Właśnie się ukazał nowy numer informatora, który można znaleźć w filiach Biblioteki Kraków i w miejskich punktach informacyjnych, np. na Plantach po drodze z przejścia podziemnego w stronę ulicy Szpitalnej, a także w sieci. Tak, to to pismo, które publikuje moje Fiszki (089.3), ale nie o swoim tekście dziś chcę napisać. Tematem numeru są obok aktualności i innych ciekawych treści nowe odczytania i nowe tłumaczenia klasyki literatury.

Okładka „Biblioteki Kraków”, luty 2023 r.

Człowiek i wnętrze

Na zdjęciu Pani Kierowniczka Biblioteki Głównej Ludmiła Guzowska. To gabinet Jerzego Pomianowskiego (1921–2016), człowieka o biografii bogatej, nieprawdopodobnej (bo tak wiele razy życie jego mogło być przerwane), wypełnionej pracą nad tłumaczeniami, głównie z języka rosyjskiego. Na przykład opowieści Isaaka Babla, w tym o armii konnej Budionnego — groza czy romantyzm krwawej rewolucji? Wielką zasługą późnych, pełnych energii lat życia było założenie rosyjskojęzycznego czasopisma „Nowaja Polsza” (Новая Польша). To były lata z nadzieją na dialog, przynajmniej z częścią ludzi myślących i wrażliwych.

Drobna, lecz znacząca część dorobku translatorskiego Jerzego Pomianowskiego

Wewnątrz numeru o Jerzym Pomianowskim i jego gabinecie napisała w artykule Słowa dusza ludzka Greta Lemanaite.

Gabinet powstał w roku 2020:

“Jerzy Pomianowski – znakomity pisarz, tłumacz i publicysta – był ważny nie tylko dla Krakowa, ale dla Polski. Chcemy w Bibliotece Kraków gromadzić i udostępniać pamiątki związane z takimi osobistościami” – mówił PAP dyrektor Biblioteki Kraków dr Stanisław Dziedzic. Dodał, że replika gabinetu Jerzego Pomianowskiego została zaaranżowana na piętrze, będącym jednocześnie poddaszem Biblioteki Głównej i pomieszczenie to bardzo przypomina krakowską pracownię pisarza w willi przy ul. Gramatyk

Radio Kraków, 7 maja 2020 r.

Adres: Powroźnicza 2

Miejsce niebanalne, tuż za mostem Dębnickim, na dębnickiej stronie. Jest to XIX-wieczny budynek, w którym mieszkała córka Jana Matejki Beata, żona Wincentego Kirchmayera, a więc tradycja.

Obok tradycji architektonicznej i historycznej — nowość, czyli książkomat, jeden z kilku w Krakowie.

Książkomat nieco kosmiczny. Podpis: Stanisław Lem

W „Bibliotece Kraków” ukazują się moje Fiszki (089.3). To cyfrowe oznaczenie dla Branży jest jasne — w Uniwersalnej Klasyfikacji Dziesiętnej, według której porządkowane są księgozbiory biblioteczne i sporządzane bibliografie, 089.3. to Anegdoty. Aforyzmy. Facecje. Maksymy. Osobliwości. Varia.

Zapraszam do lektury fiszki z bieżącego numeru, łączącego tematykę kulinarną ze świąteczną.

„Biblioteka Kraków. Informator Czytelniczo-Kulturalny” 2022, nr 12 (61), s. 15

Całość numeru można przeczytać i obejrzeć, bo nie tylko ciekawe, ale też ładny, w serwisie issuu.com.

Kisiel i łamańce (wersja tekstowa)

Fiszki ugotować się nie da, ale gdyby ją nieco podkarmić, zrobi się z niej fisza, czyli ktoś znaczący, to jest gruba ryba. Ergo: fiszka pokarmem wigilijnym być może, a nawet powinna. Ksiądz Skarga pouczenia moralne nazywał obrokiem duchownym; będziemy się więc wzmacniać brzmieniem słów i wspomnieniami.

Wieczerza wigilijna to czas budowania albo odbudowywania w sobie zdolności do ucieszenia się z życia – mimo zawsze niełatwych okoliczności, braku czasu, kłopotów z zaopatrzeniem czy dojazdem.

