by Artur Czesak·Możliwość komentowania To jak się u nas mówi (abo godo)? została wyłączona
W działaniach na rzecz zachowania dziedzictwa kulturowego, jakim są gwary, nie bez znaczenia jest kwestia gwary. Pieśń ludowa i gawęda to nie tylko głos, nuty, treść, humor i narracja, ale także (a może przede wszystkim), by były prawdziwe, lokalne, „nasze”, akceptowalne przez duchy przodków — JĘZYK. Lokalny system językowy, w wymiarze mikro (jedna wieś, parafia, społeczność) nazywany gwarą.
Na zachód od Krakowa dość szybko postępowały procesy dezintegrujące system językowy — rozwój przemysłu, migracje, zmiany granic wojewódzkich, więc trudno rozpoznać, co jest dawne, tradycyjne, co zaś świeżo pożyczone ze Śląska przemysłowego (dawnego pruskiego), z pracy w kopalniach pszczyńskich i innych czy w przemyśle, co ze Śląska Cieszyńskiego (dawnego austriackiego), co od Krakowa.
Mieszkańcy, regionaliści, folkloryści, działacze kulturalni z powiatu chrzanowskiego mają szansę dowiedzieć się, jak stan gwar wyglądał sto lat temu, z pracy Piotra Jaworka, Gwary na południe od Chrzanowa.
by Artur Czesak·Możliwość komentowania Do Bytōnia czy do Bytōnio? została wyłączona
Grzegorz Kulik, osobistość i osobowość, opublikował kolejny filmik ze swojego popularnonaukowego cyklu CHWILA Z GODKŌM. Porusza ważną kwestię dopełniacza liczby pojedynczej i mianownika liczby mnogiej dużej grupy rzeczowników rodzaju nijakiego.
Autor pisze też i mówi o innych rzeczownikach rodzaju nijakiego zakończonych na –e:
Terŏz powiym wōm ô wyjōntkach. Jŏ znōm trzi słowa, co majōm klang taki, iże mogłyby sie tak ôdmiyniać, a sie tak niy ôdmiyniajōm. To morze, to pole i to połednie. Kogo? Czego? Morza, pola i połednia. Niy idzie pedzieć morzŏ, polŏ ani połedniŏ. Ale sōm nazwy miejsc, co tyż sie tak ôdmiyniajōm, pra? Jastrzymbiŏ, Ôpolŏ, Koźlŏ, Zŏbrzŏ, Zołynżŏ, Chebziŏ, Zŏgłymbiŏ. Co ône majōm spōlne? To, iże sōm nijake. To Jastrzymbie, to Ôpole, to Zŏbrze, to Zołynże i tak dalij. Niykerzi by chcieli ôdmiyniać do Bytōmiŏ i do Wrocławiŏ. Ino że to je tyn Bytōm, a niy to Bytōmie. To je tyn Wrocław, a niy to Wrocławie. Bez to jadymy do Bytōmia i do Wrocławia. Ftoś by spytoł „to czymu sie gŏdŏ do Ustrōniŏ, jak je tyn Ustroń?” Bo Ustroń to je miano polske. Po naszymu je to Ustrōnie. https://wachtyrz.eu/stolecie-i-inksze-jak-je-odmiyniac/
Otóż morze, pole i połednie to nie żadne wyjątki, ale ta trudna do objaśnienia na gruncie współczesnego użycia języka różnica jest oczywista historycznie. Końcówkę –o mają rzeczowniki, które nie miały przed parunastoma wiekami po prostu końcówki –e (jak pole, morze, południe, dorzucam serce), należały do innych pod względem pochodzenia grup. Dopełniaczowa końcówka –o (dokozanio, do Chebzio) dotyczy rzeczowników mających niegdyś końcówkę *-ьi̯e. Pisałem o tych wahaniach w swojej książce:
Czesak, Współczesne teksty śląskie…, Księgarnia Akademicka, Kraków [2015], s. 189
Pole i morze zaś przed miękczącą jotą nie miały półsamogłoski przedniej (jeru):
Mikkola 1903, s. 78
Skoro śląszczyzna to mowa Kochanowskiego (jest taki obiegowy pogląd), zerknijmy do Pieśni VII z Ksiąg pierwszych Mistrza z Czarnolasu:
Kreskowane á czytamy jak a zwykłe. Rádá = rada. Ale w słowie wesela na końcu a jest bez kreski. Jan Kochanowski, Małopolanin północny, wymawiał je zapewne jako dźwięk pośredni między o i a, czyli: weselo. Tak jest do dziś w przeważającej części Małopolski. Na Śląsku zaś na południu dominuje forma wiesieli, ale nam chodzi o dopełniacz. Przeważa –o, kontynuujące stan z wieku co najmniej XVI, zaś na Śląsku północnym powstała wymowa dyftongiczna [ou], zapisywane też w nowym alfabecie, używanym przez G. Kulika jako ŏ.
