Specjalnie napisałem „o pisowni”, bo gdybym napisał o ortografi___ już bym się wdał w spór trwający długie dziesięciolecia, co lepsze:
— ortografii
— ortografji
— ortografiji

Tęgie umysły wszak się spierały, nie tylko pomniejsi pieniacze i blogerzy (znaczy publicyści). Oto przykład pisowni warszawskiej. Antoni Kalina, wybitny filolog pisał w roku 1880 (dzięki Ci, Google, w nowym roku, za projekt digitalizac__ książek):

Tylko ortografiji się podobało uczonemu.

A może o pisownii?

Na szczęście tylko jako omyłki w druku, mam nadzieję, np. tu:

Trwają Sommerferien, jak ogłaszano w języku zaborców Galicji.
Usiłuję te rozbiegane wątki znaczeniowe połapać. Pomaga red. Wioletta Gawlik. Feryje — forma starsza (trzy sylaby).

Zapraszam do posłuchania audycji ze strony Radia Kraków.

Ferye we Wiedniu:

Wreszcie – chciałoby się zakrzyknąć. Ileż lat można wpierać dzieciom, że literka A z ogonkiem ma być odpowiednikiem unosowionego (w zapisie fonetycznym [õ]. Ta jawna nielogiczność w pisowni jest, jak stwierdzają ortolodzy,  przyczyną niepowodzeń szkolnych i dysgrafii, zdarzającej się nierzadko dzieciom zdolnym, samodzielnie postrzegającym i porządkującym zjawiska, a mniej podatnym na przemocowy dyskurs autorytetów.
Na posiedzeniu Rady Języka, pod nowym przewodnictwem, dyskutowano nad zmianą, która przywróci wiarę w sens naszej pisowni.

Wǫsy, a nie wąsy, włǫczać, a nie włanczać

Nie jest to bynajmniej zmiana zupełnie bezpodstawna i bez precedensu, jak zapewne zakrzykną zwolennicy starego porządku i nazywania zapisywania (nosowego) o przez a. Już bowiem w roku 1860 wydrukowano przekład Thackeraya Snoby, w którym najsłuszniej użyto właśnie litery ǫ w miejscach, gdzie siłą bezmyślnej inercji powielano błąd drukarzy krakowskich z wieku XVI i pisano ą.

Oczywiście obieg dokumentów potrwa jeszcze kilka miesięcy, a kto wie, czy nie utkną one gdzieś, także z powodu kampanii wyborczych, w osławionych uzgodnieniach międzyresortowych. Wszak MEN debatuje z nauczycielami o pieniądzach, więc gdyby trzeba im było teraz jeszcze powiedzieć, że wchodzi — potrzebna — zmiana w ortografii, ci będą mieli kolejny argument, by żądać podwyżki „ortograficznej” z powodu konieczności nabycia nowych kompetencji zawodowych. Kosztów żadnych nie będzie, ponieważ większość tego, co się pisze, ma również swoją wersję elektroniczną, a dzięki tzw. ustawie ACTA2 będzie można jednym zarządzeniem zmienić w dokumentach elektronicznych wszystkie ą na ǫ — i po kłopocie.

Mówi się, że zmiana ma wejść w roku 2020, ale już dziś można się zaczǫć przyzwyczajać. Zwłaszcza że nowi maturzyści, kończǫcy czteroletnie już licea, majǫ na maturze używać nowego zapisu ǫ. Gorǫco popieram.

Uczono nas jako oczywistości, że istnieje zbratany język serbo-chorwacki. Nie wszystkim się to zbratanie, podwójna norma i podwójny alfabet podobały. Krwawa i okrutna wojna sprzed trzydziestu niemal lat odbiła się i odbija w języku. Kompetentniejsi ode mnie wiele na ten temat napisali. Podział przejawia się m.in. w odwrocie od serbskiej łacinki. Gdybym to samo napisał słowami: w dowartościowaniu serbskiej cyrylicy, pisałbym o tych samych faktach obserwowalnych na kartkach, szyldach, w gazetach i ekranach komputerów, a jednak akcenty rozłożone byłyby inaczej.

Nie miałem jeszcze w ręku książki Artura Stęplewskiego z UAM Semioza pisma. Cyrylica i łacinka w serbskim i chorwackim dyskursie narodowym na tle słowiańskim. Zanim poszukam tej książki, podzielę się refleksją o refleksji.

Omawia pracę Stęplewskiego w Skrze Artur Jabłoński (pisarz, dziennikarz, uczony), omawia i dzieli się własnymi refleksjami i wspomnieniami, bowiem na Kaszubach, w tej krainie szczęśliwości powodowanej posiadaniem przez kaszubszczyznę statusu języka regionalnego, funkcjonowaniem skodyfikowanej wersji języka literackiego i dotacjami z Ministerstwa, młodzi (i) gniewni wywracają stolik z kompromisami pisownianymi.

Postuluje się i następuje przynajmniej symboliczne, ale mocne, wprowadzenie pisowni sprzed wojny, pisowni „Zrzeszińców”, marginalizowanych nieco w syntezach dotyczących języka kaszubskiego.

Mocne, bo na przykład w przekładzie „Le Petit Prince” znanego w Polsce jako „Mały Książę” w tłumaczeniu Macieja Bandura.

Cytat dotyczący Śląska:

Pisząc o próbach tworzenia zasad normatywnych dla śląszczyzny, A. Stęplewski obszernie omawia „projekt ortograficzny” prowadzony pod kierownictwem Jolanty Tambor. Swoje uwagi na ten temat autor książki kończy następującym stwierdzeniem: „Działacze śląscy, przewidując, że proces normalizowania idiomu wymaga wielu lat pracy związanej m.in. z obserwacją praktyki codziennej w stosowaniu ortografii, przyjęli – co stanowi rzadkość w procesach narodowotwórczych – nieograniczony czas przyswajania normy graficznej. Najprawdopodobniej wynika to z faktu, że idiom śląski, wobec braku akceptacji przez władze i parlament polski, nie stanie się w najbliższym czasie przedmiotem szkolnego nauczania”.

Z daleka widać może i lepiej, ale nie zawsze. Zdaje się, że nie ma jednego forum, na którym „działacze śląscy” prowadziliby jakąś stałą pracę nad językiem. Być może dobrze spojrzeć jeszcze raz na kaszubszczyznę, skoro okazuje się, że idealizowana także przeze mnie kompromisowa formuła wspólnej normy ortograficznej, mimo że pozwoliła odetchnąć od sporów o znaki diakrytyczne i zająć się twórczością, upada. Czy i jaki będzie to miało wpływ na normę śląską terytorium dominującego demograficznie i dyskursywnie, z grubsza od Raciborza po Katowice? Przyjęta zostanie ortografia „ślabikorzowa” (reprezentują ją wybitne dzieła M. Syniawy), a może fonologiczny zapis Feliksa Steuera — łatwy dla poligloty B. Wanota, lecz odbiegający od przyzwyczajeń pisownianych absolwentów polskich szkół?