To zasada clickbaitów — zainteresować i „zmusić” do kliknięcia. Ale może to tylko walka o przeżycie na rynku?
Śmiertelnie niebezpieczny zaatakował — napisała Gazeta Krakowska na Facebooku. Specjalnie nie podlinkowałem.

Dlaczego językoznawca się tym zajmuje, a może jeszcze unosi, zamiast pominąć milczeniem lub wyśmiać? Dlatego, że jeśli na taką drogę wkraczają media mające swoją wersję papierową, więc darzone jakąś estymą i atencją, to oznacza to nadużycie zasad społecznej komunikacji. Gdy występuje się w obronie kultury pisma jako ważnej części kultury narodowej i europejskiej, to ma się na myśli doniosłą rolę prasy, m.in. dostarczanie informacji nie w formie sensacyjnej. Nieraz się tę rolę nazywało wychowawczą, co może trącić nachalnym dydaktyzmem i ideologią, ale misją, rolą, funkcją mediów jest między innymi kształtowanie postaw.
Ale dlaczego dziś? Dlatego, że ten tytuł jest niegramatyczny. Brak rzeczownika.

Śmiertelnie niebezpieczny zaatakował 7-osobową rodzinę
KTO? CO? Bandyta? Wirus? Zwierz?
Kliknąłem. Gaz — czad. Prawda, więc nie jest to klasyczny clickbait, zatem przepraszam Gazetę Krakowską, która jednak informuje, a nie tylko nęci i zarabia na reklamach. Ale irytacja przeważa nad troską i ciekawością.
Jak to wymówić i co to znaczy? Materiał wideo Arleny Witt:

Ciekawe przykłady podaje Michał Gellert, skąd pożyczam obrazek o niewiarygodnej ofercie dla rybek.

Śląskie media — papierowe, elektroniczne, społecznościowe i pośrednie kanały komunikacji — media społecznościowe mediów papierowych, elektroniczne wersje mediów papierowych, fora mediów elektronicznych, portale publikujące informacje w mediach społecznościowych… — rozgrzały się po wystąpieniu Roberta Biedronia podczas założycielskiej konwencji partii (?) Wiosna.

Paręnaście sekund zajęło wspomnienie o języku śląskim, omyłkowo nazwanym narodowym, gdy część Górnoślązaków jako horyzont swoich działań postrzega nadanie mu statusu języka regionalnego, jaki ma kaszubski.

O kopalniach (to przecież węgiel, a węgiel to Śląsk) i o języku śląskim

Ślązacy jako jedna z „mniejszości, które wymagają atencji” (kto nie jest dostatecznie prawilny i progresywny, musi takie znaczenie słowa atencja sprawdzać w słowniku, najlepiej w miarę aktualnym). Łukasz Kohut „zadba, o to, że śląski nareszcie stanie się językiem narodowym. Bo śląsko godka je fest piykno”. Miało być: regionalnym. Tak też zaprotokołowano. Krok naprzód, lecz nie wiadomo, czy po stabilnym gruncie.

Już miałem powiedzieć, że kaszubski się tym statusem języka regionalnego „cieszy”, ale wyczułem potencjalny fałsz w tym radosnym czasowniku. Zdaje się bowiem, że społeczność kaszubska mimo niewątpliwych zalet „społeczności posługującej się językiem regionalnym” nie w pełni jest usatysfakcjonowana. Lub: nie cała społeczność kaszubska. Ale mogę się mylić.

Tak, to tylko chwila. W sprawozdaniach i analizach pozaśląskich zauważono przede wszystkim akcenty dotyczące Kościoła katolickiego i aborcji. Język śląski w polityce ogólnopolskiej jest sprawą marginalną.

Teraz bo mamy zbyt łagodną krytykę literacką, a z powodu nadmiaru analitycznych umiejętności wpajanych nam przez szkoły kolejnych szczebli, z powodu przyuczenia nas do odrazy względem czytania dzieła w łączności z kluczem biograficznym, przez niechęć do ferowania łatwych wyroków nie poczytamy dziś, że Houllebecq kobiet nie poważa, gdyż…, a Twardoch o bokserach takie książki pisze, bo…


Dawniej było lepiej. Na pewno to już pisałem. Nie szczypano się bowiem i można było przeczytać w Tygodniku Literackim niedługo po wydaniu autobiografii Mit Livs Eventyr (1855) Duńczyka Hansa Christiana Andersena, że kudy mu tam do słabszych nawet naszych polskich krajowych twórców.

Oto ta Powieść życia mego, strona tytułowa.

Jakże on niżej nieskończenie stoi od każdego z najgorszych nawet u nas!