Bytom, Bytōm, Bytōń
Odpowiedź na dopełniacz od nazwy Bytom najlepiej znaleźć w żarcie, ale on jest tendencyjny, bowiem nie tak łatwo było faktycznie spotkać na Górnym Śląsku osobę, która ni w ząb nie rozumiała po niemiecku:
Humor ludowy jest spontaniczną i nie kontrolowaną dziedziną twórczości ustnej. Powstaje on i krąży … Wohin? – pado kasjerka. – Do Bytómia jeden bilet mi dejcie! A kasjerka zaś: – Wohin? … Jo staro baba byda się tam po Chinach smykać!
[Google]
Śląski dopełniacz od nazwy tego miasta powinien mieć końcówkę –a. Ma ją częściej w mowie niż w piśmie, bo tu zaczyna działać analogia z nazwami nijakimi, jak Zobrze czy Zołynże. I to w źródłach dość porządnych. Nie mogłem sprawdzić w korpusie śląskim (silling.org), bo błąd 502 mnie powitał. Oto więc przykłady wyguglane: 1) Na zicher godali Wom ô cugu, kerym szło zajechać z Bytomio do Berlina we sztyry godziny, pra? Kej? Jedne Wom pedzōm „za zeszłyj Polski”, chocioż tak naprowdy to było bardzij za Niymca, bo godomy ô tyj tajli Ślōnska, kero ôstała sie przi Niymcach aże do sztyrdziestego piōntego. ( https://gryfnie.com/kultura/furgajoncy-pieron/), 2) I tera se podziwejcie – yno niy chca być zmierzły na Krakusow – ale fakty som niyubłagane. A dyć, jak we Krakowie we 1896 roku napoczyni rozwożać o wprowadzyniu nowoczesnych bankow, to na Ślonsku łone już dwa roki jeździły i to niy yno po cyntrum wielgigo Bytomio, ale tyż po takich zopłociach jak choćby Chebdzie. I to pokazuje jak downy Ślonsk boł do przodku technicznie i gospodarczo. I tego piyrszyństwa niy opowoży sie nom zebrać żodyn, nawet tyn, kery Ślonska niy mo w zocy. (M. Szołtysek, https://slask.onet.pl/w-czym-slask-przewyzszyl-krakow-pisze-marek-szoltysek/tx1dn ) 3) Firma Fortum też napisała Bytomio:
Mamy więc fakt, który jest niezgodny z zasadą historyczną, ale podoba się coraz większej liczbie użytkowników śląszczyzny. Przy okazji obserwujemy odejście od tradycyjnej śląskiej formy z –ń na rzecz formy polskiej z –m. Błędy (czy też warianty i innowacje językowe) nie biorą się znikąd, więc nie uważam sprawy za zamkniętą.
by Artur Czesak·Możliwość komentowania 17 marca: św. Gertrudy została wyłączona
Zdaje się, że dziś imieniny ulicy, bo nie odpust, skoro kościoła nie ma.
