Przeczytałem dziś o groźnym oszustwie:

https://www.komputerswiat.pl/aktualnosci/bezpieczenstwo/wraca-grozny-przekret-telefoniczny-jesli-odbierzesz-mozesz-zaplacic-fortune/8jzw6s3

Ale pojawia się pytanie o to, jak Państwo mówią, jak Wy, Drogie Czytające Osoby, mówicie. Czy to przypadkiem nie jest jakiś regionalizm?
Będę wdzięczny za odpowiedzi na pytanie formularza: https://forms.gle/h2rgpP9DymUmX11R7

Wprawdzie już bardzo ładnie w Wyczesanych rozmowach w Radiu Kraków z Redaktorem Sołtysikiem rozmawiałem o hetce z pętelką, a nawet znalazłem cytat wcześniejszy niż opublikowany w Nowej księdze przysłów polskich przez Juliana Krzyżanowskiego.

Wciąż bez wyjaśnienia pozostaje wszakże jedna kwestia. Zatem apeluję: Hej, (Pre)historycy i Archeolodzy! Kto wykopie odpowiedź i podzieli się nią ze mną: od kiedy przedmiot pokazany na rycinie (z 1999) nazywa się HETKA (tu kościana, więc bez pętelki)? #polszczyzna #poszukiwania #leksyka

Plac jest, a kościoła nie ma! Podziwiając Kraków, czasem trzeba uruchomić wyobraźnię. Oto między potężnymi gotyckimi gmachami kościołów i klasztorów dominikańskiego i franciszkańskiego był jeszcze niemały parafialny kościół Wszystkich Świętych.

Wciąż w Krakowie kościołów mnóstwo, ale warto pomyśleć, że było ich znacznie więcej, lecz na przełomie XVIII i XIX wieku wiele z nich „podupadło”, to jest pozostało bez opieki. Bez specjalnych sentymentów je poburzono mimo niewątpliwych ich walorów historycznych. Potrzeby religijne zapewne zapewniały pozostałe instytucje, które się ostały.

Piotr Hieronim Pruszcz w opisie skarbów krakowskich tak o nim pisał:

W miejscu kościoła znajduje się dziś m.in. przystanek tramwajowy, a południową część przykościelnego cmentarza zajmuje charakterystyczny budynek Sieci Informacji Miejskiej oraz kamienica przy ulicy Grodzkiej 21.

Piotr Banasik, Bartłomiej Trybuś, Lokalizacja nieistniejących kościołów i cmentarzy we współczesnej topografii Krakowa, Rocznik Krakowski 83, s. 28 i in.

Na czerwono oznaczono kościół Wszystkich Świętych, na żółto – cmentarze (przy okazji widać, gdzie były cmentarze przy kościołach franciszkanów i dominikanów.

Michał Rożek pisał w 1995 r., że „Na miejscu kościoła znajduje się obecnie skwer na placu Wszystkich Świętych z pomnikiem Mikołaja Zyblikiewicza”. Współczesne, przedstawione wyżej badania z użyciem ortofotomapy pokazują, że bardziej przystanek. To trochę jak z kościołem św. Gertrudy. Przemija postać świata.

Katarzyna Walczak tak pisała o procesie upadku i dekonstrukcji:

Od początku XIX wieku pozbawiona należytej opieki budowla popadała w ruinę. Andrzej [Ambroży!!! — A.C.] Grabowski zapisał: „już od kilkunastu lat kościół ten był zamknięty z powodu porysowanego sklepienia i z obawy, aby nie było smutnego wypadku”. Około 1820 roku, ze względu na bezpieczeństwo, nabożeństwa przeniesiono najpierw do franciszkanów, a w 1832 roku do kościoła św. św. Piotra i Pawła, który do dnia dzisiejszego pełni funkcje parafialne. W 1835 roku Komitet Upiększania Miasta podjął decyzję o wyburzeniu kościoła Wszystkich Świętych. W 1840 roku na placu stała część murów należących do przybudówek kościelnych znajdujących się po południowej stronie budowli oraz wieża, która podzieliła los kościoła dwa lata później. Wraz z kościołem parafialnym rozebrano także kamienice nr 208, 209, 210, gdzie mieszkali wikariusze, którzy przeniesieni zostali do kamienic przy ul. Kanoniczej. Z części materiału pozostałego z rozbiórki zaczęto budować nieukończony w ostatecznym rachunku szpital na Strzelnicy (Wesoła), część budulca wykorzystana została na wybudowanie muru wokół rozrastającego się cmentarza na Rakowicach. (K. Walczak, Klejnot miasta zaginiony….)

Parafia istnieje. Kancelaria na Kanoniczej, a liturgia w kościele Piotra i Pawła.

Ukraińska Wikipedia, jedyna wersja językowa, w której znajduje się biogram Leona Reutta, przedwojennego prezydenta tego miasta, nie zna miejsca i daty jego śmierci. Dane te przynosi opublikowany kilka lat temu w Polish Biographical Studies tekst Adama Wątora, Leon Tomasz Reutt (1884–1939). Szkic do portretu prezydenta miasta Drohobycza.

Według biogramu w Wikipedii ukraińskiej Reutt przegrał wybory w 1931 r. i wyjechał do Lwowa. Wątor zaś pisał:

przemęczenie i konflikty personalne (…) doprowadziły Reutta do rezygnacji z zajmowanego stanowiska w sierpniu 1931 r. Pogarszający się stan zdrowia nie pozwolił mu na objęcie proponowanego wcześniej stanowiska dyrektora Wydziału Budownictwa Drogowego Województwa Lwowskiego i kontynuację kariery zawodowej. Zmarł w Krakowie 4 grudnia 1939 r.