Chwila ciszy po zgiełku przygotowań, echa przeszłości brzmią w „ostatni raz”, jak często się zarzekamy, nie zawsze smacznych potrawach przygotowywanych dlatego, że ciąg pokoleń, tradycji siła fatalna i miłość nas do tego obligują.
Zapisujemy tu więc raz do roku używane nazwy, wspominane, wąchane i smakowane: łamańce, kisiel owsiany, makówki, makiełki, moczka, siemieniotka, kutia, strucla, chałka, garus (cokolwiek to znaczy w różnych stronach), miód dodawany znienacka tu i ówdzie, brajka albo bryja, przez innych zwana żyburą (brrr!), suszone śliwki, żur z grzybami, grzyby w pierogach, uszka, barszcze, grubsze i cieńsze, różnych kształtów i długości kluski, hałuszki, kulebiaki, kasze (owsiana, jęczmienna i jaglana, czyli jak sama nazwa wskazuje – z prosa), ryby – karp nie wszędzie kochany, śledź, mak, konopie, pęcak i jasiek.

Istny nazewniczy i kulturowy groch z kapustą, cicer cum caule, jak to uczenie nazwał erudyta Tuwim.

Tytułowe łamańce skojarzymy z nie zawsze prostymi ścieżkami naszych losów, ale też łamaniem konwencji (nie wszystko trzeba jeść sztućcami), z przełamywaniem się i wybaczaniem sobie dawnych i świeżych przykrości podczas dzielenia się opłatkiem.

Książkomaty, czyli nowość w przestrzeni Miasta Krakowa. Dla czytających wielka wygoda.

Staram się uzupełniać listę mniejszych lub większych swoich publikacji i wystąpień (mam na to osobną podstronę: Artur Czesak. Publikacje), ale jest coś, czym chcę się pochwalić. Zostałem bowiem zaproszony, jako jedna z osób redagujących drugie wydanie Encyklopedii Krakowa, do napisania i umieszczenia w „Roczniku Biblioteki Kraków” dwóch tekstów biograficznych.

Całość numeru w formie PDF.

W bardzo bogatym treściowo woluminie znalazły się dwa moje teksty o dwóch kobietach z niezwykłego rocznika krakowskiej uniwersyteckiej polonistyki, rozpoczynającego zajęcia jesienią roku 1938: Irenie Bajerowej (z domu Klemensiewiczównie) i o Janinie Garyckiej, nietuzinkowej, choć skromnej postaci, współtworzącej treściowo i plastycznie programy Piwnicy pod Baranami. To ona napisała taką pracę magisterską, że Kazimierz Wyka uznał ją za doktorat! To u niej długie lata mieszkał Piotr Skrzynecki.

Obie bohaterki studiowały polonistykę, także tajnie podczas wojny, życie każdej z nich było niezależne i twórcze. To miara wielkości trudnych czasów.
Piszę o tym dziś, bo już całkiem niedługo nowy tom rocznika, w którym m.in. będziemy wspominać zmarłego 8 kwietnia 2021 r. doktora Stanisława Dziedzica, twórcy i dyrektora Biblioteki Kraków, redaktora naczelnego Rocznika.
O Bibliotece Kraków mówili niedawno w rozmowie z red. Jackiem Bańką w Radiu Kraków Kultura p.o. dyrektor Agnieszka Staniszewska-Mól i kierujący Działem Promocji Piotr Wasilewski.

Jednak coś nam się udało zorganizować. Żeromski nie dożył realizacji swego pomysłu, ale Polska Akademia Literatury przez parę lat działała (nie bez krytyki z różnych stron). Pisownię też już po kilkunastu latach udało się ujednostajnić — m.in. zmieniono tłómaczyć na tłumaczyć. Czy Słownik języka polskiego (1958–1969) pod redakcją Witolda Doroszewskiego można uznać za realizację marzeń autora Syzyfowych prac? Raczej nie.

O akademię literacką

O akademię literacką. IKC, 1920-05-17

Profesorów Zollów w Krakowie nie brakuje, więc gdyby trzeba było sprawę wznowić, to wiadomo, kogo można zaproponować do specjalnej komisji.
Sprawami przekładów zajmują się różne instytucje, nie zaprzeczymy, ale z ciekawej rozmowy dwojga tłumaczy odbytej pod auspicjami Biblioteki Kraków wynika, że bardzo dobrze nigdy nie było, a jest tak sobie.

Warto posłuchać, jak o swej pracy mówią tłumacze literatury, jak wysokie wymagania sobie stawiają.