Dawniej niektórzy pytali o datę słowami: „Jakiego to dzisiaj mamy świętego?”. Do niedawna 17 marca przynajmniej w Krakowie ważniejsza była Gertruda, benedyktyńska mniszka. Najwyraźniej ta święta opiekunka kotów i obrończyni przed polnymi myszami ma pretensje do modniejszego współcześnie Patryka.
Czy mem to jakaś forma pamięci o świętych?
Przez cztery wieki, mimo pożarów i wojen odbudowywany, stał kościół fundacji Mikołaja Wierzynka.
Piotr Hyacynt Pruszcz, KLEYNOTY Stołecznego Miástá KRAKOWA ALBO KOSCIOŁY y co w nich iest widzenia godnego i znácznego, wyd. 2, Kraków 1745, s. 152 Mal. St. Bryniarski, ze zbiorów Ambrożego Grabowskiego; niedziałający link MNK
Kościół (na czerwono) pod jej wezwaniem był w Krakowie za murami miasta, niedaleko dzisiejszej ulicy św. Gertrudy — tylko nazwa została. Obok cmentarzyk dla skazańców — oznaczony kolorem żółtym.
Lokalizacja kościoła św. Gertrudy z cmentarzem na ortofotomapie Krakowa. Źródło: Piotr Banasik (AGH, Kraków) i Bartłomiej Trybuś (ZG Janina, Libiąż), Lokalizacja nieistniejących kościołów i cmentarzy we współczesnej topografii Krakowa, „Rocznik Krakowski” LXXXIII, Kraków MMXVII, s. 31.
Teraz mamy tam piękne, nowoczesne publiczne toalety.
by Artur Czesak·Możliwość komentowania Golęszyce. Holasovice. Racibórz? została wyłączona
W 1948 bullę papieża Hadriana IV (1155) opisał Stanisław Rospond w katalogu wystawy śląskich poloniców (śląskich silesiaców?):
Zawiera przeszło 50 nazw miejscowych i osobowych wyłącznie polskich, które niejednokrotnie aż do najnowszych czasów przetrwały, tylko mniej lub bardziej zgermanizowane.
Mnie jednak dziś zainteresowała jedna tylko: Gradice.Golensicezke.
Czy to Golęszyce? Ale miasto, gród czy całe terytorium plemienne ((pre)narodowe)? Golęszyce mieli mieszkać w Kotlinie Opawskiej, a wtedy nic się z niczym nie chce zgodzić. Czy to Racibórz, czy może całość terytorium, a może Holasovice — dziś wieś, ale zamieszkana od 4500 lat.
Może nauki historyczne są w stanie coś więcej wyinterpretować, a może już wyinterpretowały, tylko do mnie to nie dotarło. Trzeba zwrócić uwagę na sposób oddania brzmienia nosowego przez en. To też przyczynek do historii słowiańskich samogłosek nosowych, których lubią się współcześni Górnoślązacy (zwłaszcza z terenu wielkomiejskiego) wypierać. Nie takie to proste, wcale nie, jak piali lubelscy pieśniarze ostatniej ćwierci wieku XX.
by Artur Czesak·Możliwość komentowania Vigilia, Wigilia i Wilijá została wyłączona
Wreszcie pojąłem, dlaczego czterosylabowe łacińskie Vigilia stało się trzysylabowym staropolskim słowem Wilijá. Dwusylabowa Wilia [wil-ja] (jak [marja]) przez gardło mi przejść nie mogła, mimo że naukowy obiektywizm wymagałby odnotowania tego faktu.
Naukowy obiektywizm nie jest wszelako wymogiem radiowych gawęd z Panią Redaktor Wiolettą Gawlik-Janusz, uroczo zapowiadanych przez Pana Redaktora Pawła Sołtysika w piątkowe przedpołudnia w Radiu Kraków.
Zapraszam do przedwigilijnego posłuchania rozmowy o Wigilii (24 XII, pisanej przez W) i innych wigiliach, także całkiem w zasadzie świeckich.