Dziś w całości cytat:


30 stycznia 2019 r. Senat UJ przyjął uchwałę w sprawie sprzeciwu wobec mowy nienawiści w przestrzeni publicznej.
Wstrząśnięci bezprecedensowym, brutalnym atakiem, w wyniku którego śmierć poniósł Prezydent Miasta Gdańska Paweł Adamowicz, odważny społecznik, który swoją postawą reprezentował tolerancję i otwartość na świat, wyrażamy nadzieję, że Jego tragiczna śmierć stanowić będzie zobowiązanie do głębokiej refleksji nad podstawowymi wartościami, którymi obywatele Rzeczypospolitej Polskiej winni kierować się w życiu społecznym i politycznym.
W trosce o zachowanie podstawowych standardów moralnych apelujemy o:
powstrzymanie się od wyrażania w przestrzeni publicznej stanowisk, poglądów i komentarzy o charakterze nienawistnym lub poniżającym, pogłębiających podziały, które nie są sposobem rozwiązywania problemów społecznych i politycznych, a jedynie niszczą najważniejsze wartości społeczeństwa polskiego;
powrót do wyważonej, merytorycznej debaty publicznej, w której respektowana będzie wzajemna wymiana opinii i odpowiedzialność za słowo;
poszanowanie godności jednostki w każdym wymiarze, bez względu na reprezentowane poglądy, wyznanie, status społeczny i materialny.
W poczuciu misji Uniwersytetu Jagiellońskiego deklarujemy solidarność i wsparcie w zachowaniu należytych standardów debaty publicznej – pozbawionych nienawiści, szanujących indywidualne wybory, stanowiących świadectwo przyzwoitości jednostki. Popieramy każdą postawę, w której racjonalność argumentów bierze górę nad argumentami siły – zgodnie z naczelną maksymą Uniwersytetu Jagiellońskiego “Plus ratio quam vis”.

Źródło: https://www.uj.edu.pl/wiadomosci/-/journal_content/56_INSTANCE_d82lKZvhit4m/10172/141868746

Bardzo ciekawe jest występowanie na wschodzie Polski przyimka dla z dopełniaczem jako „wspomagacza” czy zastępnika konstrukcji celownikowych.

Świeżutki przykład z Wiadomości TVP 1, 28 stycznia 2019.

Przy okazji Światowych Dni Młodzieży w Panamie rozwinąć należy marketingowe teorie dotyczące tego, jaka figura na obrazku może reklamować produkty.

Klapki za dolara — OK.
Lepsze to niż nagie modelki w trumnach, za trumnami, obok trumien. Motyw vanitas mnie nie pociąga ani nie przeraża.

Umarł Jacek Kajtoch — literaturoznawca i redaktor.
Doktorat z roku 1967 (Studia nad poezją polską na Śląsku w XIX wieku) poświęcił dwóm górnośląskim poetom XIX wieku, księżom Norbertowi Bonczykowi i Konstantemu Damrotowi.
Są one na pewno efektem uważnej lektury. Noszą piętno epoki, ale dziś mało kto tych poetów czyta, co wpływa na to, że mniej się wie o literaturze Górnego Śląska, o jej korzeniach, o historii krążących tam idei.
W czasach deficytów na rynku księgarskim układał i wydawał antologie z tekstami wartymi posiadania na własnej półce z książkami.

Zmarł Jacek Kajtoch

W latach osiemdziesiątych animował grupę literacką Nadskawie. Żadne słowo poetyckie związane z przeżywaniem swego miejsca w świecie nie jest bez wartości. Tym tekstom też warto się przyjrzeć.
Wspominanie człowieka piszącego łączy się w sposób oczywisty z lekturą.

Źródło zdjęcia: Małopolska Biblioteka Cyfrowa

Z tej książki drobny błysk pamięci o roku 1968, o Janinie Katz (1939–2013)

J. Kajtoch, Wspomnienia i polemiki, Kraków 2009, s. 21

Meandry hardości i dopasowywania się nie mnie sądzić. Niech odpoczywa w pokoju.

Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego opublikowało właśnie komunikat „w sprawie wykazu wydawnictw publikujących recenzowane monografie naukowe”. Oczywistości nie ma co komentować. Raczej odnotuję, że brak mi co najmniej kilku sensownych wydawnictw naukowych, obecność niektórych na liście wywołuje zdziwienie. Niektórych dlatego, że pierwsze o nich słyszę, ale nie jestem polihistorem, żeby wiedzieć, kto cenne prace z marketingu lub gleboznawstwa publikuje. Innych obecność mnie dziwi, bo znane mi są ich publikacje, a poddawane rygorom recenzyjnym stanowią tylko część ich działalności.

