z niedoróbkami redaktorskimi, mówię sobie: „w PIW-ie coś takiego nie byłoby możliwe”.

Gazeta Wyborcza. Warszawa, 18.01.2022

Drugi drobiazg jest ciekawszy. Mianowicie forma kwieciarnia — uchodząca za krakowską, a pojawia się w autorskiej narracji na stronie 359.

Prawidłowy zapis tytułu jest na okładce książki. Na pewno ma on swoje znaczenie i uzasadnienie.

Instytut Mikołowski im. Rafała Wojaczka, Mikołów 2021

Poczta przyniosła do mnie książkę Maestra Krzysztofa Bartnickiego pt. Myśliwice, Myśliwice. Może i dałoby się ją z czymś porównać, ale nie dysponuję tak szeroką wiedzą ani odwagą. Zanurzę się w lekturę, a jeśli przetrwam i będę w stanie coś napisać, to napiszę. Instytut Mikołowski im. Rafała Wojaczka — bardzo dziękuję!

Nie dość, że blogi są już podobno przeżytkiem, to jeszcze niektóre z nich są wydawane w wersji książkowej. Ale ta blogerka ma swój urok, bo łączy nie tyle przeciwieństwa, ile nieczęsto się spotykające rzeczywistości: studia polonistyczne, bycie zakonnicą, szczerość i otwartość, dobry styl, znajomość teatru od maleńkości i twórcze działania teatralne, pracę nauczycielską i Dom Chłopaków w Broniszewicach, recenzowanie Gambitu królowej… Jest też trochę poetyckich medytacji plus pandemiczny #Hot16Challenge2.
Ten blog dominikanki Benedykty Karoliny Baumann jest ciekawy dla mnie właśnie dlatego, że ani nie jestem zakonnicą, ani teatr nie jest moim światem i językiem. Ale łączy nas (zaocznie) sentyment do podwóreczka z podpisami pisarzy na Wydziale Polonistyki UJ przy ul. Gołębiej.

Edycja Świętego Pawła, Częstochowa 2022

To nie jest recenzja ani reklama. Po prostu w ramach czytelni Czesaka dzielę się niekiedy nabytkami książkowymi i wrażeniami z lektur. Ta siostra to jedna z ciekawszych osobowości współczesnej Polski, mimo że w ubraniu nie najmodniejszym. Jakoby.

Sam siebie nie kojarzę ze sportem, a jednak w pandemicznym roku 2020 doszło do mojego telefonicznego spotkania z Jerzym Chromikiem i nawet powstało kilka audycji, w których o języku sportu, sportowców i komentatorów mówili dziennikarze, a parę słów komentarza dorzucałem ja.
Jerzy Chromik zaś jako koordynator, inspirator, dobry duch, kopalnia pomysłów. Wygląda to jak jakaś litania, ale nic to. Dodam jeszcze: mistrz celnych pytań, wytrwały słuchacz. Te superlatywy nie mogą być czcze, skoro środowisko dziennikarskie nominowało go do nagrody imienia B. Tomaszewskiego. Nie ignoruję Michała Okońskiego, ale nie o nim jest ten tekst.

Żółta ramka z nominowanymi do nagrody komponuje się kolorystycznie z okładką książki wydanej przez wydawnictwo SQN pt. Remanent. Autor bardzo dynamicznie rozpoczął lata swe emerytalne. Poznajdował, posprawdzał i wybrał teksty ważne w historii polskiego sportu i sportowego dziennikarstwa, ujmujące niebanalnymi pytaniami, wrażliwością i dociekliwością. Zapowiada się trylogia.

Dla człowieka dysponującego tak szeroką niewiedzą co do kulisów sportu jak ja każdy tekst z tej książki to odkrywanie nowego świata. Bardzo ciekawe wywiady, przy okazji oddające atmosferę swoich czasów — pogrążonego w kryzysie i korupcyjnym zakłamaniu schyłkowego PRL, pełnego ludzi rwących się do wolności i tłamszonych przez świetnie ustawionych cwaniaków (nie tylko, nie tylko), lata późniejsze z sukcesami i kryzysami drużyn i poszczególnych zawodników…

Czego mi brakuje? Kto czytuje książki od końca, zgadnie od razu: indeksu nazwisk. Przyjemność czytania jest, ale gdyby się chciało z książki korzystać jako źródła wiedzy, szybkiego dostarczyciela ciekawych wspomnień i opinii o poszczególnych osobach, jest się pozbawionym pomocy poręcznego spisu. Ale to nie przeszkadza miłośnikom anegdot, zaś adeptom sportowego dziennikarstwa można radzić chłonięcie całości i robienie notatek.

Autorka pisze w autobiograficznym wstępie Moje życie (z polszczyzną), że kolega z grupy VII na I roku polonistyki Andrzej Romanowski składał Jej najlepsze życzenia „z okazji rocznicy śmierci Mickiewicza”. To dobre życzenia, bo wyliczanie lat młodej, energicznej, otwartej na nowe pomysły Badaczce nie ma sensu. Ważne, że z okazji jakiejś tam cezury zgromadzono (redakcja: Monika Buława, Barbara Grabka, Renata Kucharzyk) i wydano (Instytut Języka Polskiego PAN w serii Prace IJP PAN, nr 162) książkę Anny Tyrpy Pół wieku z polszczyzną (Kraków 2021).