W przypisach objaśniano:

W krótkiej notatce zamieszczonej w „Gazecie Warszawskiej” (nr 292, 22 IX 1931) ustąpienie prezydenta wyjaśniano „chorobą nerwową”.

Według relacji syna, Leon Reutt po doznanym rozstroju nerwowym chorował na gruźlicę narządowa, która stała się przyczyną jego śmierci. Pochowany został w Krakowie na cmentarzu przy ul. Babińskiego. Pismo Jana Reutta udostępnione przez J.M. Pileckiego.

Tak, „choroba nerwowa” musiała być przyczyną odejścia z czynnej działalności. Smutny cmentarz przy ulicy Babińskiego (dziś: Cmentarz Komunalny Czerwone Maki) w Krakowie był przede wszystkim cmentarzem szpitala dla nerwowo i psychicznie chorych w Kobierzynie, po drugiej stronie tej ulicy.

Grób Leona Reutta. Kraków, cmentarz Maki Czerwone

Czy Reutt zmarł śmiercią naturalną? Grób jest zachowany, więc być może tak, chociaż „Likwidację pacjentów rozpoczęto tu zaraz po ustanowieniu niemieckiej administracji” (Gazeta Wyborcza), a później w sposób zorganizowany głodzono i mordowano pacjentów szpitala (Wikipedia).

Dziś na Targach Książki w Krakowie pod patronatem fundacji Bookowy Dom odbyło się spotkanie dwojga tłumaczy z Le Petit Prince na nieoczywiste języki — śląski i gwarę podhalańską — Grzegorzem Kulikiem i Stanisławą Trebunią-Staszel. W spotkaniu wziął udział Dyrektor Wydawnictwa Media Rodzina — Pan Bronisław Kledzik.

Tłumacze odczytali fragment tekstów, w przypadku podhalańskiego była to światowa premiera niedawno przetłumaczonego rozdziału. Potem porozmawialiśmy sobie o trudnościach i radosnych chwilach w pracy tłumacza torującego nowe szlaki dla literatury języków „mniejszych”.

Publiczność dopisała

Mały Królewic coraz bliżej.

Za parę dni powinien się pokazać leksykon gwary krzeszowickiej powstały podczas warsztatów i zgromadzony także przez Wolontariuszy w ramach projektu Godka krakowska w gminie Krzeszowice.

Nie oznacza to, że wszystko już zrobione. Przeciwnie! Ileż jeszcze słów i znaczeń chce się doprecyzować i sprawdzić, ile pól tematycznych wciąż nie jest satysfakcjonująco wypełnionych. Na szczęście nikt nie zabrania nadal zagłębiać się w językowe tradycje gminy Krzeszowice, położonej na zachód od Krakowa.

Telewizja Kraków nadała krótką relację, w której widać i słychać radość uczestników z tego, że tam byli. Młodzież, która zechciała spotkać się i pogodać ze starszymi w ramach działania #nagrajbabcię otrzymała atrakcyjne nagrody, a podczas rozmowy dowiedziała się nieco o dawniejszym życiu w swoim mikroregionie.

Wszystkie informacje zawarte są na stronie internetowej tego wydarzenia, organizowanego przez Małopolskie Centrum Kultury „Sokół” w Nowym Sączu, wraz z samorządem Województwa Małopolskiego i mnóstwem innych ludzi, rozmaicie zrzeszonych bądź twórczych indywidualistów.

Chciałbym napisać tylko tyle, że to dobre dzieło, ciekawa inicjatywa, warta kontynuowania, mimo zmian personalnych i politycznych. Regionalna tradycja nie może podlegać kadencyjnym fluktuacjom, bo jest pamiątką wieków, lokalnym sposobem łączenia życia wspólnotowego, religijnego, publicznego z intymnymi modelami życia rodzinnego i rodowego.

Jadę, ponieważ dziś o 15 w Nowym Sączu koło Sokoła, nie barwy regionalnych strojów (choć zmysł estetyczny jest ważny), ale energia spotkania, wspólnego śpiewu, myślenia, działania, zachwytu połączy — mam nadzieję — chwile zachwytu sacrum (przerażającym i bliskim) i profanum (bliskim i też nieraz przerażającym w swej prozaiczności).

Kongres Kultury Regionów

Wiem właściwie tyle, że publikował w czasopismach związanych z Górnym Śląskiem w powojennych Niemczech Zachodnich. Np.

To w 1987 r. w czasopiśmie związanym z Bytomiem Mitteilungen des Beuthener Geschichts- und Museumsvereins (Prace Bytomskiego Towarzystwa Historycznego i Muzealnego — tłumaczenie ad hoc):

Pieczęć ładna

Zadziwiające jest to, że czasopismo wydane tuż przed epoką komputerową w Sieci jest chyba nieobecne, podobnie jak ta publikacja, która historyków Śląska i miłośników Goethego zawsze może zainteresować.

Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie. Tak mógłby się zaczynać ten wpis. Bo gdy przychodzi zainteresowanie, to ostatni świadkowie czasów umierają.

To właściwie apel do placówek kultury w Biskupcu i okolicach. Poszukuję materiałów, które pozostały po Antonim Hansie, niegdysiejszym dyrektorze domu kultury, autorze wydanej w Biskupcu Reszelskim książki Od reszelskich pól (1956).

Co by mnie interesowało najbardziej? — materiały folklorystyczne. Istnieje bowiem przekaz, że swego czasu otrzymał on (chyba za pośrednictwem Władysława Gębika) pieśni i nuty z folklorem okolic Szczyrzyca w Małopolsce. Czy ktoś to pamięta? Widział lub cokolwiek wie, może sprostować ten trop?
Wszelkie informacje na ten temat będą dla mnie niezwykle cenne (artur.czesak@gmail.com).