Po śląsku. Jonczki z banie

Sympatyczna Autorka Wihajstra do godki, pani Barbara Szmatloch, którą miałem okazję poznać przed wakacjami, w najnowszym odcinku publikowanego w katowickim dodatku Gazety Wyborczej napisała:

To pierwsze to głóg.

A jonczki? Oto cytat, a poniżej wyjaśnienie zagadki, chyba że mimo tej pisowni zagadką to dla nikogo nie było:

Źródło: https://katowice.wyborcza.pl/katowice/7,35055,25232805,pogodomy-se-po-slonsku-kolidupa-i-jonczki-z-banie.html

To jest pestka, ale właściwie zdrobnienie od słowa jądro, lecz nie takie, jak dziś byśmy utworzyli po polsku, tj. jąderko, ale śląskie zdrobnienie: jądrzko, fonetycznie [jůnčško], więc w wersji uproszczonej, podanej w dzisiejszej dominującej górnośląskiej pisowni mogłoby to być np. jōndrzko. Oczywiście uproszczona wymowa grupy spółgłoskowej może zaowocować pisownią jōnczko, zacierającą budowę wyrazu.
Kłopot jest jednak jeszcze z liczbą mnogą. Alfred Zaręba w Starych Siołkowicach, bardzo mocno śląskiej wsi, zapisał mianownik liczby mnogiej z końcówką –a. Ta końcówka jest bardziej oczywista i spodziewana, bo rzeczowniki rodzaju nijakiego mają właśnie –a w liczbie mnogiej, a reszta to gramatyczne ekscesy.

No to skąd te jonczki u pani Szmatloch? A Wy jak godocie?