Co jednak cieszy mnie najbardziej? Literówka. Bo zawsze czytam teksty (także własne) do pierwszej literówki, a potem się zastanawiam, co dalej.

Oficjalny komunikat Ministerstwa

W wykazie jest więc Wydawnictwo Pallotinum (przez jedno „t”). Naprawdę wydawnictwo pisze się przez dwa „t”: Pallottinum.

Logo Wydawnictwa Pallotynów

Mamy więc w komunikacie ministerialnym „oczywisty błąd literowy”, ale ciekaw jestem, czy zostanie wydane sprostowanie albo czy trzeba będzie sążnistych prawniczych wywodów, które zezwolą ewaluatorom na uznanie publikacji pallotynów (palotynów) za godne przyznania punktów na podstawie komunikatu, a nie osobnych każdorazowych decyzji KEN (Komisji Ewaluacji Nauki).

Kto chce dostrzec w tej literówce (oficjalnie: błędzie literowym) metaforę pośpieszności, „połebkizmu” i ignorancji merytorycznej wszechwładnych ministerialnych komunikatopisarzy, niech dostrzega. Hunwejbini reformy i parametryzacji (podziwu godna konsekwencja rządów trojga ostatnich ministrów) uradowani.

Co dalej? Usługi korektorskie swoje polecam.

W 1948 bullę papieża Hadriana IV (1155) opisał Stanisław Rospond w katalogu wystawy śląskich poloniców (śląskich silesiaców?):

Zawiera przeszło 50 nazw miejscowych i osobowych wyłącznie polskich, które niejednokrotnie aż do najnowszych czasów przetrwały, tylko mniej lub bardziej zgermanizowane.

Mnie jednak dziś zainteresowała jedna tylko: Gradice. Golensicezke.

Czy to Golęszyce? Ale miasto, gród czy całe terytorium plemienne ((pre)narodowe)? Golęszyce mieli mieszkać w Kotlinie Opawskiej, a wtedy nic się z niczym nie chce zgodzić. Czy to Racibórz, czy może całość terytorium, a może Holasovice — dziś wieś, ale zamieszkana od 4500 lat.

Darstellungen und Quellen zur schlesischen Geschichte. Bd. 3. Studien zur schlesischen Kirchengeschichte, Breslau 1907, s. 175 https://www.dbc.wroc.pl/dlibra/docmetadata?id=4979&from=publication

Może nauki historyczne są w stanie coś więcej wyinterpretować, a może już wyinterpretowały, tylko do mnie to nie dotarło. Trzeba zwrócić uwagę na sposób oddania brzmienia nosowego przez en. To też przyczynek do historii słowiańskich samogłosek nosowych, których lubią się współcześni Górnoślązacy (zwłaszcza z terenu wielkomiejskiego) wypierać. Nie takie to proste, wcale nie, jak piali lubelscy pieśniarze ostatniej ćwierci wieku XX.

Na nic żadne wywody, jeśli tego nie usłyszycie. Czy jest coś dziwnego w relacji dziennikarza TVP Tomasza Jędruchowa z Kuala Lumpur?

Od stu lat, od kiedy to językoznawcy obserwują tak zwane udźwięcznienie międzywyrazowe, powiada się, że różnica obserwowana w połączeniach bezdźwięcznego wygłosu i wokalicznego lub sonornego spółgłoskowego nagłosu wyrazu następującego nie dotyczy przyimków. Współczesne obserwacje języka mediów dostarczają wielu przykładów niedziałania tego procesu, niedziałania tej reguły, odstępstw od normy albo ewolucji zwyczajów wymawianiowych współczesnych Polaków.

W wypowiedzi dziennikarza Telewizji Polskiej wyraźnie słychać pot Moskwą, a nie pod, jak zwykle wymawia się ten przyimek. Czy wynika to z tego, Tomasz Jędruchów zrobił tam nieuzasadnioną mikropauzę? Na pewno mikropauza jest we frazie przet zakończeniem. Tu bowiem, gdyby nie było pauzy, obowiązkowo powstała grupa spółgłosek dźwięcznych musiałaby być dźwięczna [pšedzakońčeńem]. Czy może tak właśnie wypowiada on te połączenia? Podaję ten pierwszy z brzegu przykład, żeby nie być gołosłownym.

Panna młoda zwie się Oksana Wojewodina. Szczegóły perypetii polityczno-miłosnych malezyjskiego króla i słoneczny widoczek z Azji tutaj: https://wiadomosci.tvp.pl/40757346/milosc-nie-wybiera.