Treść

W książce oprócz wspomnianego wstępu pomieszczono Bibliografię prac Anny Tyrpy, która swego czasu podpisywała się Anna Krawczyk oraz Anna Krawczyk-Tyrpa, Wykaz prac napisanych pod kierunkiem Anny Tyrpy, odredakcyjne objaśnienia i 36 artykułów zgrupowanych w czterech działach, zajmujących Badaczkę: I. Tabu i eufemizmy, II. Stereotypy etniczne i etnonimy, III. Religia w gwarach, IV. Język polskich powieści:

I. TABU I EUFEMIZMY
Bestia, czyli o pewnym tabu i eufemizmach w gwarach … 49
Tabu językowe w czasie i przestrzeni. Przegląd problematyki … 61
Tabu językowe a polisemia i homonimia … 77
Akt mowy a ludowe zakazy językowe … 87
Imiona zakazane i unikane … 97
O eufemizmach w pieśniach ludowych … 111
Losy słowa tabu w Polsce (od encyklopedii Orgelbranda do prasy popularnej … 123
Polski wkład w badanie tabu językowego … 133
II. STEREOTYPY ETNICZNE I ETNONIMY
Holenderscy osadnicy, niemieccy sąsiedzi i inne narody w oczach Pomorzan (świadectwa językowe) … 145
Pieśni ludowe jako dokument kontaktów Ślązaków z cudzoziemcami i obcymi krajami … 159
Kontakty dawnych Polaków z innymi nacjami odbite w leksyce, frazeologii i przysłowiach … 187
Etnocentryczne widzenie obcych w polszczyźnie ludowej … 197
Losy etnonimu Mazur … 213
Apelatywizacja etnonimów … 231
Obraz cudzoziemców w małopolskich pieśniach ludowych … 241
Wizerunek cudzoziemek w polskich dialektach i folklorze … 255
Regionalne uwarunkowania stereotypów etnicznych … 265
Litwa i Litwini w języku polskim … 77
O badaniu ludowych stereotypów etnicznych … 291
Ludowy wizerunek Niemca w języku polskim i rumuńskim … 303
Polskie choronimy i etnonimy ludowe … 321
Stereotypy etniczne w różnych językach — narodowe? Międzynarodowe? Uniwersalne? … 349
Polska i Polacy w zwierciadle gwarowym … 361
Ku Niepodległej. Polacy i zaborcy we wspomnieniach z I wojny światowej … 375
Etnonimy i stereotypy narodowe we wspomnieniach z I wojny światowej 391
III. RELIGIA W GWARACH
Gwary a religia 417
Chłopi polscy o Kościołach chrześcijańskich … 425
Siedem sakramentów świętych w gwarach polskich …. 439
IV. JĘZYK POLSKICH POWIEŚCI
Frazeologia w powieści Tadeusza Nowaka „Diabły” … 463
Różowo-szare igraszki Michała Choromańskiego … 475
Choromański, Korzybski i staropolszczyzna … 489
Odmiany regionalne polszczyzny w twórczości Michała Choromańskiego … 499
Źródła reproduktów w powieściach Moniki Szwai … 507
Globalizacja odbita w zwierciadle obnoszonym po gościńcu … 529
Polska literatura piękna źródłem reproduktów w powieściach Małgorzaty Musierowicz … 543
Współczesne powieści polskie łącznikiem między dawnymi i młodszymi laty (rocznicowe przypomnienie Henryka Sienkiewicza) … 563

Pochwały i kwęknięcia

Chwalę tekst nowy, czyli autorski rys życia rodzinnego i naukowego, z uroczymi zdjęciami z archiwum Hani — tu się przyznam, że kilka lat wspólnie pracowaliśmy nad Słownikiem gwar polskich w Instytucie Języka Polskiego PAN. Były to bardzo cenne lata, także dzięki życzliwości Jubilatki.
Chwalę świetny pomysł zgromadzenia rozproszonych w wielu czasopismach i tomach zbiorowych prac Autorki, aktywnej w kilku ośrodkach naukowych: Kraków, Bydgoszcz, Lublin, Kielce, Warszawa, Tarnów, i mającej kontakty w większości pozostałych.
Jako poszukiwacz źródeł frazeologizmów, powiedzeń i słów, czemu daję wyraz m.in. w cyklu Wyczesane rozmowy w Radu Kraków, rad bym w tym tomie widział tekst Zapędzić kogo w kozi róg opublikowany w 1980 r. na łamach pisma „Makedonski Jazik”. Być może jakiś dział tekstów poświęconych frazeologii i frazematyce byłby wskazany, bo gdy kończyłem studia, nazwisko Krawczyk-Tyrpa kojarzyłem wyłącznie z klasyczną obszerną monografią Frazeologia somatyczna w gwarach polskich (1987) i pionierskim artykułem Co wiemy o frazeologii gwarowej (1985). Problematykę tę Autorka wciąż zgłębia, czego świadectwem jest tekst Co wiemy o frazeologii gwarowej w 2015 roku?, opublikowany w tomie Słowiańska frazeologia gwarowa (red. M. Rak, K. Sikora, 2016). Te narzekania najlepiej ukoiłby po prostu osobny zbiór tekstów A. Tyrpy poświęconych frazeologii.
I jeszcze jedno: w badaniach nad leksyką i frazeologią nieocenione są indeksy. W książce jest indeks nazwisk, ale w wyborach prac językoznawczych mile widziany byłby indeks wyrazowy, w omawianym przypadku wyrazów gwarowych, nazw etnicznych i regionalnych, frazemów i ich komponentów.