O bogactwie wigilijnych zwyczajów zaś można rozprawiać nieskończenie. Zajrzyjmy dziś do notatki pewnego starca, zapisanej w roku 1818, dotyczącej Sulmierzyc, wówczas miasta w powiecie odolanowskim, a dziś w pow. krotoszyńskim (województwo wielkopolskie). Kolbergowi dziękczynienie za podjęcie trudu zgromadzenia tych opisów:
by Artur Czesak·Możliwość komentowania Megawat i supermoc została wyłączona
Spostrzeżenie dotyczące ortografii i wymowy. Wydaje mi się, że problemy z pisownią cząstki morfologicznej super z innymi elementami są powiązane z wymową. Mianowicie:
mamy pisać super łącznie, ale gdy tłumaczymy na polski napis z koszulki ze sklepu nadwyraz.com
to jak mówimy: jaką Ty masz suPERmoc czy superMOC? Jeśli akcentujemy na PER, to pisownia łączna jest w pełni słuszna i akcent taki dowodzi, że mamy do czynienia z jednym wyrazem złożonym, akcentowanym, jak większość polskich rzeczowników, na przedostatniej sylabie. Jak kuCHENka czy meGAwat. Jeśli akcentujemy MOC, to chyba podświadomie czujemy, że są to dwa wyrazy. I wtedy mniej dziwi, że niektórzy wbrew zaleceniom normy ortograficznej piszą super moc.
Te wahania ortograficzne nie dotyczą wszystkich jednostek leksykalnych z super. Nie ma kłopotów z fizycznymi superstrunami ani z politologicznym supermocarstwem, gdzie super znaczy ‘ponad’. Jest kłopot z supercenami i superzabawą, w których to jednostkach super znaczy ‘bardzo dobry, świetny, ekstra’.
Mamy więc pewną chwiejność. Jedni forsują zdanie prof. E. Polańskiego, autora zasad pisowni opublikowanych w WSO PWN (zasady są autorskie czy „państwowe” — ktoś mi to kiedyś musi wyjaśnić) i korpusowo podbudowanym przekonaniem USJP PWN, że to jest nieco inaczej:
super- ‹łac. ‘nad’› «pierwszy człon wyrazów złożonych podkreślający najwyższy stopień (lub wykraczanie poza normę, poza zwykły stan), najwyższą jakość tego, co oznacza drugi człon złożenia, np. supernowoczesny, superfilm»
super ‹łac. ‘nad’› pot. a) «nadzwyczajnie, znakomicie, świetnie; ekstra»: Zrobiłeś to super. Wyglądasz super w tej marynarce. Na wakacjach było super. b) «słowo używane dla podkreślenia intensywności jakiejś cechy; bardzo»: Super gorący zespół szybko rozgrzewa publiczność. super w użyciu przym. pot. «nadzwyczajny, niezwykły»: To była naprawdę super okazja.
Kto kogo przekona? Na razie nie można pomijać milczeniem tego interpretacyjnego i pisownianego rozdwojenia.
by Artur Czesak·Możliwość komentowania Stylistyka codzienna. #01 została wyłączona
Stylistyka codzienna to nowa seria, która będzie publikowana nie codziennie, ale od czasu do czasu. Człowiek czyta różne rzeczy, a o niektórych ku własnemu oświeceniu i dla pożytku społecznego warto może napisać. Dziś komunikat Ochotniczej Straży Pożarnej z Gorzowa Śląskiego:
Najpierw tekst, potem komentarze
Około godz. 15:50 zostaliśmy zadysponowani do usunięcia niebezpiecznie pochylonego drzewa na drogą gminną w miejscowości Pawłowice. Po dojeździe na miejsce zdarzenia i przeprowadzeniu rozpoznania, stwierdzono że najprawdopodobniej w wyniku działania silnego wiatru oraz podmokłego terenu, doszło do przechylenia się drzewa nad jezdnię, co stwarzało bezpośrednie zagrożenie dla użytkowników drogi. [Źródło: Facebook]
W czym problem? Dlaczego pan stylista (a może stylistyk — coby odróżnić od np. Tomasza Jacykowa) czepia się poczciwych druhów z OSP, którzy robią dobrą robotę?
