Czar albo koszmar. Sam nie wiem, jakoś nigdy nie wzdychałem z zachwytem nad elementarzem Falskiego. Znajdowały się atoli takie teksty w XIX-wiecznych podręcznikach do polskiego, które mnie ciekawiły.

Dziś czytanka o Arturku. Tak właśnie. Nie tylko Ala, Ola i Olek mają prawo wdzierania się w młode chłonne dziecięce umysły. Oto Arturek z dzieła Najnowszy Alfabet Polski Historyczno-Obrazkowy ofiarowany dobrym i pilnym dziatkom (1838).

Obawiam ja się, że to są postoświeceniowe złudzenia epoki romantyzmu. Książka jednak dość zacna — podawała wiadomości o tych pisarzach, których wolno było wspominać w Warszawie roku 1838, m.in. o Byronie.
Mnie się podoba portret Jana Kochanowskiego i wyjaśnienie, że wojskim sandomierskim chciał on być dlatego, że to go uwalniało od konieczności uczestnictwa w wyprawach wojennych.

Dziwne te wyobrażenia o modzie polskiej XVI wieku.

Przy okazji, zgadało się w Dobrym słowniku i na Facebooku

o słowie modowy. Pisze się o nim na przykład tak:

Słowo modowy pojawiło się w obiegu leksykalnym polszczyzny stosunkowo niedawno. Wymyślili je blogerki i blogerzy piszący o modzie, niezadowoleni z tego, że w języku polskim brakuje przymiotnika dobrze oddającego znaczenie ‘związany z modą, poświęcony modzie, dotyczący mody’.
Z tego powodu wszelkie angielskie określenia w rodzaju fashion blog,fashion house, fashion magazine, fashion daysfashion inspirations itp. zaczęto „przekładać” na blog modowy, sklep modowy,magazyn modowydni modowe, inspiracje modowe.
Tymczasem polszczyzna ogólnoliteracka przymiotnika modowy nie zna, nie notował go i nadal nie notuje żaden słownik języka polskiego [podkreślenie — AC]. (Maciej Malinowski)

Ufam, ale sprawdzam!

Rzecz w tym, że notował! W 1969 roku suplement do Słownika języka polskiego pod redakcją Witolda Doroszewskiego.
Czyli nie nowość, lecz wciąż drażni. Ciekawostka.