Zamknąwszy książkę…

Zamknąwszy książkę, widzimy tylną stronę okładki z autobiograficznym tekstem napisanym fonetycznie. Jest to zarazem świadectwo bliskości ze źródłami, z materiałem gwarowym zgromadzonym w nieocenionej Kartotece SGP PAN, którą Anna Tyrpa nie raz i pod różnymi kątami przejrzała, i żmudnej pracy dydaktycznej z młodzieżą polonistyczną.

Projekt okładki: Weronika Tyrpa, Wawrzyniec Tyrpa. Brawo!
Zapis spółgłosek wargowych miękkich nie w pełni konsekwentny; jest też literówka, ale dajmy spokój.

Mówiłem sobie: nie kupuj, to za mądre. Miałem rację.

I jeszcze przypisy są na końcu, a nie na dole strony oraz indeks bardzo sofisticated, ale przydatny, mieszający ludzi, miejsca i instytucje. Bo też i książka jest o miksie idei, gustów, o władzy politycznej i finansowej, o inteligenckich fantazmatach i fanaberiach. Przecież ja mało nie imploduję, gdy słyszę słowo świątek, mam kłopoty z pojęciem ludowości, przeżuwam branżowe słowo ludowizna.

Uwikłania, nadinterpretacje, pieniądze

Autorka pisze o modzie na sztukę ludową, ideowych konstruktach, wprzęganiu sztuki i artystów w politykę państwa, w dyskurs dizajnerów i innych wizjonerów, tudzież kolekcjonerów, badaczy, naciągaczy, muzealników i cyników.

Jest też niemało o zmianach kontekstu historycznego, presjach ideologicznych, marzeniach, estetyzacji, kompleksach, o płynnym (?) przejściu przedwojennych pracowników propagandy sztuki do grona uprawiających sztukę propagandy, choć nikt, ale to nikt tak o tym nie myśli, bo każdy był niezależny i przede wszystkim miał na względzie wartość artystyczną i wolność ekspresji. Jest i o ludowych twórcach, różnych i różnie. Lipnicki Karol Wójciak (Heródek) tylko wspomniany, jako jeden z tych, co sprawiali kłopoty interpretacyjne, bo czymże był i co robił, skoro autentycznych twórców ludowych i takiejże sztuki już nie było, a on był i tworzył?

Jest też i o koniakowskich koronkowych stringach. Są stringi i koronki, będzie też terminologiczna kontrowersja. Autorka napisała o koniakowiankach:

W czasie II wojny światowej wyroby Goralenvolku, skupowane przez starostwo w Cieszynie, były chętnie kupowane przez Niemców, a góralki wyspecjalizowały się w wieczorowych sukniach z czarnych nici (s. 322)

Nieadekwatne użycie terminu spoza etnodizajnu i historii sztuki, nie pochwalam.

Święty Wawrzyniec, diakon, męczennik — na półce w Muzeum im. Władysława Orkana w Rabce

Ja wiedziałem, że tak będzie. Odpadłem, wszak to nie moja dziedzina, a ja nie jestem wrażliwy na prymityw, bo mam prymitywną wrażliwość. Książkę odkładam na półkę na czas lepszy lub gorszy, bo jest (od)ważna i śmiała. Śmiałym zaś szczęście sprzyja.

Będzie dyskusja

Jutro będą o tej książce dyskutować w jednym z pałaców na krakowskim Rynku:
http://miastoliteratury.pl/o-naturze-ludu-dyskusja-wokol-ksiazki-ewy-klekot-klopoty-ze-sztuka-ludowa/

Środa, 27 października 2021 r., godzina 18:00
Pałac Potockich przy Rynku Głównym 20 w Krakowie
Udział w spotkaniu jest darmowy, jednak przed wybraniem się na nie prosimy o pobranie bezpłatnej wejściówki na stronie https://kbfbilety.krakow.pl/

Spotkanie będziemy transmitować na Facebooku, na profilach Muzeum Etnograficznego w Krakowiewydawnictwa słowo/obraz terytoriaPałacu Potockich oraz Krakowa Miasta Literatury UNESCO.  Nagrania będą dostępne na YouTube krakowskiego Muzeum Etnograficznego  oraz Fundacji Terytoria Książki.