Pochyłe drzewo i składnia czasownika zadysponować
Chodzi o to, że w tekście o działaniach jednostki — napisanym stylem oficjalnym, urzędowym (młodzież mówi z angielsko-łacińska: formalnym) — jest:
„najprawdopodobniej w wyniku działania silnego wiatru oraz podmokłego terenu, doszło do przechylenia się drzewa nad jezdnię”.
Wiatr na pewno działał. Ale czy podmokły teren także działał? Użycie spójnika „i” sugeruje albo może sugerować, że tak, ale zwyczajne poczucie językowe, nie opierające się na wiedzy dotyczącej gleb i geodezji, mówi nam (mnie na pewno tak mówi), że grunt po prostu jakiś stale jest, a nie działa, choć bywa, że podłoże pracuje, ale to najczęściej w odniesieniu do budynków. Zatem drzewo stało na nieco (chyba) podmokłym gruncie. Całkiem podmokły grunt ten być nie mógł, skoro drzewo tuż obok utwardzonej drogi rosło. Interpunkcja intuicyjna, występująca w cytowanym tekście, nie jest przedmiotem rozważań stylistycznych. Cechą stylu urzędowego jest także predylekcja dla konstrukcji wielosłownych, nominalnych, czyli zapewne ktoś zadzwonił z informacją, że drzewo się przechyliło, ale w opisie na Facebooka doszło do przechylenia się drzewa. Jest w tym taki sens (albo i nie), ktoś powie, że drzewo też raczej nie ma własnej silnej woli, czyli przechyla się w wyniku oddziaływań lub zmiany sytuacji, a nie tak jak człowiek, który schyla się sam z własnej woli, żeby podnieść długopis na przykład.
Zadysponowany
Ten imiesłów przymiotnikowy wymaga zestawienia z paroma innymi, nowymi, przynajmniej w społecznym poczuciu językowym: zaopiekowany i zadaniowany. Pierwszy pojawił się w języku opiekunów osób chorych i niepełnosprawnych (z niepełnosprawnościami), drugi obecny był w żargonie komunistycznych służb specjalnych i żyje w publicystyce nawiązującej do tych mrocznych i kompromitujących zależności. Gdy ktoś został zadysponowany, to znaczy, że ktoś inny, władny to uczynić, wydał dyspozycję, zadysponował, kazał coś zrobić. Schemat dawniejszy (za SJPD i USJP) to zadysponować coś Pobiegł zadysponować lando. Zadysponowaliśmy gorącą kolację. Czyli coś zostało zadysponowane (lando, kolacja). Lub: zadysponować komuś (coś): Dla pana redaktora — zadysponował chłopcu — polędwiczka (…)
Opisywaną sytuację strażaków w bardziej klasycznej polszczyźnie ujęto by, zdaje się, następująco: dyspozytor zadysponował (komu) jednostce (co) wyjazd. Lecz w obecnych czasach zadysponować (jednostkę, kogoś, strażaków) to wysłać. Dziś około godziny 6:04 dyspozytor SKKP zadysponował jednostkę OSP Miłosław do płonącego auta na ulicy Słowackiego w Miłosławiu. Jednostka została zadysponowana…
Ten czasownik z nowym schematem składniowym warto było opisać trochę dokładniej. Tak to bywa, że jakieś stylistyczne mrowienie, poczucie, że coś jest inaczej niż zwykle, wynika zazwyczaj z faktycznej zmiany w języku. Trzeba by zadysponować Dobry słownik do zgłębienia tej kwestii.
