Świetny jest pryncypialny tekst Cata o Miłoszu i jego kolegach, którzy już przed wojną sprzedawali ojczyznę bolszewikom:

Warto na tym miejscu przytoczyć z książki znakomitego publicysty Stanisława Mackiewicza (Cata) „Lata nadziei” (Londyn 1946; str. 145) opinię jego o całej grupie wileńskiej:

„… Było mi smutno i wstyd, że bolszewizm w Wilnie szerzyła grupa utalentowanych młodych ludzi najautentyczniej wileńskiego pochodzenia, których same nazwiska przypominały stronice „Pana Tadeusza” lub „Pamiętniki Kwestarza”. Bujnicki nazywał się Nieściuszko Bujnicki i był prawnukiem starego miłego grafomana, który tak rzewnie opisywał północną Białoruś. Putrament… nazwisko to figuruje w sienkiewiczowskim „Latarniku”, jako symbol starej, tęsknej litewskości, „Putrament z Pikturną…” czytamy w „Panu Tadeusza”. Miłosz… I oto ci ludzie, którzy powinni byli najlepiej rozumieć miłość kraju, pierwsi sprowadzali na niego infekcję wroga, zdradzali go, sprzedawali, sprzedawali także siebie bez godności, o ileż gorzej niż zwykła kurwa [podkreśl. AC]. Jakaż silna jest ta infekcja i jakże wielką mieliśmy rację, gdyśmy z nią walczyli. Dzisiaj podobno niejeden z tych poetów chadza w cylinderku, zajmując dygnitarskie stanowisko, sprzedawszy kraj własny, sprzedaje państwo całe. Może kiedyś poczuje do samego siebie pogardę, gdy znajdzie się po jakiejś czystce na Kołymie, lub w republice Komi”.

Źródło: http://retropress.pl/wiadomosci/byly-poputczik-milosz/

No i świetnie. Tylko że już w 1947 chciał wrócić do Polski i wraz z Miłoszem wspierać entuzjazm modernizacji i odbudowy. Miłosz był tylko poputczikiem, a Mackiewicz premierem niezłomnego rządu na uchodźstwie, biorącym pieniądze od wywiadu Polski Ludowej.

A jednak w sierpniu 1955 roku, krótko po ustąpieniu ze stanowiska premiera emigracyjnego rządu, Mackiewicz podjął kolejną próbę pisząc do Jerzego Putramenta. “Szanowny i Drogi Panie, Dobrze Panu znany Szatybełko gotów jest odbyć z Panem, lub z kimś od Panów poważną rozmowę na zupełnie zasadnicze tematy, na razie oczywiście najściślej poufną i nie gdzie indziej, jak tylko w Londynie”. “Szatybełko” to nazwisko, pod jakim Mackiewicz pojawił się w powieści Putramenta “Rzeczywistość” (Warszawa 1947). Wkrótce Mackiewicz, któremu nadano kryptonim “Rober”, rozpoczął regularne spotkania z agentem PRL-owskiego wywiadu w Londynie Jerzym Klingerem ps. “Oskar”. W rozmowach z nim Stanisław Cat Mackiewicz bronił się przed zostaniem formalnym agentem, jednak z raportów “Oskara” wynika, że chętnie udzielał informacji.

Mackiewicz nie składał pisemnych raportów, jednak godził się na robienie przez rozmówców notatek. Pieniądze przyjmował pod pretekstem “zaliczek” na pisane książki. Z dokumentów zachowanych w IPN wynika, że od marca do czerwca 1956 r. Mackiewicz otrzymał od swojego agenta prowadzącego 1085 funtów oraz 300 dolarów. “Oskar” płacił za niego czynsz, kupił mu kożuch, chodził nawet z Catem na zakupy, a przed wyjazdem pomagał mu się pakować i odwiózł pisarza na lotnisko.

Cat poinformował emigrację o zamiarze wyjazdu. W oświadczeniu drukowanym 11 czerwca 1956 r. przez londyński “Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza” pisał m.in.: “Dziś nie możemy liczyć na chęć państw zachodnich wyłączenia kraju polskiego z systemu państw prosowieckich. (…) Nie możemy narażać bytu narodu polskiego dla polityki mirażowej. Chcę także wierzyć, że zapowiadana w Kraju liberalizacja stosunków będzie trwała i przyniesie naszemu krajowi ulgę, o ile nie będzie zerwana przez jakąś nieobliczalną prowokację. W tych warunkach zdecydowałem się na powrót do Kraju”. Na Okęciu wylądował 14 czerwca 1956 r.

Po powrocie Mackiewicz opublikował dwie książki, w których krytykował emigrację – “Londyniszcze” (1957) i “Zielone oczy” (1958), szybko jednak przekonał się, że współpraca z komunistami nie popłaca. Cenzura odrzuciła jego książkę o polityce Józefa Becka, a po tym, jak podpisał “List 34” domagający się złagodzenia cenzury, został usunięty z redakcji “Kierunków” i “Słowa Powszechnego”. Mackiewicz nawiązał wtedy współpracę z paryską “Kulturą”, do której pisywał pod pseudonimem Gaston de Cerizay. Kiedy SB to odkryła, pisarzowi groził proces za publikowanie “fałszywych wiadomości o PRL”. Na 3 listopada 1965 r. gotowy był akt oskarżenia, lecz do rozprawy nie doszło. Stanisław Cat Mackiewicz zmarł 18 lutego 1966 roku. (PAP)

https://dzieje.pl/aktualnosci/55-lat-temu-cat-mackiewicz-powrocil-do-polski

A co wtedy robił Miłosz? Gryzł się w osamotnieniu, uprawiał gospodarstwo polskiej poezji, uczył studentów, nucił nieszporne psalmy Karpińskiego… Litość? Trwoga. Taka to refleksja do samodzielnego przeprowadzenia.

Pisała w 1898 roku, tak, w 1898, Iza Moszczeńska:

Jest u nas ogromnie rozpowszechnionym patryotyzm frazesów. Hasła narodowe są niezmiernie popularne, posługując się niemi można zyskać poklask u ogółu bardzo tanim kosztem i dlatego używa się ich i nadużywa zbyt często dla osłaniania wszelkiego rodzaju blagi, pustki umysłowej lub namacalnych nonsensów. Wyradza się stąd wielce szkodliwa hipokryzya patryotyczna, która tak się ma do istotnej, szczerej miłości ojczyzny, jak obłuda do cnoty. Tłumi ona zdrowe instynkta narodu, kładzie tamę doskonaleniu się wewnętrznemu, hoduje konwencyonalizm, zabija charaktery.
Jak wszelki fałsz jest ona wynikiem niemoralnym i demoralizującym.

Dla siebie to napisałem, ku pamięci. Nie oczekuję odgłosów ani ciosów nożyc brzęczących po tym uderzeniu w stół 130-letnim tekstem.

O ludzie snuł bajędę literat Orpiszewski:

Na pewno rok 1944 zmienił więcej, niż sto lat wcześniej mógł sobie wyobrazić zasłużony spiskowiec, emigrant dyplomata Ludwik Orpiszewski.