by Artur Czesak·Możliwość komentowania Jak śpiewać po śląsku? została wyłączona
Co ja się mogę namądrzyć, skoro nie jestem Ślązakiem ani śpiewakiem? Ale jestem internetowym pisakiem (Czesakiem), z wykształcenia filologiem, więc pozwolę sobie nieco pohasać po temacie. Zatem: jednym z głównych starszych źródeł jest zbiór Juliusa Rogera:
To piękny zabytek, ale nie wierny zapis dialektologiczny. Jest to interpretacja autora, redaktorów itd. Stąd najoczywistsze niezgodności ze śląską wymową, np. końcówka –ę w pierwszej osobie czasu teraźniejszego zamiast spodziewanego np. w Rybnickiem czy Lublinieckiem –a.
Dziś o nowym śpiewniku pt. Pieśni opolskiejziemi. Publikacja jest związana z nieznanymi mi bliżej wykonaniami Grzegorza Płonki. Korektę gwarową wykonał Krystian Czech, zasłużony dyrektor ośrodka kultury w Łubnianach. Zapisy pieśni nie prezentują jednolitego systemu gwarowego, lecz odwzorowują konwencje edytorskie wydań źródłowych, np. różnych zbiorów Adolfa Dygacza.
Trzecia osoba liczby mnogiej
— ó
Stojó jak maśnice, gryfnie wyglóndajó, ale w tańcu chopcó po bótach deptajó, tra la la tra la la, po bótach deptajó. Adolf Dygacz: Śpiewnik Opolski, 1956
— óm
Bijóm sie powstańcy do łopolskej góry, A kule w nich siekóm, jak desc z groźnej chmury.
Adolf Dygacz: Pieśni powstańcze, 1997
— ó i óm w jednym tekście
Siedzó sobie na przipiecku i łoboje grzejóm sie, a dziadulo do babuli, a babula: he he he
Adolf Dygacz: „Pieśni ludowe miasta Katowic”, 1987
A najciekawsza jest
Najciekawsza jest śląska transkrypcja średniowiecznej pieśni o pośmiertnych losach duszy.
Ach, mój smutku ma żałości, nie moga mieć wiadómości, dzie mój piyrsy nocleg bandzie, kiedy dusa z ciała wyjńdzie.
A w ziymicce, nie dzie indziyj, piyrsy nocleg sobie snojda, skoro z rana przed kościoły, pozegnoł sie dusa z ciały.
Dusa z ciała wylejciała, nie wiejdziała, dzie sióńć miała, siadła na zielónej łónce, płace załamuje rance.
Mojy ciało tak działało, ze ło dusa nic nie dbało, tera musa rzywnie płakać, nie wia dzie mó sie podziołć.
Wysłaś biydnoł dusa z ciała, boś sie dość naturbowała, łopuść nyndze świata tego, wnijdź do raju niebieskygo.
Jerzy Woronczak: Ze studiów nad rękopisem nr 2 Biblioteki Kapitulnej we Wrocławiu. „Sobótka”, 1948.
Nie radzą sobie edytorzy tego śpiewnika z opolskimi samogłoskami nosowymi.
Odnalazłem fragment filmowy — z komentarzami dotyczącymi gwary opolskiej i germanizmów. Słabe, ale nie tracę nadziei, że uda się usłyszeć śpiew tradycyjny lub zbliżony do najstarszych znanych nam przekazów. I że to on brzmieć będzie najmocniej i najlepiej.
by Artur Czesak·Możliwość komentowania Najpiękniejszy i najbardziej zapomniany utwór związany z odzyskaniem niepodległości została wyłączona
Gazeta Wyborcza opublikowała odpowiedź prof. Andrzeja Nowaka na list otwarty Stanisława Brejdyganta. Nowak spokojnie i interesująco pisze o istnieniu „baniek” informacyjnych, kodów kulturowych, obopólnie krzywdzących uproszczeń, które utrudniają, jeśli nie uniemożliwiają wewnątrzpolski dialog. Znalazł się w tekście krakowskiego historyka passus dotyczący literatury:
Przeciw temu: Tuwim, Herbert, Norwid, Baczyński, Wyspiański, Żeromski oraz Pańska rodzina – rzeczywistych, wspaniałych bohaterów z AK. Będziemy więc ich sobie wyrywać? Bo ja też podziwiam i uważam za wyrażające moje emocje wiersze Tuwima, Leśmiana (może zechce Pan przeczytać jego “Legendę o żołnierzu polskim”? – najpiękniejszy i najbardziej zapomniany utwór związany z odzyskaniem niepodległości) [podkreślenie moje — A.C.], Herberta, Norwida, Baczyńskiego, dramaty Wyspiańskiego czy powieści Żeromskiego. I przytoczyć mogę, zgodnie z intencjami autorów, ich dzieła, które mówią o tym, co mi najbliższe: nie o narodzie spod znaku „Über alles”, ale o Polsce jako ojczyźnie, dla której warto wiele poświęcić i dla niej pracować, bo tak wiele nam ona w swym kulturowym dziedzictwie daje.
Nie jest to utwór bardzo dostępny ani specjalnie znany — nie wiadomo, czy z winy jeszcze sanacji, czy ostrożności katolików wobec wejścia ze współczesnym tematem w hieratyczny chrześcijański motyw hagiograficzny przez Leśmiana, który nie tylko nazywał się inaczej, ale chyba też nie był ochrzczony, czy wreszcie z powodu reglamentowania i modelowania patriotyzmu przez komunistów, lub, co gorsza (?!), przez Trzecią Rzeczpospolitą, w której rząd dusz miała jakoby Gazeta Wyborcza.
Nie jest to także utwór specjalnie znany zawołanym patriotom, bo nie można go było znaleźć w internecie — prawym i nieprawym. Dowodem nieznajomości jest relacja na portalu fronda.pl, gdzie się mówi czytelnikom, że prof. Nowak zacytował fragment wiersza Leśmiana.
Trzeba było sięgnąć do źródeł. W ramach narodowej rekoncyliacji, nie wspomaganej przez elity krzyczące, lecz postulowanej przez intelektualne (prof. Andrzej Nowak), przeczytajmy. Tekst znalazłem w Mazowieckiej Bibliotece Cyfrowej (chwała ministrom kultury III RP za wspomaganie digitalizacji zbiorów bibliotecznych; mam wrażenie, że znacznie wyprzedzamy wiele krajów w tym ważnym dziele) w piśmie „Myśl Polska” z roku 1916. Wydawał ją Jakób Mortkowicz. Tam zaś gorzki, przejmujący, zachwycający tekst prozą, opublikowany pod pseudonimem Jerzy Ziembołowski.
Hej, kto chce, by hasłem naszym zgoda była i Ojczyzna nasza, niech wraz ze mną przeczyta ten tekst, poduma, zapłacze, zachwyci się lub zirytuje (nie ma jednego sposobu reakcji na dzieło literackie), porozmawia z kimś.
by Artur Czesak·Możliwość komentowania Wyrazy złożone dzielimy na… została wyłączona
Kołaczą się nam może po głowie szkolne klasyfikacje, w których razem występują złożenia (wodociąg), zrosty (psubrat) i zestawienia (to już chyba składnia). Tymczasem myśl językoznawcza nie śpi, lecz podąża z refleksją za rozwojem języka. Najnowszą klasyfikację wyrazów złożonych (compositów) przynosi praca Donaty Ochmann z roku 2010. Uczona przedstawiła taki oto schemat:
Nowości to wyróżnienie złożeń kontaminacyjnych i kontaminacji jako nie okazjonalnych ekstrawagancji, ale systemowego, choć nieprzewidywalnego i anarchicznego sposobu tworzenia nowych wyrazów. Trzeba też zauważyć, że wbrew temu, co piszą na przykład w słownikach ortograficznych, dla morfologów takie mini- nie jest przedrostkiem, lecz członem złożenia.